Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2188 Wątki)

Poronienie

Data utworzenia : 2013-01-17 11:20 | Ostatni komentarz 2022-12-01 09:07

P.Janik

21485 Odsłony
409 Komentarze

Nie każda z nas przez to przechodziła, jednak wiem że część na pewno... Ja miałam szczęście, nie spotkało mnie to nigdy. Jednak boje się, że przez konflikt serologiczny poronię w następnej ciąży... Czy kobiety które przez to przeszły mogą podzielić się swoimi przeżyciami tutaj?

2013-04-05 13:48

Niestety też przez to przeszłam:( Tragedia...:( Tak bardzo się cieszyliśmy kiedy zobaczyłam 2 kreseczki na teście:) Poszłam do lekarza, pani doktor powiedziała, że to dopiero początek ciąży, były dwa pęcherzyki płodowe, z czego tylko w jednym było echo serduszka. Pani doktor powiedziała, że ta druga może jest nie zapłodniona, trzeba poczekać. Kazała przyjść za 2 tygodnie. Po tygodniu wieczorem, po kąpaniu zobaczyłam lekko różową plamkę, przestraszyłam się, i pojechaliśmy od razu do szpitala, niestety... już było za późno na cokolwiek, lekarz przy USG w pęcherzyku płodowym nie zobaczył echa serca...:( Zemdlałam w szpitalu wtedy pewnie poroniłam.... Ciąża obumarła... wtedy szok, przerażenie, ból i cierpienie... pytanie dlaczego.... przecież tak bardzo chcieliśmy dzidziusia... :( Dopiero po 3 latach zaszłam w kolejną ciąże (nie dlatego, że nie chciałam, tylko po prostu nie wychodziło...) prosiłam Boga żeby wszystko było dobrze, jednak bałam się... że znów coś się stanie, co chwilę chodziłam do ubikacji patrzeć czy jest wszystko ok, zemdlałam... Boże ile nerwów zjadłam, przerażenie i błaganie Boga, żeby to nie było poronienie... I Bóg mnie wysłuchał, nic się nie stało, donosiłam ciąży:) Mam ślicznego i wspaniałego synka, codziennie dziękuję Boga za niego, za to, że dał mi szanse, obiecałam, że tego nie pożałuje, że będę najlepszą mama na świecie:)

2013-04-05 13:37

Dziecka utraconego nie zastąpi nawet pięcioro innych to akurat każda mama wie. Ale zawsze pozostanie w sercu i pamięci. Na Dziecko które żyje -urodziło się patrzymy i zastanawiamy si czasami czy Aniołek ,któremu nie dane było się urodzić: miałby takie oczy jak brat/siostra? ,czy tak samo by się uśmiechał , poruszał a może też by tak psocił? Co do wsparcia w szpitalu...jeżeli wsparciem można nazwać to co się dzieje w placówkach to jest to jakaś kpina. Leżenie na jednej sali z ciężarnymi, słuchanie bicia serca ich dzieci, i komentarze personelu - niekoniecznie" na miejscu" np. nie ma co płakać zrobisz sobie następne , brak zrozumienia bo przecież matka jest związana z nienarodzonym dzieckiem więzią bardzo mocną od pierwszych dni , gdy wie o ciąży. Dla Matki to utracone dziecko było już częścią życia.

2013-04-05 12:17

ja cała ciaze sie tego bałam. nie wiem czemu ale wciaz o tym myslałam i plakac mi sie chcialo. sama siebie nakrecałam a wszystko przez to ze mój chłopak pali papierosy i pił duzo energy drinków bo pracował w nocy , a ze dziecko było nieplanowane to nie przygotowywałam sie do ciazy i mama wciaz mi powtarzała ze przez te fajki i napoje dziecko moze byc chore. :( ale na szczescie jest cale zdrowe i rosnie dobrze :) nie wiem co bym zrobiła po poronieniu. chyba nie umialabym sie starac o drugie dziecko. ale nie wiem jak by to było w rzeczywistości

2013-04-05 11:34

Znam tę stronkę.. Też jestem po poronieniu, ale wczesnym. Nie było serduszka. Bardzo to przeżyłam... Potrzeba czasu by się z tym oswoić. Nigdy się nie pogodzę... Morze wylanych łez, zabieg, tęsknota. Zaszłam w koleją ciążę w drugim cyklu po poronieniu, ale 3 miesiace musiałam leżec. Teraz śpi obok mnie 5-miesieczna Ewunia. Nie traćcie wiary...

