Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Konkursy #teamLOVI (394 Wątki)

KONKURS "Dzień z życia Mamy"

Data utworzenia : 2014-05-26 09:35 | Ostatni komentarz 2014-06-30 19:55

Redakcja LOVI

60792 Odsłony
540 Komentarze

Witajcie w wątku naszego WIELKIEGO KONKURSU z okazji DNIA MAMY! Poniżej – poprzez opcję „komentuj” zamieszczacie swoje zgłoszenia – teksty opisujące dzień z życia Mamy. Przypominamy, że tekst może zawierać max. 1800 znaków (liczone bez spacji) a każdy uczestnik może zamieścić tylko jedno zgłoszenie. Szczegóły konkursu Dzień z życia Mamy: http://lovi.pl/pl/karmienie-piersia/514 Powodzenia:-)

2014-06-02 07:59

Mój dzień jako mamy jest zwykły i niezwykły... Zwykły - wstaje jak kazdy, wypijam kawke jak kazdy, szykuje sniadanko jak kazdy, ale co sie rozni? no cóż... mój 3latek w sklepie potrafi mi powiedzieć "ale jesteś piękna mamusiu, tak bardzo cię kocham"... łzy się kręcą w kącikach oczu... młodszy roczniak jak tylko słyszy mój głos to biegiem do mnie leci, nie ma nikogo ważniejszego ode mnie, to ja mam to co dla niego najwazniejsze bo nie tylko dla niego gotuje, szykuje i bawie sie z nim, ale jeszcze karmie piersią :) mój dzień zwykle owocuje w niespodzianki, a to mój starszy wyskoczy z jakimś zaskakującym tekstem a to młodszy nauczył się czegoś nowego, a może tak jak ostatnio przespałam pierwszą całą noc i byłam tak zaskoczona jak jeszcze nigdy :) Najfajniejsze jest jeszcze to, że u moich synków nie ma żadnej zazdrości, oni się kochaja i ciesza jak siebie widzą, potrafią się już ładnie ze sobą bawić, za to jest dużo biegania, interesowania ich różnymi rzeczami, spacerujemy dużo. Od starszego synka dostałam pierwszą laurkę na dzień mamy i jestem tak z niej dumna, że chodzę jak paw z wysoko podniesioną głową :) JESTEM MAMĄ :) Może i jestem wykończona wieczorem, ale jak na nich patrzę i i słyszę to "mamo" albo "mamusiu" to nigdy w życiu bym tego nie zmieniła :)

2014-06-01 23:49

Jestem w 32 tygodniu i ciąży i już czuję się jak mama. Mój synek mocno mnie trenuje. Zazwyczaj pobudkę mam około 5, 6 rano (szczególnie wtedy kiedy mamusia za dużo się wieczorem soków opije). I choć tak bardzo nie chce się wstać, muszę zrobić spacerek do toalety i z powrotem do łóżka, żeby złapać jeszcze jakąś chwilę snu. Ponieważ zaczęło robić się ciepło często budzę już z lekko opuchniętymi stopami, bo nie może być za lekko :). Mój maluszek też czuje, że już się obudziłam i zanim wstanę daje znać, że on również nie śpi, rozciągając się w każdą możliwą stronę. W ciągu dnia, choć dla nie których to dziwne, często mówię do mojego synka, opowiadam mu co będziemy robić, gdzie pójdziemy, albo że tatuś przyszedł. Często też mu śpiewam i chyba mu się podoba, ponieważ wtedy tylko delikatnie mnie dotyka, nie rusza sie tak gwałtownie. Nigdy wcześniej nie potrafiłam sobie wyobrazić sobie jak to jest nosić takie maleństwo, a teraz to uczucie jest nie do opisania, jest tak cudowne, bo uświadamiasz sobie że nosisz pod sercem prawdziwy skarb. Już się nie mogę doczekać, gdy będzie z nami tu na zewnątrz :).

