Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2335 Wątki)

Czy przy porodzie towarzyszył wam partner? / Czy warto rodzić z partnerem lub mężem?

Data utworzenia : 2013-01-15 19:14 | Ostatni komentarz 2016-11-24 13:41

Konto usunięte

78992 Odsłony
1329 Komentarze

Ja rodziłam sama, mimo, że cesarkę zrobiono mi dopiero pod koniec porodu to we wcześniejszej fazie nie chciałam, by towarzyszył mi narzeczony. Nie miałam takiej potrzeby ale i on sam nie chciał. Przyjechał dopiero wieczorem po wszystkim. A jak to było z Wami mamusie?

2013-05-07 12:40

Miałam okazję rodzić dwa razy. Pierwszy raz ponad 7 lat temu podczas porodu był przy mnie mąż. Bardzo potrzebowałam wtedy jego wsparcia i bliskości. Dla niego również było to cudowne doświadczenie. Zobaczył jaki to wysiłek ze strony kobiety wydać dziecko na świat. Drugi raz rodziłam 5 miesięcy temu - sama. Byłam w szpitalu kilka dni, bo dzieciątko nie spieszyło się na świat - termin wyznaczony przez lekarza minął a nic się nie działo. Mąż był ze starszym synem w domu. Akcja porodowa nastąpiła szybko: o 23.20 dzwoniłam do męża, że odeszły mi wody i przenoszą mnie na porodówkę, a półtorej godziny później mała była już na świecie. Rodziłam naturalnie i nie było czasu na czekanie na męża. Każdy poród wspominam inaczej, za każdym razem jednak było to "zadanie do wykonania".

2013-05-07 12:10

katja rzeczowa odpowiedz. Ja bylem i nie narzekam!

2013-05-07 09:02

Zdecydowanie tak. Kiedyś mąż był przeciwny, ale odkąd jestem w ciąży zmienił zdanie. Nie przejmuję się, że będę nieatrakcyjna w trakcie porodu, że będę krzyczała z bólu. Przecież mój mąż z tego powodu nie przestanie mnie kochać. Widział mnie już w różnych sytuacjach. Wprost przeciwnie - wydaje mi się, że zyska jeszcze większy szacunek, gdy przekona się jak bardzo musi poswięcić się jego małżonka, by wydać na świat potomka. Gdy istnieje prawdziwa miłość, nic jej nie zepsuje, a już na pewno nie narodziny dziecka. Zgodne małżeństwo powinno trzymać się razem w każdej życiowej sytuacji, a już na pewno w trakcie tak przełomowego momentu, jak narodziny wspólnego dziecka. To wydarzenie raczej zbliża, nie dzieli. A mówiąc żartobliwie: skoro był obecny przy poczęciu i sprawiało mu to przyjemność, to czemu nie ma być przy porodzie, niech też pocierpi patrząc na mnie. Mieć przyjemność to super, a cierpieć razem ze mną to już nie? O nie! Na to nie zgodzę się.

2013-05-02 13:55

U nas teściowa była bardzo przeciwna temu żeby jej syn brał w czymś takim udział ;) Mimo to mąż bardzo chciał być ze mną i jestem mu za to bardzo wdzięczna, bo jego obecność dodała mi sił i odwagi. Położna nawet mu zaproponowała żeby sam odebrał poród ale ku jego rozczarowaniu, musieli mnie nacinać bo nie miałam już siły przeć i synka odebrała położna ale za to przecinał pępowinę :))

2013-04-29 14:05

Mi towarzyszyła moja mama- tak jakoś wyszło, nie planowaliśmy tego. Jej obecność bardzo mi pomogła. Ale było pewne, że mój narzeczony nie będzie przy porodzie bo prędzej by tam zemdlał ... :)

2013-04-28 23:12

Przy pierwszym porodzie maz byl ze mna caly czas, masowal mi plecy, chodzil ze mna pod prysznic, sciskalam go za ręce w trakcie skurczy, pomagal jak mogl..,ale na samo rodzenie, kiedy juz chcialam przec to nie chcialam zeby mnie widzial w takim stanie... Stal za drzwiami, razem z moimi rodzicami i tesciowa, sluchali moich krzyków - to nie bylo wrzaski ze nie dam rady, a raczej krzyki, zeby dać ujście bólowi. Jak tylko urodzilam to neonatolog poszedl po męża, byl zaraz przy synku, robil mu zdjecia, a na mnie nie patrzyl... Mowi, ze widzial mnie za parawanem, ale wiedzial, ze sobie tego nie zycze to nie patrzyl, ile w tym prawdy to nie wiem i pewnie sie nie dowiem... Wazne, ze pozniej widzial we mnie kobiete, dzielna zone, ktora dala mu na swiat jego największe szczęście... Teraz rodzę w czerwcu, chcialam zeby caly czas byl ze mna, nie zmienilam zdania, ze nie chce zeby mnie "oglądał", po prostu będzie przy glowie i będzie mogl przeciąć pepowine :) dla niego nadal jestem odważną kobieta, ta ciaza jest ciezsza, dużo problemów sie pojawilo a ja sie nie poddaje, wiec on tez nie będzie ;)

2013-04-26 14:05

Ja przyznam się szczerze miałem spore obawy przed tym aby uczestniczyć w porodzie. Bałem się, że zemdleję, że ze mną będzie więcej kłopotu niż pożytku:) Obiecałem jednak, że spróbuję i spróbowałem. Nie ma nic piękniejszego niż dzielenie tego przeżycia wraz z kochaną osobą. Przy drugim porodzie nie było opcji abym nie brał w tym udziału. Nie żałuję niczego i mogę tylko dodać dla niezdecydowanych, że jeśli się nie chce oglądać krwawych szczegółów to też nie problem, wystarczy stanąć przy głowie żony i nie zapuszczać się dalej:)

2013-03-03 20:43

Zgadzam się z twierdzeniem, że jeśli mąż nie czuje się na siłach lub mama nie ma na to ochoty to poród rodzinny nie ma sensu. Dla mnie właśnie dlatego, że było to ogromne przeżycie chciałam mieć męża przy sobie i nie żałuję tego. Były to nasze wspólne chwile i obecność męża pomagała mi walczyć z bólem. A teraz wspominamy te chwile, kiedy patrzymy na naszą córeczkę. Ale jest to zbyt indywidualny temat żeby używać jakichś ogólników typu obecność partnera wskazana lub nie, albo nawet konieczna lub nie. Tak jak piszecie dziewczyny jest to bardzo indywidualna sprawa i na szczęście każda z nas ma prawo decydować o tym czy będzie rodzić sama czy z partnerem:)