Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2199 Wątki)

Połóg - jak sobie radzić w tym trudnym okresie

Data utworzenia : 2013-07-04 21:34 | Ostatni komentarz 2020-03-31 15:37

Redakcja LOVI

24583 Odsłony
142 Komentarze

Urodziłaś! Gratulacje! Było ciężko a teraz potrzebujesz trochę czasu, by wrócić do pełni sił i zdrowia. Ten czas to połóg. Przeczytaj, co się dzieje w Twoim organizmie, na co powinnaś zwrócić uwagę i co może Cię zaskoczyć. ----- Maria.Z: Połóg Jak radziłyście sobie podczas połogu? Czy coś was męczyło? Jak wspominacie ?

2015-02-07 12:34

Moja Droga to co najgorsze za nami..nie wiem czy trafisz na post w którym pisałam, ze córka w szpitalu spędziła 66 dni..także szczęście i spokój osiągnęłam po tym jak wróciłyśmy do domu, choć burza hormonów..początkowo była nie do zniesienia. Moje pytanie stąd, że zastanawiam się jak będzie wyglądał mój drugi poród (w przyszłości rzecz oczywista:)..gdyż różne opinie słyszałam na temat pierwszego porodu przez cc i jakie to ma przełożenie na kolejne porody.

2015-02-07 12:29

klio69, trzeci także będzie poprzez cc i tu nawet nie ma cienia szansy na naturalny. Przy drugim jeszcze mogłam próbować, ale odradzali - tu już nawet tego nie biora pod uwagę, tylko cięcie. I wiesz, współczuję Ci połogu, bo musiało być CI bardzo ciężko. Mój synek pierwsze 3 doby leżał w pokoju dyżurnym pielęgniarek, podłączony do pompy z antybiotykiem (miał bardzo wysoka bilirubinę już w 1 dobie i konflikt grup głównych krwi ze mną.). Ja dostałam ostrej tachycardii i tez 3 doby byłam pod kroplówką. Do synka kursowałam z mężem, ale odżyłam dopiero, jak już dali mi go na salę :)

2015-02-07 12:24

Odnośnie mojego połogu po cc usilnie chciałam się rozruszać, w sali leżałyśmy w 4 także pielęgniarka dyżurująca zalecała nam ćwiczenia, których była instruktorką. Podnoszenie nóg, wymachiwanie dłońmi, lekkie opuszczanie nóg z łóżka..Ja leżałam na sali najdłużej, pozostałe dziewczyny po 24h o własnych siłach zalecone miały przejście do pokoju z dzieckiem. Przy dziecku odzyskuje się siły z moich obserwacji, moje przebywało w inkubatorze także moje dochodzenie do siebie było dłuższe..choć tak bardzo chciałam mieć siłę dla tej małej istoty. Pierwsze nasze spotkanie, gdy już doczołgałam się do inkubatora (miałam pożną gestozę nogi jak kołki, utrudnione chodzenie..+kroplówka) i zobaczyłam tego szkraba, którego każda kostka była wręcz widoczna pod ta cienką skórę..rozpłakałam się. Mój połóg nie należał do najłatwiejszych. Pretorianie z racji tego, że Twój pierwszy poród zakończył się CC, drugi automatycznie też był kwalifikowany do cc i jak jest z trzecim?

2015-02-07 12:00

Ja miałam dotąd dwie cesarki. Przy pierwszej bardzo ciężko dochodziłam do siebie. Sprawę komplikowało ... łóżko szpitalne ;) Czy zwróciłyście uwagę, jak ono jest wysokie? I jeszcze "wyrobiony" po środku materac z wgłębieniem :) Z takiego łóżka ciężko się schodzi, a przy cesarce koszmarne jest upuszczenie nóg na podłogę bo trzeba sie napiąć, by zsunąć tyłek z materaca. Wtedy jedynym ułatwieniem był dla mnie mąż, który pomagał mi przy każdej takiej próbie. Prz drugiej cesarce było powiedziane, że nie będzie odwiedzin NIKOGO w szpitalu ze względu na epidemie grypy (rodziłam w styczniu). Mąż wymyślił mi, że przyniesie mi do szpitala podium naszego synka (taki plastikowy niby stołeczek). I to było super! Dzięki niemu bez problemu wchodziłam i schodziłam z łóżka, co za tym idzie - o wiele częściej decydowałam się na to schodzenie i szybciej doszłam do siebie. A na każdej wizycie, od coraz to nowych lekarzy słyszałam, ze takie stołeczki powinny być na wyposażeniu sal ;)

2015-02-06 23:56

Agnieszka, Beata - ja też miałam rozpuszczalne niby, a położna musiała mi je wyciągać. Tak mnie targały, ze nie było rady musiała poluzować i wyjąć kilka już po paru dniach. A i po 2 czy 3 tygodniach wyjmowała jeszcze. Dziwne, bo czułam, że są już niepotrzebne a się nie chciały rozpuszczać. Nawet tak dosyć głęboko też kilka miałam i przeszkadzały, wolałam żeby mi je usunęła, bo siadać ani chodzić nie mogłam. A po wyjęciu szwów czułam się dużo, dużo lepiej.

2015-02-06 21:08

Mnie też przy pierwszym porodzie źle pozszywali i szwy miałam za długo i wszystko zaropiało. Teraz przy drugim porodzie ładnie mnie zszyli. Miałm szwy zwykłe i wewnątrz ciała rozpuszczalne. te zwykłe położna wyciągnęła mi po kilku dniach i wszystko ładnie się zgoiło.

2015-02-06 08:39

Pierwszy połóg zniosłam dosyć dobrze - poza tym, że miałam dwanaście szwów, które miały być rozpuszczalne. Po sześciu tygodniach ginekolog część mi usunął. Poza tym jakoś "dziwnie" pozszywali mi krocze - fałdy skóry nachodziły na siebie, co powodowało ból przy siadaniu jeszcze przez długi czas (prawdę mówiąc niewielki ból odczuwałam praktycznie do drugiego porodu - 7 lat później). Przy drugim porodzie krocze samo pękło, założyli mi dwa szwy i trochę "naprawili" poprzednie nacięcie. Mimo, że to było moje drugie dziecko bez przerwy płakałam. Poza tym byłam bardzo osłabiona, włosy wypadały mi garściami, schodziła mi skóra z dłoni. Poza tym odczuwałam ból w spojeniu łonowym, przy wstawaniu i chodzeniu, gdyż przez całą ciąże moja córcia była nisko ułożona, lekarka obawiała się nawet, że mogę się "rozejść". Jeżeli chodzi o higienę to do mycia używałam szarego mydła a do przemywania rany naparu z kory dębu, wszystko ładnie się zagoiło.

2015-02-06 08:13

Powiem Wam, że ja w połogu mogłam w dużej mierze liczyć na pomoc pielęgniarek pomimo tego, że jestem taka Zosia Samosia, to z chęcią przyjmowałam ich pomoc i porady jakże cenne w kwestii szczególnie laktacyjnej. Gdy przyszedł poporodowy smutek lekarz dyżurujący zaproponował mi rozmowę..osoby zupełnie mi obce dostarczyły mi tyle ciepła i bliskości, których w tym czasie potrzebowałam. Jednym słowem szpital w którym rodziłam był bardzo przyjazny matce :)