2014-06-01 21:48

Doświadczenie: niewielkie - 3 tygodniowe. Obiekt: głośny, żarłoczny ... ukochany. Dzień kończy się i zaczyna serią tych samych automatycznie wykonywanych przeze mnie ruchów. Płacz wywołujący reakcję łańcuchową: karmienie, tulenie, pielucha, lulanie.... Potem krótki sen i następnie znów noszenie, całowanie, odbijanie...Oczy podkrążone, wędrówki po domu, kołysanki. Pomimo zmęczenia, niewyspania chłonę każdy grymas, wyczekuję uśmiechu. Patrzę w te maślane oczy, miziam pyzate poliki. Mogłabym go zjeść, to moje słodkie 3,5kg szczęścia.

2014-06-01 21:28

Ktoś kopie mnie w brzuch i macha rączkami, otwieram oczy. Ziemek radośnie zerka w moją stronę. Zerkam na zegarek. 4:30. Nieźle. Koniec spania. Synek ma ochotę na zabawę. Spogląda na sufit. Tam jego ulubiona karuzelka, czyli wielki ozdobny wentylator, na którym mama zawiesiła księżyc z pozytywką. Rozkręcam. Potem jest samolot na ramionach mamy, masowanie-całowanie brzuszka, przytulanie i wygłupianie, gadanie, tęcza uśmiechów od mamy do synka i z powrotem. Oto rytuały poranka. Ok.6:00 pierś ląduje w ustach Ziemka. Próbuję kimać. Głaszczę po głowie. Potem, gdy Ziemek uraczony mleczkiem zapada w sen, mam czas na poranny prysznic. Zbieram po drodze rzeczy do prania, sprzątam, myję się, ogarniam. Gdy synek się budzi, czas na ponowne smoktanie. Umiem już jeść lewą ręką i właściwie robię mnóstwo rzeczy podczas karmienia. Następnie odbijanie, przewijanie, bujawa, niuniawa, Mamy swój meta język. Nowe słowa rodzą się z miłości. Wkładanie piąstek do buzi zajmuje trochę czasu ;) ślinienie się, zabawy przy lustrze. Spacer zawsze jest miły. Ziemek słodko niunia, a mama pogrąża się w oceanie własnych myśli. Zieloność parku i śpiew ptaków dobrze robi na duszę. Dziś biegła też wiewiórka, pan z pieskiem i kilku młodych joggerów. Zawsze, gdy mijamy młodego chłopaka zastanawiam się, jaki będzie mój syn za kilka..naście lat. I marzę, żeby po prostu był dobrym, szczęśliwym człowiekiem i umiał kochać. Wracamy. Werandowanie, karmienie, obiad jak się uda. Noszenie maluszka, śpiewanki-utulanki, czytanie, oglądanie. Zabawa grzechotkami. Pakowanie do buzi paluszków mamy. Przebieranie, przewijanie. O już niedlugo będzie tata. Jak dobrze ;-) Gdy przychodzi jest dużo radości. Dulka - psia siostra Ziemka cieszy się mocno z nami. Mama karmi. I Ziemka przejmuje tata. Znikam. Co dzisiaj w M jak miłość...nie wiem, znów zasnęłam. Ale już o 22 mnie obudzą na karmienie i potem znowu za dwie godziny i znowu, aż do poranka. Najważniejsze, że Ziemko będzie szczęśliwy, że jest przy nim mama, że ma blisko swojego cycusia, że może patrzeć na jego uśmiech, że umie go wywołać, na małej, bezbronnej twarzy. Dzień z życia mamy to dzień pełen pracy, trosk i wysiłku. To dzień, który po brzegi wypełnia miłość, i mimo zmęczenia, które czasem odcina prąd...czuje się głównie szczęście. Każdy dzień z życia mamy to nagroda patrzenia na cud i pewność, że odkąd Ziemek pojawił się na świecie, ten świat już nigdy nie straci dla mnie kolorów!!!

