Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Pogaduchy (1481 Wątki)

Nałóg : SŁODYCZE

Data utworzenia : 2016-09-23 11:05 | Ostatni komentarz 2023-07-31 09:01

dziubus2016

10691 Odsłony
374 Komentarze

Wiem, że są watki na temat odchudzania , ale chodzi mi konkretnie o to jak sobie poradzić z nalogiem jedzenia słodyczy :((( Pomózcie! Nie mogę na siebie patrzec już , codziennie sobie obiecuję że nie zjem nic slodkiego , ale niestety na obietnicach sie konczy :( Moze macie jakies sposoby jak sobie z tym poradzić ? Ja juz nie wiem co robić ...

2017-11-10 20:12

Dziewczyny ja zaszłam w druga ciążę i niestety moje postanowienia poszły w diabły haha , do tego w sklepie blisko mnie pojawiły się czekoladowe paczki tak pyszne ze szok ;))))

2017-11-06 14:26

Ja na szczescie jestem teraz chudsza jak przed ciaza, ale slodycze dalej sa. Tylko w mniejszych ilosciach.

2017-11-06 11:12

No to witam w klubie

2017-11-05 23:11

U mnie też nie przeszloby życie bez słodyczy he he ja tam kocham slociutkie ;)) do kawy musi być he he z tym że nie mam takiej presji by jeść garściami gdy kostka czekolady mi wystarczy - znam granicę i trzymamy się jej bo inaczej w drzwiach przecież bym się nie zmieściła gdybym sobie tak pofolgowala ;))) zazdroszczę dziewczyna które nie mają problemu z metabolizmem - jedzą tonami a są chude....ach ;(( ja zawsze miałam 54 - po drugiej ciąży gorzej mi zrzucić....jeszcze mam koło 4 nadmiaru pewnie

2017-11-05 20:43

Hahaha jakbym czytala sama o sobie. W ciazy mowilam - nie zjem, to dla zdrowia corki, a potem i tak konczylo sie z czekolada w buzi. Wytrzymalam moze ze dwa tygodnie max. Potem po porodzie tez - koniec, to dla dobra corki, a wieczorem znowu czekolada w buzi... Probowalam... I w koncu odpuscilam. A jak odpuscilam i presja spadla to zaczelam jesc ich mniej. :S

2017-11-05 15:58

Odswieżam :) może komuś się przyda, sama też mam problem słodyczowy. Zawsze miałam pociąg do słodkości, ale szczególnie nasiliło się to w ciąży. kiedy naszła mnie ochota na łakocie to wprost dygotałam... Nie mogłam sobie odmówić, to było gorsze niż nałóg. Kiedy nie miałam w danej chwili nic słodkiego to na niczym nie mogłam się skupić. W głowie miałam tylko ciasteczko, czekoladę, batonika... Nie mogłam myśleć o niczym innym. Strasznie mi to przeszkadzało. Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować i mam tu na myśli, że na prawdę nie wyolbrzymiam. Co się za tym ciągnęło? Idąc do sklepu odruchowo pakowałam do koszyka słodkości. Moje ulubione rurki z kremem waniliowym... nie mogłam ich nie kupić. Czekolada? Bez niej się nie obędzie. I batonik na drogę. A może jeszcze cukierki snickers, mars, bounty, moja ulubiona mieszanka cukierków! W woreczku lądowało 20dag i humor był od razu lepszy. Oprócz tego słodkie jogurty, mmm... Dopiero kiedy moje pragnienia słodyczowe lądowały w koszu, kierowałam się po to po co naprawdę przychodziłam do sklepu. W domu dzieliłam słodycze na kilka dni, skrupulatnie wyliczałam cukierki ciastka, w równych ilościach na jakiś czas. Trzymałam je w sekrecie przed mężem. A później się do nich zabierałam. Okazywało się na koniec, że wyliczone na 3-4 dni porcje znikały w jeden. Mogłam wprost nie jeść nic innego.. Pod koniec ciąży trochę się to zatrzymało. Przytyłam 18kilo. MASAKRA. Po porodzie czułam się źle. Wysypało mi twarz krostami. stwierdziłam że tak być dłużej nie może... Znalazłam dietę niełączenia. Poczytajcie o niej, całkiem fajna z niej dietka. W kilka tygodni po porodzie zrzuciłam prawie wszystkie nadprogramowe kilogramy, zostały 3-4. I wtedy zaczął nawracać mój koszmar. Mogłam przez 2-3 tygodnie nie jeść słodyczy, ale gdy nadszedł dzień kiedy miałam na nie ochotę, to nie mogłam się pohamować. Zjadałam ich tyle, ile tylko mogłam zmieścić.Czekałam aż tylko mąż wyjdzie z domu. Wówczas się do nich dobierałam. Siedziałam tam jak świnia, opychając się do granic możliwości, coo zazwyczaj kończyło się biegunką lub wymiotami. Później znów nie mogłam na nie patrzeć, trzymałam się rygorystycznie diety i ćwiczyłam, a potem znów wszystko się waliło, bo nachodził mnie głód. Uważajcie, bo słodycze to nałóg taki sam, jak narkotyki. Myślisz, że z nim skończyłaś, a on wraca na chwilę, by dać znać o sobie, że wciąż tam jest, tam w tobie. Z tym nie jest tak łatwo wygrać. Tak jak przy każdym uzależnieniu trzeba się leczyć. Wciąż tego nie zrobiłam, ale planuję umówić się z terapeutą od uzależnień. Nie pozwolę, by słodycze kontrolowały moje życie i niszczyły wszystko co zdołam osiągnąć. Nie wspominając o ogromnych wyrzutach sumienia po każdym napadzie słodyczowego głodu..

Konto usunięte

2016-12-14 08:47

Również uwielbiam słodycze. Chociaż nie jem ich już w takich ilościach jak w przeszłóści . Nadal jednak jestem niepoprawnym czkeoladoholikiem i nie wiem czy kiedykolwiek się to zmieni. Najczęsciej kupuję gorzką Wedla z racji tego,że ma w sobie dużo kakao. No i polubiłam kremy do smarowania kanapek od Wedla. Jest ich kilka Niezły jest karmellove, ale najlepszy jest tradycyjny z mlecznej czekolady:

2016-12-03 22:02

Gdy u mnie pojawia się ochota na słodycze, to pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy - "czym bym mogla to zastąpić". Staram się dużo pić, piję tez sporo ziół żeby powstrzymać te ataki "głodu na słodycze". Najbardziej mi pomaga borówka czernicy jesli chodzi o poskromnienie łaknienia. polecam poczytać o niej więcej np. tutaj: https://www.doz.pl/ziola bo u mnie okazała się prawdziwym odkryciem. Druga sprawa, to posiadanie czegoś w torebce "na czarną godzinę". Np. jakiegoś zdrowego odpowiednika jak jabłko czy coś w tym stylu. Nie zawsze się udaje, nie zawsze jest sukces, ale walczę.