Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2197 Wątki)

Baby blues a depresja poporodowa

Data utworzenia : 2014-05-05 23:52 | Ostatni komentarz 2017-03-04 00:45

Redakcja LOVI

13720 Odsłony
184 Komentarze

Poród – przyjście na świat dziecka - jest nie tylko niezwykłym, wzniosłym wydarzeniem lecz także ogromnym obciążeniem fizycznym i psychicznym dla organizmu matki. Nierzadko obciążenie to znajduje swoje odbicie w kondycji psychicznej kobiety. Przeczytaj o baby blues i depresji poporodowej, daj ten tekst do przeczytania najbliższym. Zauważenie problemu i szybka reakcja są bardzo ważne.

2014-10-02 18:33

Ja nie mialam depresji po porodowej ale baby blues tak. Chcialo mi sie plakac i jakos tak wkrecalam sobie jakies porblemy, ktorych nie bylo. Czesto za nasze hustawki nastrojow po porodzie odpowiadaja po prostu hormony trzeba to przetrwac, miec oparcie w bliskich. Oni napewno zrozumieja ze teraz mamy prawo gorzej sie czuc ale wszystko wroci do normy.

2014-10-02 17:42

Agrafka tak na prawdę najważniejsze w tej sytuacji jest wsparcie bliskich.

2014-10-02 10:35

Ja całą ciążę i poród znakomicie zniosłam. Męża nie było przy mnie jak rodziłam, bo zdecydowaliśmy się, że nie będzie rodzinnego porodu. Bardzo miły personel szpitala, wszyscy życzliwi i wyrozumiali. Trzy dni, które spędziłam w szpitalu były wręcz cudowne. Mały nie płakał, zasypiał w moich ramionach. Ale cos zaczęło się dziać jak wróciliśmy do domu. Mały już nie spał tak dużo, płakał, ja wiecznie niewyspana, widział tylko pieluchy, brudne ubranka i mleko. Oj ciężko było. Maż zajmował się małym a ja leżała i patrzyłam się w sufit. Moje pierwsze dziecko, nie byłam zbyt doswiadczona. Dopadła mnie jakas depresja, z którą dość szybko sobie poradziłam. Ne wracam do tego co było tylko teraz cieszę się synkiem. Chyba kazda z nas musi nauczyć się nowej roli.

2014-10-02 09:23

Oj Gosiu dużo przeszłaś....najważniejsze jednak że już jest lepiej. Świetnie Cię rozumiem ale dobrze że masz i miałaś oparcie u męża.

2014-10-02 08:58

Ja miałam dwa ataki depresji po porodzie. Pierwszy raz w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie trafiliśmy jak Mały miał tydzień. Płakałam non stop, nie jadłam i cały czas obwiniałam siebie że jest tam przeze mnie. Dobijało mnie to miejsce tak że chciałam z tamtąd wybiec jak najszybciej, bo czułam że jeśli tego nie zrobię to się uduszę. Zmieniał mnie mąż i jak już byłam za zewnątrz to wyłam jeszcze bardziej, że jaka że mnie wyrodna matka że moje miejsce jest przy Dziecku i że myślę tylko o sobie i że muszę wracać. Wracałam i znowu czułam że się duszę - i tak w kółko. Drugi raz dopadło mnie jak straciłam pokarm. Od początku było ciężko, bo Mały nie chciał ssać więc zostawał mi tylko laktator a i nim uciągałam żałosne 30 ml na raz. Ale coś było. Najpierw to dawało 3 porcję mojego mleka na dobę, potem 2 a w końcu tylko 1, ale coś było. Chodziłam do specjalistów, wlewałam w siebie hektolitry wody, herbatek i innych wynalazków. Wstawałam w nocy co 1,5 godziny żeby stymulować piersi, brałm tabletki homeopatyczne i odciągałam z dwóch piersi na raz i nic, kompletnie nic się nie poprawiło, a jednego dnia, poprostu w jednej chwili przestało lecieć wcale. Przez prawie 3 tygodnie nie mogłam sobie ze sobą poradzić. Wszyscy dookoła w tym lekarze opowiadali jak to naturalny pokarm jest potrzebny, szczególnie mojemu dziecku w związku z wirusem, z którym ciągle walczy i że MUSZĘ mu dawać swój pokarm. Słyszałam że wszystko siedzi w głowie, że KAŻDY ma pokarm, więc MUSZĘ się bardziej postarać i tyle. Znowu płakałam całe dnie i nie miałam siły na nic. Na to nałożyły się kolki mojego syna i moja bezsilność osiągnęła punkt kulminacyjny. Czułam się pół matką, która się do niczego nie nadaje, najpierw go nie umiałam urodzić (miałam CC) a teraz nie umiem wykarmić. Pewnego dnia poprostu nie podniosła się z łóżka do płaczącego dziecka. Wtedy mój mąż zabrał mnie do psychologa w poradni laktacyjnej. Byłam u niej raptem 2 razy, ale wystarczyło. Uświadomiła mi że naprawdę zrobiłam wszystko co się da, że to jak się czuję to efekt panującego terroru laktacyjnego i że to nie prawda że KAŻDA matka ma pokarm, tak jak nie każda KOBIETA może matką zostać mimo prób i starań. Czasem są to przyczyny zdrowotne (hormony, prztkane kanalizacji mleczne, niedorozwój gruczołów itp) i że nie wolno mi się za dręczą. Nadal ten temat jest dla mnie bardzo ciężki, myślę że czas pomoże, ale odpuściłam, nie płacze.

2014-08-04 19:10

U mnie w szpitalu również nie mogłam na pomoc liczyć, położne były obojętne,sprawdzały tylko czy karmimy dieci i to by było na tyle.Byłam z małym w szpitalu 7 dni-był wcześniaczkiem, mimo braku pomocy miałąm jakieś poczucie bezpieczeństwa bo to przecież szpital.Wreszcie upragniony powrot do domku i... nie mogłam przestać płakać, bałam się że go nie wykarmię(karmiłam piersią), że przestanie oddychać, że nie dam rady się nim zająć...Płakałam,wpadłam w histerię, mąż chcial już dzwonić do jakiegoś lekarza,widział że jest zle, małego tylko karmiłam i przebierałam i dalej histeria,aż w końcu zasnęłam ze zmeczenia. Następnego dnia wsystko wróciło do normy i cieszę się każdego dnia że się nie poddałam i Wam Mamy też życzę duuuzo wytrwalośći. Dla swojego dzieciatka jesteście najlepszymi mamami na świecie:)

2014-07-23 17:15

M.Chudzik a masz wsparcie w mężu? Pomaga Ci czy zostałaś z tym sama? Przepraszam że tak pytam ale to jest kluczowe

2014-07-23 10:55

Cerien ja urodziłam syna dwa tygodnie temu i mam dokładnie tak jak ty. Do tego dochodzi paniczny lek przed tym ze to nigdy nie minie. Codziennie płacze juz nie daje rady i czuje ze stracilam własne życie. Nie umiem się cieszyć synem. Chciałabym z kimś porozmawiać bo najbliżsi nie rozumieją mnie.