Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Karmienie piersią (1188 Wątki)

Karmienie piersią - wyzwania i sukcesy

Data utworzenia : 2014-10-04 21:38 | Ostatni komentarz 2016-06-01 15:20

Redakcja LOVI

25680 Odsłony
205 Komentarze

Tylko nieliczne mamy karmią piersią bez najmniejszych przeszkód. Większość napotyka jakieś trudności. Warto to wiedzieć i potraktować problem jak wyzwanie. Przygotuj się na to wyzwanie - sprawdź nasze rady na najczęściej pojawiające się kłopoty z karmieniem piersią.

2015-01-16 09:37

ja gdy zaczelam karmic jeszcze w szpitalu mialam tak pogryzione brodawki ze leciala z nich krew ale uratowalam je mascia i teraz jest to czysta przyjemnosc karmic piersia. Zosia tak ladnie sie usmiecha i takie czasem slodkie minki przy tym robi to sa chwiel nie do zastapienia wiec jesli jest taka mozliwosc karmcie swije dzieci najdluzej jak to jest mozliwe

2015-01-15 22:19

Ulka to patrzenie w oczy jest niezastąpione..i nieporównywalne z niczym innym. Moja córka niekiedy podczas karmienia tak błogo się uśmiecha..

2015-01-15 21:25

Gellwetka, skoro córcia ma dopiero 5 miesięcy, to spokojnie jeszcze możesz długi czas karmic i jak narazie wcale się nie martwić odstawianiem.

2015-01-15 21:18

Przed porodem zarzekałam się, że nie będę karmić piersią bo nie i koniec, nie chcę! Ale jak tylko mi maluszka położyli na brzuchu na sali diametralnie zmieniłam zdanie. Dni w szpitalu to nauka i non stop wołanie o pomoc położną laktacyjną. Pierwsze dni w domu, to płacz co robię źle, dlaczego tak boli, przecież nie powinno! Jestem złą matką, że nawet własnego dziecka nie jestem w stanie nakarmić. Dzisiaj z perspektywy czasu dziękuję sobie, że zmieniłam zdanie co do karmienia, że się nie poddałam po tych kilku dniach i dziękuję synkowi, że tak szybko "załapał" o co chodzi. Karmiłam tylko 3 miesiące (a do 6go w nocy), ale to niezastąpiony czas. A uczucia, które się we mnie obudziły, kiedy synek podczas karmienia patrzał mi w oczy, nie do opisania. Mąż wówczas patrzył na nas z lekką nutką zazdrości, że on nie ma takiej więzi z maleństwem, jaką mi udało się zbudować. U mnie obyło się bez kapturków, nakładek itp., ale to głównie dzięki na prawdę pomocnej położnej laktacyjnej. Złapałam raz zapalenie piersi, ale to na własne życzenie, ominęłam jedno karmienie i nie ściągnęłam pokarmu.

2015-01-14 19:00

Gellwetka gdy czytam Twój post, szczególnie te końcowe słowa..to, aż czuję ucisk..że u nas też niebawem skończy się ta najcudowniejsza przygoda jaką było mi dane przeżyć w życiu podczas karmienia córki :)

2015-01-13 16:22

Pamiętam pierwsze karmienia po powrocie ze szpitala. Łzy z bólu ciekły strumieniem, mąż za plecami przytulał i sam już nie wiedział co mi powiedzieć (karm, odpuść...). Wtedy jego wsparcie dało mi ogromnie dużo. Gdy najtrudniejsze udało się przetrwać i karmienie stało się przyjemnością nadszedł kolejny kryzys - marzenie o pierwszej od ponad roku lampce wina :) Wtedy z nieba spadł nam laktator (nie tyle może z nieba, co z konkursu na tej stronie ;). I znowu było z górki... Teraz córka ma 5 miesięcy i od miesiąca zewsząd słyszę, że powinnam już dawno dawać jej kaszki (od babć to wręcz, że ją głodzę). I znowu trzeba stawiać opór, tłumaczyć że przybiera prawidłowo, że tak jest zdrowo... Ehh karmienie to takie pasmo kryzysów. Ale z każdym miesiącem coraz bardziej marzę, by jakimś cudem odwlec ten czas, kiedy będę małą odstawiała. Jeszcze mamy kilka miesięcy, ale już coraz częściej łapię się na tym, że podczas karmienia próbuję chłonąć każdy moment bliskości.

2015-01-11 13:06

W zasadzie my mamy jednego dziecka, które mamy do wykarmienia nie powinnyśmy narzekać, gdy pomyślimy sobie o takiej naszej dzielnej "mamuśce". Powiem Wam, że gdyby ktoś mnie spytał przed porodem czy chcę karmić piersią, z pewnością odpowiedziałabym, że tak..bo w moim zamyśle wydawało się to takie proste, wręcz banalne..W końcu to takie naturalne, a doskonale wiem, że bez odpowiedniego wsparcia, bez odpowiedniej opieki, nastawienia i determinacji wcale nie jest tak łatwo jakby wydawać nam się mogło. Moja córka przebywała w inkubatorze ok 50dni..a je nieustannie donosiłam (następnie po zmianie szpitala dowoziłam swoje mleko), każdy z lekarzy podkreślał jak niezwykle ważne jest moje mleko, lecz nie pokładał nadziei w tym, że jak wyjdziemy do domu będę karmić piersią. A jednak udało się..choć znam przypadki, gdzie ta cała sytuacja z wcześniactwem, pobyt w szpitalu dość mocno odbija się na psychice, gdzie w domu przychodzi bezsilność i niemoc..co skutkuje brakiem pokarmu. Ja wytrwale walczę każdego dnia, choć..wiem, że już najgorsze mamy za sobą. Rozpiera mnie duma z tego, że podołałam..że wykazałam się cierpliwością.

2015-01-10 22:33

Mamuśka - ja też na eliminacyjnej jestem i też karmię. Dla mnie to nie jest jakieś poświęcenie wielkie, ani wyzwanie. Mogę, mam pokarm to karmię. MM jest tak drogie, że nawet eliminacyjna dieta wychodzi taniej... Bliźniaki to faktycznie wyzwanie, dlatego pokłony dla wytrwałych mam !!