Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2335 Wątki)

Czy przy porodzie towarzyszył wam partner? / Czy warto rodzić z partnerem lub mężem?

Data utworzenia : 2013-01-15 19:14 | Ostatni komentarz 2016-11-24 13:41

Konto usunięte

79009 Odsłony
1329 Komentarze

Ja rodziłam sama, mimo, że cesarkę zrobiono mi dopiero pod koniec porodu to we wcześniejszej fazie nie chciałam, by towarzyszył mi narzeczony. Nie miałam takiej potrzeby ale i on sam nie chciał. Przyjechał dopiero wieczorem po wszystkim. A jak to było z Wami mamusie?

2013-10-05 23:37

Gosiu, na pewno masz racje :) dla mnie wtedy bol sie nie liczyl, nie moglam przestac o nim myśleć :) a jednoczesnie widzialam jak maz byl ze mnie dumny, ze tyle przeszlam i sie trzymam :) maz musi byc obecny i juz, jako pocieszyciel i przyjaciel, poza tym kobieta czuje sie pewniej ;) no i dzidziuś od razu poznaje tatusia :)

2013-10-05 22:20

następne dziecko chciałabym rodzić razem z mężem bo przy porodzie jest potrzebna wspierająca cię osoba bardzo mi brakowało męża przy pierwszym porodzie

2013-10-05 21:16

Carol86: Ja wcale tak nie uważam. Według mnie chciałaś zapewnić mu to bezpieczeństwo już od chwili, gdy pojawił się na świecie. Sprawić, by nie czuł się sam, żeby czuł obecność kogoś bliskiego. I dobrze. Ja miałam okazję przytulić Lenę do siebie, a wiem, że nie każdy ma taką możliwość. Czuła bicie mojego serca, które przypominały jej chwile, gdy była jeszcze w brzuchu, dzięki czemu czuła się bezpieczniej. Kiedy zabrali małą na badania, a partner wrócił do domu, po resztę rzeczy dla niej, czułam się źle i martwiłam się o moją kruszynkę. To chyba naturalna, matczyna opieka sprawia, że chcemy być przy dziecku tak często jak to możliwe, by nic nam nie umknęło.

2013-10-05 20:36

hmm... zgadzam sie, ze porod naturalny da sie przezyc, pierwsyz moj porod byl wcale nie lekki, 9 godzin ostrych skurczy, ale koncowka to tylko trzy parcia i maly byl na swiecie, a jak przy gabrysiu skurcze meczyly mnie od kilku dni, a juz wtedy caly czwartek i w piatek dostalam "smyrania" jak to okreslilam, od 15 byly bole parte a malego widac nie bylo, no i o 19 cesarka przy bolach partych... wrrr... moim zdaniem cesarka to ostatecznosc i powiem wam, ze jak podpisywalam zgode na to to z bolu sie trzeslam, wszystko co nie dotyczylo mnie podpisywal mój mąż bo przy takich skurczach to cała "chodziłam"... Najwazniejsze jednak, ze wszystko skonczylo sie szczesliwie i jest teraz przykrym wspomnieniem tylko... Choć jak się nad tym zastanowic to czy ja wiem czy takim przykrym... no dobra, bolalo jak nie wiem co, meczylam sie kilka dni, ale koniec koncow maluszek sie pojawil, caly i zdrowy :) i wracajac do partnera, przy porodzie byc powinien, koniec i kropka. Nie mówię o wypychaniu maluszka na swiat, bo moze byc za drzwiami, ale przy skurczach i bolach towarzyszyc powinien, bo w sytuacji takiej jak moja kiedy nie moglam byc z malym tuz po urodzeniu (bo jednak bylam w narkozie rzecz jasna) to on go przytulil (jak go wyniesli z sali operacyjnej), przy nim go ubierali i ogrzewali... dzięki temu Gabriel nie był sam, a najgorsza byla dla mnie mysl, ze jest sam... i jak pozniej lezalam na OIOMie to wysylalam meza ciagle do malego, zeby nie byl sam, skoro nie mogłam z nim być... Ok, powiecie, ze jestem troszke szurnieta, ale sie wlasnie poplakalam, wzrusza mnie to i bedzie wzruszac...

2013-10-05 09:24

Oj szkoda, poród naturalny jest o niebo lepszy, ból jest całkiem znośny, dla mnie nie było to nic jakoś bardzo traumatycznego, gorzej z cesarką - to jest masakra. A wracając do partnerów na porodówce, uważam, że nie ma co na siłę zmuszać. Jeżeli nie jest pewny i przekonany to nie musi być przy nas. Wtedy bardziej będzie przeszkadzał niż pomagał. Mój na szczęście mi pomógł dużo: oblewał mnie wodą jak w wannie leżałam, ocierał twarz i kark zimnym ręcznikiem, dawał wodę do picia i podnosił z worka jak położna nie dała sama rady, a ja byłam zbyt naćpana gazem i miała już pełne rozwarcie, w konsekwencji nie byłam w stanie się ruszyć. Generalnie poza cc te 9 godzin było dość śmieszne.

2013-10-05 07:37

Kiepskie jest to, jak męczysz się tyle godzin, a na koniec i tak czeka cc. Wiadome, że to w trosce o maluszka, jednak szkoda, że natura nie dopracowała porodu siłami natury.

2013-10-04 22:40

My rodziliśmy razem od początku, przez prawie 9 godzin. Ale pod koniec akcja porodowa mi się zatrzymała i musieli zabrać mnie na CC i tam już mąż nie mógł mi towarzyszyć.

2013-10-04 21:30

Przy mnie był partner ale wpuścili go dopiero, gdy nasiliły się skurcze - 4 godziny czekał w poczekalni. Uratował mi i synkowi życie, przez to, że w pore zareagował, gdy jak już pisałam, straciłam przytomność..