2014-06-01 21:06

Mój dzień z moim 5letnim synkiem wraz z Drugim dzidziusiem w brzuchu które ma przyjść na koniec roku wyglądał całkiem ciekawie. Pobudka o około 8.30 buziakiem od synka i poranna toaleta. Na śniadanie Kanapki dla synka z ogórkiem i do tego herbatka. Zabawa z Patrykiem na dworku. Powrót i przygotowanie ulubionego rosołku i drugiego dania Patryka (kotlety z kurczaka z warzywami) i po obiedzie czas na popołudniowy spacerek rodzinny. Po powrocie zabawa przed domem z dzieckiem. kolacja, kąpiel i czytanie książki Patrykowi do snu

2014-06-01 19:48

W związku z tym że każdy dzień z moim synkiem jest niesamowity i zaskakujący choć nie zawsze jak z bajki bo i zdarzają się dni gdzie jest naprawdę ciężko z płaczącym niemowlakiem który akurat ząbkuje i ma gorszy dzień to i tak nie oddałabym żadnego z tych dni spędzonych razem . Bardzo ciężko wybrać ten jeden jedyny konkretny więc opiszę dzisiejszy dzień 1 czerwca 2014 roku. Pierwszy nasz wspólny Dzień Dziecka z Jasieńkiem :) W związku z tym że Jaś uwielbia zwierzątka i uwielbia je oglądać wszędzie , na żywo w książeczkach w telewizji choć ma dopiero 10 miesięcy to już zauważyliśmy jego fascynacje światem przyrody i zwierząt postanowiłam że opisze nasz dzisiejszy dzień Dzień Dziecka spędzony z nami na spacerku i w Zoo . Choć rano mieliśmy jeszcze wątpliwości czy w ogóle gdzieś się wybierzemy bo oboje z Jasiem walczyliśmy z zapaleniem oskrzeli ale na szczęście okazało się że nie ma gorączki i możemy na trochę jednak wyjść z domu .Zjedliśmy śniadanie i decyzja była szybka że będzie to Zoo wiec zrobiliśmy sobie wycieczkę do Zoo . A jakie cudowne uczucie było oglądać roześmiana buźkę mojego Jasia i śmiejące się oczka do zwierzątek które akurat spotykaliśmy i oglądaliśmy. A już największy pisk radości był przy małpkach och jak on się cieszył na ich widok aż miło było na niego popatrzeć. Potem przez popołudnie musieliśmy na zmianę udawać małpki i inne zwierzątka. A jego głowa chodziła tylko na prawo i lewo. A nam zwierzątka towarzyszą na każdym spacerku gdyż mamy je poprzypinane do wózka nie wszystkie co prawda ale te ulubione czyli owieczkę i krówkę. Resztę naszej gumowej zwierzyny mamy w domu już zrobiona zagrodę i czasem wspólnie z mężem siadamy i robimy dla Jasia teatrzyk który on wprost uwielbia . Po Zoo poszliśmy jeszcze do parku na spacer i pooglądać kaczuszki nad stawem , Jaś załapał się na jakiś konkurs z okazji Dnia Dziecka ale że był za malutki dostał w nagrodę pocieszenia cudnego misia za to że ślicznie uśmiechał się do Pani prowadzącej konkurs .I zaliczyliśmy jeszcze z Jasiem wejście do klubo -kawiarni dla rodziców z dziećmi super sprawa dzieci mają 3 sale zabaw a rodzice mogą sobie spokojnie przy kawie i ciachu porozmawiać. Na miejscu znajduje się tez galeria prac dzieci które odwiedziły to miejsce i my jesteśmy już nim zauroczeni. Po powrocie do domku był czas na popołudniową drzemkę i obiadek , potem zrobiliśmy wspólnie teatrzyk w którym Jaś dzielnie uczestniczył co i rusz zabierając nam jakieś zwierzątka z zagrody mając przy tym wiele uciechy i frajdy. A teraz już po kąpieli , kolacji i całym niezwykle dla niego intensywnym dniu , leży już w łóżeczku a tata czyta mu bajeczkę o krówce a potem moja kolej na karmienie Jasia i tak skończy nasz pierwszy dzień dziecka. A i jeszcze żeby nie było tak różowo trzeba po karmieniu poda Jasiowi leki a to już naprawdę nie jest proste zadanie. Myślę że z mojego synka wyrośnie z niego dobry człowiek kochający przyrodę , ludzi i zwierzęta. Cudownie mieć w domu dziecko a jeszcze cudowniej w sobie zachować odrobine z dziecka i życie staje się piękniejsze i o wiele prostsze . Kochamy Cie Jasiu tata i mamusia Małgosia <3 i oby wszystkie dni w naszym życiu były takie cudowne jak ten :) Na ostatnim zdjęciu widoczny miś to jego nowy przyjaciel który został przyjęty do naszej rodziny właśnie dziś i mysle że będzie to nowy przyjaciel mojego synka.