2013-03-20 21:02

Kochane Kobietki, dla tych z Was, którym niestety przydarzyła się ta tragedia polecam stronę internetową www.poronienie.pl Znajdziecie tam wsparcie i rady, jak radzić sobie ze stratą małego aniołka. Dowiecie się też o dniu dziecka utraconego (15 października) który jest dniem poświęconym pamięci dziecka zmarłego.

2013-03-20 19:54

Miałam taką samą sytuacje jak ProudMommy również po poronieniu leżałam na sali z kobietami którym co trochę mierzyli tętno dzidziusia a ja odwracałam głowę i płakałam w poduszkę (chyba taki odruch by miała każda z nas) . Miałam również łyżeczkowanie gdzie Pani anestezjolog z tekstem wyskoczyła ,, Co jak się pieprzyłaś umiałaś nogi rozkładać teraz nie '' No myślałam że szlak mnie trafi... Mnie również nikt ani z położnych ani z lekarzy nie zapytał czy potrzebuje pomocy nie wytłumaczył nic dokładnie tylko potrafili powiedzieć ,,poleciało to trudno...'' Jak by była to jakaś nieznacząca rzecz. Ten kto nie przeżył tego nigdy dobrze nie zrozumie co czuje kobieta w takiej chwili. Ja ze szpitala wyszłam w takim stanie że reklamy z dziećmi w telewizji wywoływały we mnie smutek, żal i płacz. Teraz z kwestią czasu wiem jednak że to nie moja wina że tak musiało być chodź ślad w pamięci zawsze zostanie.... Żadnej kobiecie nie życzę takich przejść jak poronienie i taka ,,opieka'' szpitalna.

2013-03-20 19:42

To ja tak odniosę się, Kingo, do wspomnianego przez Ciebie wsparcia. Przyszłam do szpitala na farmakologiczne wywołanie poronienia (p. zatrzymane) i położono mnie na sali pełnej kobiet ciężarnych. Większość z nich "na chwilę" przed porodem (jedna po terminie). Po pierwszych moich zdaniach usłyszałam, że "tu już leżała inna nauczycielka, też poroniła, dopiero co wyszła do domu". Przez dwa dni byłam zmuszana do słuchania radości z każdego ruchu, opisów wszystkich ładnych rzeczy kupionych dla maleństwa, narzekań, że dziecku nie spieszy się do wyjścia, a jego matce nie chce się już leżeć. Wolałam leżeć sama niż z tymi wszystkimi kobietami (a na koniec mojego pobytu dowiedziałam się przypadkiem, że było dużo innych miejsc, gdzie mogłabym spokojnie przeleżeć ten czas). Pozwolono mi wstawać do wc, poza tym byłam uziemiona do łóżka. Tak więc gdy tylko wychodziłam, to zalewałam się łzami. Czułam, jakby Los śmiał mi się w twarz. Nikt nie pytał, czy potrzebuję pomocy. Nikt! Gdyby nie moja mama, mąż i znajomi, to nie wiem, w jakim stanie wyszłabym ze szpitala.

2013-03-20 17:54

Poronienie zawsze, w każdej sytuacji jest ogromnym przeżyciem. Uważam, że w naszych szpitalach ciągle brakuje silnego wsparcia, pomocy w pierwszych chwilach po poronieniu. Nie w każdym szpitalu jest możliwość rozmowy z psychologiem. Bardzo ważna jest obecność bliskiej osoby, partnera. Uwierzcie, że położne i pielęgniarki bardzo przeżywają nieszczęście innych kobiet. W końcu jesteśmy kobietami, mamy dzieci. Każdej kobiecie należy się prawo do szczęścia, miłości, potomstwa. Zawsze powtarzam kobietom po poronieniu, że trzeba wierzyć w to, iż nawet w 1% nie ma ich winy w tym, że ciąża nie utrzymała się.