Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Rozwój i wychowanie (747 Wątki)

Zimny chów - przykra strategia

Data utworzenia : 2018-10-27 21:32 | Ostatni komentarz 2018-12-13 11:43

Konto usunięte

2521 Odsłony
51 Komentarze

Dziewczyny. Dziś spotkałam się z następującym, przejmującym tekstem. Pozwolę sobie zacytować. "Dziecko pozostawiane, żeby się wypłakało, nie tyle uczy się samo sobie radzić, ile uczy się, że nie ma sensu płakać – a to jest duża różnica. Badania nie potwierdzają też tezy, że zimny chów sprzyja samodzielności – wręcz przeciwnie. Zimny chów w praktyce sprowadza się za to do ogromnych ilości kortyzolu, jakie uwalniają się w mózgu noszeniaka z niezaspokojoną potrzebą bliskości. Hormon ten działa niszcząco na połączenia neuronalne. Dziecku, które nie jest przytulane, trudniej jest nawiązać z opiekunem więź prawidłowego typu, a to z kolei rzutuje na wszystkie inne więzi, które nawiąże potem w życiu – na to, jak będzie w przyszłości obchodziło się z ryzykiem, radziło sobie ze stresem. I czy nie będzie koncentrować się na swoim lęku zamiast na zadaniu." Evelin Kirkilionis, antropolożka badająca więź. Dla mnie to nie do pomyślenia. Stosowanie zimnego chowu przekracza moje wyobrażenia, a niestety wsrod znajomych mam az 3 takie mamy, ktore go stosują. Czy Wy rowniez spotkałyscie sie z taką strategią opieki nad maluchem?

2018-11-03 21:56

Spokojnie Eleonorka;) myślę,że każdy ma ten dylemat, czy pozowlić dziecku wyfrunąć z gniazda. Jest to normalne, ale trudne, bo wiąże się z dużym emocjonalnym obciążeniem mamy i taty dziecka, którzy do tej pory byli dla niego wszystkim i nagle pufff pojawiaja się koledzy, dziwczyna/chłopak i inne sprawy dla dziecka zaczynają być ważne a inni ludzie zaczynają być autorytetami- do tego jeszcze dojdzie okres buntu i mamy murowaną bombę emocjonalna w całym domu. A rodzice czują się, że stali sie bezużyteczni. Ale na szczęście do tego czasu mamy jeszcze sporo czasu na to, aby się na to przygotować mądrze. Przede wszystkim ważnym jest, aby dziecko nie wstydziło się nam powiedzieć o tym, co go trapi- to współczesna bolączka dzieciakow i ich rodziców. Dziecko powinno ufać swoim rodzicom,że go nie zawiodą, a wierzcie mi, że wtedy dziecko wyjdzie do świata chętnie, wiedząc, że gdy coś sie stanie, zawsze są rodzice, którzy wesprą, a nie jeszcze zganią. Owszem samodzielność jak najbardziej, to podstawa wychowania, dziecko powinno samo stawiać swoje kroki i brać na siebie konsekwencje swoich decyzji, jednak niech chociaż dziecko przyjdzie sie wypłakać czy wykrzyczeć, że jest złe na cały świat- niech dziecko wie, że rodzic jest równiez jego przyjacielem. I tu wracamy do tematu tego wpisu, czyli, jeśli będziemy bagatelizować płacz i emocje dziecka, ono nauczy się, że na rodzicach nie ma co polegać i owszem płakać nie będzie, bo nie bedzie w tym widziało żadnego celu, bo rodzice nie reagują na jego potrzeby i bolączki. Co za tym idzie, w dalszym procesie wychowawczym, rodzice stosujący metodę 3,5,7 czy potocznie zwane wychowanie francuskie, dalej przekonani o słuszności tej metody będą stosowali zimny odchów w dalszym ciagu nie reagujac na potrzeby dzieci. Konsekwencją takiego stylu wychowawczego będą dzieci, które nie będą ufać rodzicom, ani się im zwierzać, bo nie będą widziały w tym celu. I wtedy nie ma mowy o więzi między dziećmi a ich rodzicami. Oglądałam kiedys program Uwaga na tvn o malutkich dzieciach przewożonych do pogotowia opiekuńczego z patologicznych rodzin, a kolejno do domu dziecka i krew zmroziły mi wypowiedzi pań opiekunek, ktore powiedziały, że te dzieci nie płaczą, bo żyły w takich warunkach, że płacz nic nie dawał i przestały poprostu płakać i takim pogotowiu opiekunczum dla niemowlaków panuje cisza... poryczałam się jak nigdy:( te Panie same płakały mówiąc o tych dzieciach i ich emocjach zszarganych przez rodzicow nie reagujących na ich potrzeby i płacz. Sama nie mogłam dojść do siebie po tym programie:/ Nie wyobrażam sobie nie przytulić mojej córeczki jak płacze. Wiedząc, że 9 miesięcy była pod moim sercem i wtedy "tuliłam" ją cały czas, a po urodzeniu miałabym jej tego zabraniać?Płacze, bo sygnalizuje swoje potrzeby- moja córeczka płakała, jak miała kolki i jak jej ząbki rosną lub gdy uderzy się, jak raczkuje, czy wstaje do pozycji stojacej- wtedy caluje i przytulam i mała od razu sie uspokaja i nie boi się dalszych prób. Moje wsparcie emocjonalne dla jej jeszcze nie wyksztalconych emocji daje jej poczucie bezpieczeństwa i uspokaja, gdy jest jej źle. To daje niesamowite zaplecze emocjonalne na przyszłość- i nie jest to nadopiekuńczosć, lecz dbanie o bieżące potrzeby emocjonalne. Nadopiekuńczosć objawiałaby się tym, jakbym okleiła wszystko pianką, aby sobie nie zrobila krzywdy, jak uczy się chodzić:) Poza tym podczas przytulania uwalniają sie nam i dziecku endorfiny oraz jest u dziecka stymulowana motoryka duża oraz szybciej kształtują się połączenia neuronalne w mózgu i oczywiście zaspokojona jest potrzeba bezpieczeństwa. A babcie i mamy miały czas na wychowanie swoich dzieci i przepraszam za stwierdzenie- niech nie mądrkują. Moja teściowa powiedziała, żeby moja córeczka sobie popłakała, bo jej się głos wyćwiczy i nic jej nie będzie jak sobie popłacze- a płakała żałośnie i dolegały jej wtedy kolki:/ ale moim jedynym autorytetem jest wiedza i nauka, pomimo szacunku dla teściowej, ale nie dla jej "mądrych" teorii z palca wyssanych. zatem nie ma co wierzyć w bajania "doświadczonych" emerytowanych mam. W dawnych czasach podawano dzieciom tzw. Makowinkę, aby nie płakały i lepiej spały, a makowinka to nic innego niż narkotyk. Ahhhh takie metody wychowawcze i ktoś je stosujący miałby pouczać?

