Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Karmienie piersią (1140 Wątki)

Początkowe trudności

Data utworzenia : 2013-04-09 19:41 | Ostatni komentarz 2018-01-03 20:52

Redakcja LOVI

19688 Odsłony
53 Komentarze

Da się je przezwyciężyć, choć wymaga to trochę cierpliwości. Problemy w karmieniu piersią na początku laktacji ma wiele kobiet. Jeśli tylko otrzymają fachową pomoc i wsparcie bliskich, mogą karmić jeszcze długo.

2013-09-24 16:20

szkoda że każda mama nie po dostępu do poradni laktacyjnej, że w mniejszych miastach nie ma ich dużo mam potrzebuje fachowego wsparcia a w szpitalu położne nie zawsze służą pomocą

2013-09-24 08:13

Początki karmienia są ciężkie. Nie wiemy czy dziecko się w ogóle najada, a jak to sprawdzić skoro niejeden noworodek płacze non stop niekoniecznie z głodu. Ten stres wcale nie pomaga bo tylko może zahamować nam laktację. Dziecko nie potrafi dobrze złapać piersi co kobieta okupuje bólem przy przystawianiu. U mnie takie bolesne karmienie trwało naprawdę długo. Jedynie cieszę się bardzo, że nie miałam poranionych piersi, a jedynie obolałe i spuchnięte. Jak już nauczyliśmy się z maluchem karmienia piersią to pojawił się problem częstych zastojów. Rozmasowywanie twardych jak kamień piersi i bolących jak diabli nie należy do przyjemnych.Trzeba jednak te niedogodności przeżyć aby nastąpił moment kiedy wszystko się unormuje, a dzidziuś pięknie ssie i wtedy można cieszyć się wspólnymi chwilami przy karmieniu :)

2013-09-23 22:25

ja wietrze piersi przy karmieniu hehe a powaznie to poczatki byly trudne, a rowniez jak uzywam laktatora to tez bolalo, teraz piersi sa przyzwyczajone i nie ma problemu. Co do wsparcia bliskich, maz mnie wspiera i to wszystko. Moja mama moze juz troche tez sie przekonala, ale moj tata nadal uwaza, ze powinnam karmic mieszanka, bo dziecko bedzie sie najadac itd. na to juz szkoda slow, wazne, ze ja chce karmic, a dziecko na wadze przybiera, i nawet jakbym miala karmic co godzine to dam rade.

2013-09-20 22:46

u nas w szpitalu tylko raz mi pokazali jak przystawiać dziecko do piersi a potem musiałam sobie radzić sama. Mała pogryzła mi piersi aż do krwi pomogły mi wtedy silikonowe nakładki i częste wietrzenie piersi

2013-04-17 16:23

Wiadomo wszystkiego trzeba się nauczyć:)Moja pierwsza przygoda z karmieniem rozpoczęła się tym iż malutka nie umiała otworzyć tak szeroko usteczek by uchwycić brodawkę razem z otoczką przez co strasznie poraniła mi brodawki.Pamiętam,jak już byłam w domku podczas nocnego karmienia kopałam męża po nogach w łóżku podczas przystawiania małej.Na brodawkach porobiły sie rany i strupki.Ten początek karmienia był bardzo nieprzyjemny i bolesny,ale ja sie nie poddałam bo bardzo chciałam karmić piersią mąż mi dzielnie kibicował :)Później już było coraz lepiej,a gdy brodawki przeszły ten chrzest bojowy i zagoiły sie karmienie stało sie już wielką przyjemnością. Teraz poszło mi o niebo lepiej córeczka od razu doskonale łapała brodawkę i zaraz po narodzeniu ssała pierś przez 2 godziny przysypiając sobie przy tym.to miało chyba znaczący wpływ na to iż dużo szybciej miałam pokarm w 2 dobie spadek masy miała tylko w 1 dobie w drugiej już ważyła tyle co przy urodzeniu.Mając już jakieś doświadczenie przystawiałam ją tak jak powinnam i nie miałam problemu z bolącymi brodawkami:)

2013-04-14 20:50

Jejku jak czytam to co przechodziłyście to nie moge uwierzyć że u nas poszło tak gładko. Córeczka ciągnie mleko już od kilku godzin po porodzie i całkiem dobrze sobie z tym radzi. Nawał trwał dwa dni i w zasadzie tak jakby go nie było. Laktator ratował nas w trudniejszych momentach. Jedyne co to obolałe brodawki. Pierwsze dni były trudne jak mała zaczynała ssać, ale trwało to może 3 dni. poza tym karmienie okazuje się całkiem przyjemną przygodą.

2013-04-14 10:10

Zgadzam się warto się pomęczyć dla maluszka. A. Chalat jesteś doskonałym na to przykładem:) Już kiedyś o tym pisałam, ze może jest to trochę nienormalne, ale ja uwielbiam naszą wspólną zależność między mną a córką. To, ze nie możemy bez siebie żyć, że ona pieje z radości na mój widok, że sama daję jej pokarm. To jest cud, który dzieje się za naszym pośrednictwem i dzięki któremu jesteśmy ze sobą niesamowicie zżyte:) A te początkowe trudności tylko tę naszą więź pogłębiły.

2013-04-12 19:01

U mnie niestety za każdym razem było trudno. Pierwszy raz po wyjściu ze szpitala okazało się, że córka ma przedłużającą się żółtaczkę, która jest spowodowana moim pokarmem i należało odstawić dziecko na 3 dni, które przeciągnęły się do tygodnia. Powrót na szczęście okazał się w miarę prosty, choć trzeba było się trochę postarać i poświęcić temu trochę czasu. Po 3 miesiącach mojej ciężkiej pracy okazało się, że mam się udać do szpitala na tydzień. To było już dla mnie za wiele. Córka się tak rozleniwiła, że jedynie w nocy mogłam ją zmusić do ssania, a w dzień ściągałam pokarm i podawałam jej butelką. Wiem że może nie było to za dobre, ale ona po prostu nie miała ochoty i tak minął 6 miesiąc i skończyłam jej męczarnie i swoje z odciągaczem też. Drugi raz syn urodził się z zapaleniem płuc i trafił do inkubatora. Mleko podawali mu butelką i nie było mowy o nawiązaniu kontaktu, a o karmieniu piersią mogłam pomarzyć. Ale nie poddałam się. Jeszcze w szpitalu podjęłam walkę i zaczęłam karmienie i udało się. Teraz synek ma 5 miesięcy i je pierś i nowinki również, ale pierś jest jego ulubionym pokarmem i nie ma żadnego problemu. Różne są problemy w życiu, ale jak mamy możliwość to naprawdę warto się poświęcić. Nie mówię, że trzeba się męczyć dla zasady, ale chociaż podjąć próbę, a akurat się uda :)