Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Konkursy #teamLOVI (394 Wątki)

KONKURS <b>"Karmienie to nie problem"</b> (Zakończony)

Data utworzenia : 2018-06-13 09:37 | Ostatni komentarz 2018-07-17 12:08

Redakcja LOVI

16017 Odsłony
574 Komentarze

Zapraszamy Was do wzięcia udziału w konkursie, w którym do wygrania czeka aż 110 nagród, w tym 10 laktatorów elektrycznych Expert! Zadanie konkursowe: Napisz, jaki problem z karmieniem piersią uważasz za najtrudniejszy dla mam karmiących piersią i jakie masz pomysły na jego rozwiązanie. Konkurs trwa do 27 czerwca. Pamiętajcie, że zgłoszenia bez uzupełnionych danych w serwisie, nie będą brane pod uwagę.

2018-06-14 13:26

Zgadzam się z poprzedniczkami że problemem są małe sutki, i przede wszystkim czas. Ja spodziewam się dopiero mojego pierwszego dziecka za kilka tygodni z obserwacji innych matek zwróciłam uwagę że dziecko bardzo często przysypia dostawione do piersi. Nie dojadą i budzi się zaraz po odłożeniu do łóżeczka co powoduje nie małą frustrację wśród zmęczonych mam. Dla mnie idealnym rozwiązaniem w jednym i drugim przypadku jest używanie laktatora i co za tym idzie dobra butelka od pierwszych dni życia aby zachować odruch ssania. Czy to rozwiązanie się sprawdzi zobaczę za kilka tygodni jak moja dzidzia przyjdzie na świat:-)

2018-06-14 13:23

„Idąc na spacer zabierz ze sobą mleko modyfikowane! To wstyd karmić w miejscu publicznym!”. Nie ma nic bardziej naturalnego od karmienia piersią, niestety w dzisiejszym świecie z telewizji oraz prasy (nie tylko tej przeznaczonej dla przyszłych rodziców) bombardują nas wszelakie reklamy uśmiechniętych bobasów oraz zadowolonych mam które to podają im butelkę z rozrobionym mlekiem modyfikowanym. Dlaczego karmienie piersią nie jest w takim stopniu propagowane oraz reklamowane? Chodzi o widoczną pierś mamy? Oj… nie tędy droga! Choć sama słyszę wiele rad, by wychodząc na spacer zabierać ze sobą wodę i mieszankę, by rozrobić mleko i podać je mojej córeczce na spacerze, bo przecież gdzie ja tam „cycek wystawiać będę”. Najlepiej gdyby kobieta karmiąca schowała się do toalety czy przykryła kocem, by oszczędzić sobie spojrzeń a ciekawskim rozrywki i gadania. A Czy Ty drogi gapiu, kupisz sobie obiad i skonsumujesz go w toalecie, bądź nakryty kocykiem? Nie..? A więc daj żyć innym i daj zjeść normalnie :) A Ty droga mamo, nie przejmuj się spojrzeniami. Jeden problem zazębia się z innym, i tak wkoło Macieju. A widząc mnie, karmiącą na ławce w parku słyszę.. : „To Ty nadal karmisz???” - eeeee? Przecież moja córeczka ma dopiero 4 miesiące, to wręcz początek naszej drogi mlecznej, gdzie tam koniec.. Więc skąd takie komentarze? A stąd, że pokolenie naszych rodziców często sięgało po mleko modyfikowane, rezygnując z dumą z karmienia piersią. Szkoda, ale takie były realia. Być może wszystko to było spowodowane zbyt krótkim urlopem macierzyńskim, czy mediom które czarowały na ten temat z każdej strony. Podobny przykład „cukier krzepi” czy „dietę rozszerzamy od 4 miesiąca życia”. Tymczasem najnowsze zalecenia WHO donoszą, by mleko mamy było jedynym pokarmem dziecka do ukończenia 6 miesiąca życia, a cukier wcale nie jest zdrowy i nie powinno się go zbyt wcześnie włączać do diety dziecka. A więc drogie mamy, nie krępujmy się karmić tam gdzie chcemy, przecież karmienie piersią to najbardziej naturalna rzecz pod słońcem. Nie dajmy się zwieść ani zmamić słowami „masz za mało mleka!”. Jesteśmy w końcu ssakami, a nikt z nas nie słyszał by żyrafa podawała swojemu maleństwu mleko dzika, a dzik mleko krowy, gdyż ma go za mało. Każda mama jest w stanie wykarmić swoje potomstwo. A proces ten zaczyna się w głowie. Nie przepajamy dziecka wodą, by je „przepłukać”, nasze mleko gasi idealnie pragnienie, pomimo upalnych dni. Według badań, kobieta która nie urodziła, ale opiekuje się maluszkiem może wywołać u siebie laktację :) Natura jest piękna i niezwykle mądrze to skonstruowała. Wraz ze znajomą zorganizowałyśmy w naszym małym mieście sesję zdjęciową mam karmiących oraz tych noszących w chustach :) Która odbędzie się już jutro. Każda z nas będzie miała wykonane zdjęcie solo, karmiąc swojego maluszka oraz zrobione zostanie zdjęcie grupowe. Już nie potrafię się doczekać rezultatów. Zdjęcia wystawimy na własny koszt na pikniku rodzinnym w naszym mieście. Choć nie jesteśmy poczytnymi blogerkami, nie mamy sponsorów, mamy chęci i jesteśmy zaangażowane - chcemy propagować i reklamować karmienie piersią, by dawać przykład i pokazywać, że KARMIENIE TO NIE PROBLEM! :) A więc mamy, nie krępujmy się i pokonajmy strach, mamy prawo karmić tam gdzie chcemy, bo najważniejszy jest nasz maluszek i jego potrzeby. Buziaki :* <3