Konto usunięte

2018-10-30 21:14

Właśnie trochę się boję, że będę nadopiekuńcza. Ciężko będzie rozgraniczyc troskę i obawę a oddzielnie własne życie drugiego człowieka. Moi rodzice nigdy nie zabraniali mi podróżować i robić co chce. Sama dokonywalam wyboru chociaż zawsze się martwił o mnie . Teraz nie wiem czy sama będę wstanie tak działać. Jest to niezwykle trudne.

2018-10-30 17:57

Eleonorka to zależy od świadomości rodziców. Trzeba kochać mądrze. Naszą nadrzędną rolą jako rodzica jest przygotować dziecko do dorosłego życia. Nauczyć jak najwięcej, wpoić wartości, wychować na mądrego człowieka. A fundamentem tego wszystkiego ma być miłość. Wiem z własnego doświadczenia, że często rodzice mają z tym problemy, zwłaszcza mamy. Kochają zbyt egoistycznie. Ja jestem z chowu "pod kloszem". I faktycznie, przecięcie pępowiny jest w takiej sytuacji bardzo bolesne dla rodzica i trudne dla dziecka.

Konto usunięte

2018-10-30 16:57

Agnieszka u mnie rodzice ciągle powtarzają jak by chcieli cofnąć czas kiedy byłam małym bobasem :) Taka niezależność i dorosłość dziecka jednak jest ciężka do zniesienia przez rodzica, który od początku troszczył się i spędzał dużo czasu z brzdącem

Konto usunięte

2018-10-30 15:02

JZ ma racje. Dzieciaczki wiecznie maluszkami nie będą więc warto ten początkowy okres wykorzystać na jak najwiecej czułości własnie. Pozniej juz nie beda tak chetnie na nas siadac, wisiec, chodzic z nami za reke, przytulac itp. Pozniej, bedzie "starzy mnie nie rozumieją", " mam najgorszych starych na swiecie" :D (okres mlodzienczego buntu). Wtedy z senstymentem powspominamy jak to tuliłysmy nasze maleństwa ile sił w rękach :-) Ja w domu tez miałam ogrom miłosci i zaowocowało to w czas terażniejszy :-) dlatego wiem, ze zeby moje dziecko w przyszlosci miało łatwiej (chociazby pod wzgledem inteligencji emocjonalnej) to teraz musze pokazac mu cały wachlarz pozytywnych emocji i odczuć.

Konto usunięte

2018-10-30 12:22

Oczywiście Agnieszko. W koncu dzieci nie potrafia inaczej zwerbalizwoac co im dolega i co im nie odpowiada. Płacz to jeden z nielicznych sposobów komunikacji z rodzicem. Nawet kuzynki syn w wieku 3 lat jak nie do końca wie co się dzieje, jak odczuwa jakiś dyskomfort to marudzi i zaczyna być płaczliwy. Dziecko może już w tym wieku zaczyna mówić ładne zdania, ale nie potrafi jeszcze zlokalizować źródła niepokoju albo dokaldnie opisać co mu jest.

2018-10-30 12:07

Też uważam, że nie reagowanie na płacz to nic dobrego, nie mówię o jakimś drobnym stęknięciu, ale jak już dziecko płacze to trzeba po prostu reagować nawet przed chwilą nie mogłam synka uspokoić a zaniosłam go na dół i jak ręką odjął, musiało mu być za gorąco bo u nas duchota straszna, więc trzeba szukać co dziecku dolega i mu pomóc a nie zostawiać samemu sobie

Konto usunięte

2018-10-30 12:01

Ja na pewno nie będę poddawać się presji rodzinnej. W końcu babcie i mamy już zdążyły wychować swoje dzieci według własnego uznania. Tera z czas na kolejne pokolenia, które mają własne odczucia i instynkty. JZ moi rodzice również dawali mi dużo milosc i i okazywali na każdym kroku. Dlatego też nie wyobrażam sobie, że mogłabym stać się zimną i oschłą pod wpływem mody na nowoczesne techniki wychowywania dziecka.