Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2337 Wątki)

Czy przy porodzie towarzyszył wam partner? / Czy warto rodzić z partnerem lub mężem?

Data utworzenia : 2013-01-15 19:14 | Ostatni komentarz 2016-11-24 13:41

Konto usunięte

79078 Odsłony
1329 Komentarze

Ja rodziłam sama, mimo, że cesarkę zrobiono mi dopiero pod koniec porodu to we wcześniejszej fazie nie chciałam, by towarzyszył mi narzeczony. Nie miałam takiej potrzeby ale i on sam nie chciał. Przyjechał dopiero wieczorem po wszystkim. A jak to było z Wami mamusie?

2015-05-27 21:33

A. Karbowska trzymam kciuki, abyś trafiła na swoją położną.

2015-05-27 00:14

Mój mąż bardzo chciał być ze mną, no ale nie może. Oboje ubolewamy nad tym i on się czuje strasznie, że nie może mnie wspierać. Może są takie kobiety które chcą być same w takiej chwili ale ja wiem, że bardzo bym go potrzebowała. Stresuje się być sama, bo tak to zawsze bym miała świadka co do przebiegu porodu w razie jakby coś się stało. Zacisnę zęby i poradzę sobie sama. Mam chociaż nadzieję, że trafie na moją położną - to byłoby pocieszające.

2015-05-26 23:28

Według mnie to wszystko zależy od tego jak my jesteśmy nastawione do porodu. Ja podczas pierwszego porodu zakończonego cc byłam kompletnie sama. Była to nasza wspólna decyzja, której potem żałowałam. Przed drugim porodem zakończonym również cc, mój mąż postanowił, że jeżeli się zgodzę to będzie mi towarzyszył. Bardzo się ucieszyłam, bo sama to chyba bym nie chciała go poprosić, bo wiem jak był nastwiony przy pierwszym porodzie. Ale sprawdził się w 200% albo i bardziej. Maż był bardzo pomocny na porodówce, chodził do położnej a po cc, ciągle opiekował się nami. Widać było po nim jak nie może się doczekać, kiedy zobaczy swoją córcię. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że partnerzy na porodówce są przydatni, ale muszą tego chcieć i czuć się na siłach, aby nie zemdleć.

2015-05-26 17:01

Według mnie to zależy czego się pragnie ale w chwili porodu ja całą ciąże mówiłam ze chce żeby mąż przymnie był a jak wylądowałam na porodówce kazałam mu wyjść denerwowały mnie jego pytania "bardzo cię boli" przy moich koleżankach byli mężowie i były zadowolone więc to indywidualna sprawa i najlepiej podjąć decyzje na porodówce.

2015-05-26 13:00

Całą ciążę myślałam, a wręcz byłam przekonana, że mój mąż będzie ze mną w tej ważnej chwili. No ale niestety będę musiała dać sobie radę sama. Dlatego też jestem chyba taka zestresowana. Jakby był przy mnie czuła bym się bezpiecznie i pewnie. Liczyłam, że może urodzę w weekend ale oczywiście to nie jest koncert życzeń i tak się nie stało no i mężuś wyjechał...a już miałam nadzieję, że mam szansę na poród rodzinny. Jak sobie pomyślę, że nie będzie go przy mnie to aż mi się łzy nalewają do oczu ....no ale co zrobić. Jakoś dam radę..muszę dać :)

2015-05-22 15:11

Ja również jestem bardzo zadowolona z porodu rodzinnego:) na początku miałam wątpliwości i większość z nich była spowodowana tym że teściowa cały czas mi gledzila żeby się nie zgadzać na to bo będzie mnie denerwować a po co. Jakby to ona miała rodzić ,mąż od początku chciał być przy porodzie i bardzo się cieszę że nie zmienił zdania i był bardzo spokojny i mnie wspierał. Mam nadzieję że przy drugim dziecku też będzie przy mnie ;)

2015-05-22 10:57

A my się właśnie zastanawiamy z mężem czy będziemy rodzić razem ;) Ja mam mieszane uczucia, on sam deklaruje, że chciałaby być, ale jego reakcje na krew są tak gwałtowne, że chyba podczas porodu będę się martwiła jeszcze o męża ;) Sama nie wiem.... Do porodu jeszcze niecałe dwa miesiące więc jest jeszcze czas żeby się zastanowić.

2015-05-21 19:01

Mój mąż był obecny przy obu porodach i jestem mu bardzo za to wdzięczna. Bardzo mi pomógł, samym tym, że po prostu był przy mnie. Czułam się bezpiecznie i dodawał mi otuchy kiedy traciłam siły. Nie da się tego opisać jak wiele mi pomógł. Wiem jedno, gdyby jednak nie chciał zrozumiałabym jego decyzję i uszanowałabym, bo na siłę nie miało by to najmniejszego sensu. Mój mąż jednak od początku deklarował się, że będzie i przez całą ciążę mnie w tym utwierdzał, więc u nas nie było zastanawiania:)