2014-06-01 19:17

DZIEŃ Z ŻYCIA MAMY-Zwyczajnej Mamy:) Codziennie rano pobudkę Mamie robi tata,który daje buziaka przed pójściem do pracy:)Za raz potem budzi się moja córeczka Julka,która od razu przechodzi na moje łóżko.Chwilę się wygłupiamy,rozmawiamy z Kubusiem-moim synkiem który jest jeszcze w brzusiu.Potem jest czas na ubranie się,poranną toaletę i śniadanie-oj czasem idzie to opornie i muszę się napracować,żeby śniadanie było zjedzone.Po jedzonku Julka zajmuje się chwilkę swoją zabawą-układa puzzle,maluje malowanki,a ja w tym czasie w tempie ekspresowym sprzątam dom-no nie ma wyjścia!Przed obiadem wychodzimy na podwórko (jeśli pogoda pozwala),spacerujemy,bawimy się na przydomowym małym placu zabaw,a jeśli pada to kreatywnie bawimy się w domu.Nie ma czasu usiąść bo Juleczka tak błagalnie prosi "Mamusiu pobawisz się ze mną".Kolejny obowiązek mamy to obiadek.Przygotowanie obiadu to wbrew pozorom wyzwanie,szczególnie jak należy dogodzić i tatusiowi i córuni:) Po obiedzie Juleczkę odwiedza jej kolega.Ona mówi,że to jej chłopak heh więc mój zięć:) wtedy mam chwilę odpocząć,zająć się swoimi pasjami (mając dzieci cały czas na oku),poleniuchować.I tak po południe biegnie w oczekiwaniu na przyjazd taty z pracy,na drobnych obowiązkach,czasem ktoś wpadnie na ploteczki.Powiem Wam,że czasem to mam dość tej rutyny,bo czynności dzień w dzień się powtarzają,ale patrząc na moją córkę i jej uśmiech,na to że jesteśmy pełną i zdrową rodzinką taka rutyna może trwać!To moja Juleczka sprawia,że chce mi się wstawać każdego dnia i to ona sprawia,że mój dzień jest kolorowy,nie szary! Tak to u mnie w skrócie wygląda:)

2014-06-01 16:56

Witam Jestem mamą prawie 6 letniej Nicoli i 10 letniego Aleksandra. Są oni dla mnie i męża największymi skarbami na świecie. Obecnie czekamy na kolejnego członka rodziny :) Mój dzień jest zawsze taki sam - niestety mąż niewiele mi pomaga /jest osobą niepełnosprawną i porusza się na wózku inwalidzkim/ w ogarnięciu wszystkiego. Budzę się około 6.30 i do godziny 7 staram się przygotować dzieciakom i mężowi śniadanie, ubrania i samej przygotować się do wyjścia. O siódmej budzę moje skarby. Na ósmą jedziemy do szkoły syna i przedszkola córki /córka również jest niepełnosprawna i do szkoły jeszcze nie chodzi/. Po 8 wracam do domu gdzie mam chwile aby zjeść, a następnie pomagam mężowi się ubrać. Koło 10 zostaję w domu sama i zazwyczaj do 14 mam czas na ogarnięcie bałaganu, obiad i zakupy. Koło 15 odbieram dzieciaki i w zależności od dnia pędzę z nimi na basen, judo, zbiórkę zuchową bądź też zajęcia wspomagające rozwój u córki. Zostaje jeszcze odrobienie lekcji z synem i zabawa z córką :) Koło godziny 19 jemy kolację tak aby o 20 dzieci były gotowe do spania. Córka zasypia zaraz po 20 a syn ma jeszcze czas na obejrzenie ulubionego Galileo :)) Ja w tym czasie padam z nóg ale jestem niezmiernie szczęśliwa że ich mamy bo kiedyś, po wypadku męża, jakiś mądry Pan doktor powiedział nam "proszę się przygotować że dzieci Państwo mieć nie będą". A my mamy i na przekór jemu czekamy na trzecie :)) pzdr