2018-06-14 13:21

Jestem w 6 miesiącu ciazy, wiec wiem ze jeszcze pare tygodni przede mna zanim zacznę karmić piersią. Ale wiecie co ? Boje sie i to przeogromnie. Chciałabym dać swojemu maleństwu od samego początku to co najlepsze dla niego, czyli moje mleko. Ale coraz częściej słyszę ze nie dam rady. Moja babcia nie miała pokarmu, jej córki a moja mama i ciocia tez. Podobno:) podobno bo moja mama twierdzi ze nie chciała sie męczyć ze mna ze gryzlam ze wszystko ja bolało. I karmiła mnie od samego początku krowim mlekiem, dajecie wiarę ? I teraz wszyscy dookoła wmawiają mi ze ze mna bedzie tak samo. I to jest najgorsze moim zdaniem. Wmawianie komuś czegos. To ta bariera psychiczna sprawia ze masz ochotę sie po drodze poddać. A przecież życie to nie droga usłana różami. Wiem o tym doskonale bo tak bardzo pragnęłam i dalej pragnę tego dziecka ze nie wątpiłam w to nigdy ze zostanę matka mimo kolejnych poronień po drodze. A teraz gdy w końcu moge powiedzieć : niedługo będę matka i to najlepsza matka jakakolwiek widział swiat to boje sie ze dam rady. Ale wierze w to ze podołam temu zadaniu które przede mna:) tyle juz pokonałam, wiec mam nadzieje ze dam radę z kamieniem piersią takim wyczekanym przeze mnie. Ze podołam palaczom, krzykom, ponagryzanym brodawkom, bólowi, złemu samopoczuciu , ciągłej nauki siebie nawzajem. Bo przecież najedzone dziecię to szczęśliwe dziecię ! A szczęśliwe dziecię to jeszcze bardziej szczęśliwsza mama! Trzymajcie kciuki :)

2018-06-14 13:15

Moim zdaniem, jednym z najtrudniejszych problemów z jakim muszą się zmierzyć niektóre kobiety karmiące piersią jest zbyt szybko wypływający pokarm i krztuszenie się przy tym dziecka. Sama musiałam się z tym zmierzyć, czesto miałam czarne myśli i obawiałam się o życie dziecka. Karmieniu towarzyszy ogromna presja. Niejednokrotnie chciałam się poddać i karmić dziecko odciąganym swoim mlekiem, ale strach, że niedługo pokarm zaniknie był równie wielki jak ten przed zakrztuszeniem. Wiem, że mleko matki jest dla dziecka najlepsze dlatego, mimo strachu postanowiłam to przetrwać. Ogromną rolę przy moim sukcesie odegrało wsparcie rodziny i męża. Przez pierwsze dwa miesiące wszyscy się starali, aby przy karmieniu ktoś był obok mnie, to bardzo mi pomogło. Kolejnym bardzo ważnym elementem była odpowiednią pozycja przy karmieniu, karmiłam córkę prawie pionowo i to zmniejszyło częstość zakrztuszeń. Moja rada ? Przede wszystkim dużo o tym rozmawiać, bo człowiek musi się wygadać. Nie bać się prosić o pomoc i obecność kogoś przy karmieniu. Myśleć pozytywnie i wbić sobie do głowy, że wiele dzieci się krztusiło pokarmem, żyją i z tego wyrosły. Znaleźć najkorzystniejszą pozycję karmienia i się nie poddawać, bo dziecko potrzebuje spokojnej i szczęśliwej mamy, a nie wiecznie zmartwionej. U nas krztuszenie skończyło się w połowie 4 miesiąca i do dziś karmię piersią, narazie nie planuje przestać i jestem szczęśliwą mamą:)

