Od samego początku, będąc w ciąży, marzyłam, aby karmić piersią. Nigdy nie sądziłam, że mogę mieć takie intensywne pragnienie wobec tej czynności, która przyszła do mnie samoistnie. Większość swojego wolnego czasu w ciąży poświęcałam na zgłębianie wiedzy na temat dobroczynności matczynego mleka. Wczytywałam się w każdy artykuł poświęcony tej tematyce, nie po to by siebie do tego przekonać, lecz doskonalić wiedzę odnośnie szerokiego spektrum działania mleka matki na moje macierzyństwo. Wciąż uważam, że temat ten jest nieodkrytą studnią, pełną niesamowitych informacji, jaką doświadcza kobieta, za sprawą natury.
Instynkt podpowiadał mi, że karmienie piersią to najpiękniejsze chwile jakie może doświadczyć kobieta oraz dziecko, będąc blisko siebie. Tak blisko, że mój synek czuł się bezpiecznie oraz ja sama czułam się spokojna o niego, ponieważ był tuż obok mnie, czułam jego ciepło, bicie serca, mogłam obserwować jego reakcję, zachowania. Ta bliskość i czas, dłuugi czas karmienia to moment kiedy się poznajemy najlepiej jak się da. On wsłuchuje się w mój rytm, a ja staram się za nim podążać. Zależało mi na tym, aby to on czuł się na tym świecie najbezpieczniej jak się da. Troska jaką go otaczam to podstawowe moje zadanie jako matki i owe karmienie piersią daje mi poczucie, że spełniam to zadanie. Chciałam zaspokoić jego potrzeby, za równo potrzebę ssania, pozostałą z życia płodowego, jak i tę meta-fizyczną potrzebę bliskości. Droga mleczna nie zawsze była prosta, nie raz przechodziliśmy kryzys, nigdy jednak nie obwiniałam siebie, a ni dziecka za to. Uznawałam to za próbę mojej siły, kolejną naukę. Byłam w tym temacie zupełnie nowa, świeża. Moja mama i inne kobiety w otoczeniu kończyły wcześniej karmienie piersią. Często czułam, że może dotknąć mnie brak mleka, lecz za każdym razem kiedy pojawiał się kryzys, przychodził nowy pomysł na wyjście z problemu. Takie rozwiązania to przede wszystkim spokój, dostosowanie pozycji karmienia wobec dziecka, przyjmowanie wody.
Tak jak o siebie, chciałam dbać o dziecko, o jego odporność, która zależna była również ode mnie, od karmienia piersią. Za każdym razem, gdy mijał kolejny miesiąc drogi mlecznej, prosiłam o kolejny, dla poprawnego rozwoju układu trawiennego. Miałam, to szczęście, że synek nie doświadczył kolek, w dużej mierze, wierzę, że to dzięki mojemu spokojnemu podejściu oraz moim mleku.
Bardzo chciałam poznawać jego potrzeby, móc je odczytywać. Uważam, że bliskość jaką przeszliśmy dała mi ten przywilej, za każdym razem lepiej wiedziałam, jakie są jego potrzeby lub potrafiłam wykluczyć problem.
Jestem bardzo ostrożną mama, często nadto. Nieprzespane noce, to osobna, ciekawa historia, którą rozumieją mamy. Karmienie nocne było dla mnie priorytetem. Dzięki częstym, regularnym karmieniom, wiedziałam, że z maluszkiem jest wszystko w porządku. Zdrowie jest kolejnym aspektem którym się kierowałam wybierając karmienie piersią. Witaminy, minerały, zdrowe tłuszcze i przeciwciała, które dostarczam maluszkowi są budulcem dla jego rozwoju. Kiedy te potrzeby są zaspokojone, wierzę, że jego mały organizm, ma czas i niezakłóconą sposobność do rozwoju nowych umiejętności oraz poznawania świata.
Mój synek aktualnie ma 8 miesięcy, nie zamierzam kończyć tej drogi, chciałabym poszerzać wspólnie horyzonty, zwiedzać razem świat. Droga mleczna nam będzie towarzyszyć dalej. Przyjdzie moment niebawem, kiedy wrócę do pracy, lecz nie zrezygnuję tak łatwo z karmienia piersią. Doskonale wiem, że warto i tą drogę będę podążać, być może razem z Wami Lovi :) Pozdrawiam, Agnieszka