2018-06-14 13:11

Witam Was Mamusie! Po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, ze największym problemem przy karmieniu piersią jest NIEWIEDZA. Można by oczywiście doszukiwać się pośrednich przyczyn problemów takich jak wklęsłe brodawki, pogryzione brodawki, mała laktacja, przyjmowanie leków itp. jednak w dzisiejszych czasach na większość tych problemów istnieją gotowe rozwiązania. Wystarczy skorzystać z pomocnych urządzeń jak na przykład laktator oraz wiedzy położnych lub doradców laktacyjnych. Naprawdę nie jest wstydem się pytać o takie rzeczy, każda z nas kiedyś karmiła lub będzie karmić pierwszy raz i nikt nie rodzi się z ta wiedzą. To jak jazda samochodem, trzeba po prostu się tego nauczyć! A co w sytuacji gdy Mama nie chce karmić? Bo się wstydzi w miejscu publicznym, bo boi się ze jej ciało ulegnie deformacji (co powie mąż?) Tutaj też rozwiązaniem jest wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza! Zacznijmy od tego, że kiedy kobieta rozważy wszystkie za i przeciw najprawdopodobniej dojdzie do wniosku ze więcej jest tych "za" a koniec końców najważniejsze jest dziecko. Tylko trzeba wiedzieć, że żadne mleko nie da dziecku tyle dobroci co matczyne, że odporność wynika z przyjęcia immunoglobulin z mlekiem matki, ze mleko matki zawsze jest swieże i idealnie podgrzane, ze można kupić chustę do karmienia aby nie wzbudzać niepotrzebnej sensacji albo nawet zrobić ja z fartuszka kuchennego, ze doradca laktacyjny powie Ci jak karmić aby piersi zachowały kształt. Wspaniale jest żyć w takich czasach kiedy karmienie piersią nie stanowi tematu tabu i wystarczą chęci aby dać swojemu Dziecku to co najlepsze, cieszmy się z tego i korzystajmy z pomocy specjalistów i urządzeń wspomagających! Pozdrawiam Mamy i cale Lovi! Natalia Michalska ( 22 tydzień- ciąża pierwsza i oby nieostatnia) <3

2018-06-14 13:11

Największy, najtrudniejszy problem dla mam które dopiero zaczynają mleczną przygodę to przede wszystkim nawały i zastoje pokarmu. Sama tego doświadczyłam przy pierwszym dziecku 7 lat temu i to było najgorsze dla mnie: Maleństwo wymagające ciągłej opieki i troski oraz ja, wiecznie z laktatorem w ręku przez nawał pokarmu, samopoczucie jak przy grypie i gorączka 40 stopni a piersi jak kamienie. Niestety nie miałam tyle szczęścia by ktoś mógł mi wtedy pomóc to był czas gdy nie miałam internetu a wiedzę czerpałam z ulotek i plakatów w szpitalu. Zdecydowanie zbyt mała to była pomoc. Teraz gdy jestem mamą po raz drugi (od pół roku) wiem jak można przeciwdziałać zastojom pokarmu. Po pierwsze gdy tylko poczujemy przepełnione piersi musimy działać! (nie bój się że jak odciągniesz pokarm to maluszek nie będzie miał później co jeść piersi produkują na bieżąco) mleko należy odciągać laktatorem do uczucia ulgi a nie do opróżnienia całej piersi (to był mój błąd przy pierwszym dziecku przez co nakręcałam laktację jeszcze bardziej) przez ten czas możemy rozmasowywać pierś by pomóc jej się opróżnić do momentu ulgi i zejścia uczucia kamiennej, betonowej piersi. Trzeba to robić za każdym razem i mi naprawdę pomogło aż do stabilizacji pokarmu (mleka tyle ile dziecko potrzebuje) Jeżeli czujesz że sama nie poradzisz sobie z problemem znajdź CDL certyfikowaną doradczynię laktacyjną, ona pomoże! Przy drugim dziecku nawały i zastoje przeszłam dobrze, wiedziałam co robić, jednak teraz jestem na etapie problemu dotyczącego nieefektywnego ssania mojego syna Marcela 6 miesięcy. Mieliśmy tygodniową przerwę w karmieniu przez mój antybiotyk, laktacja utrzymana jednak mały odrzucił pierś ale nie moje mleko. Co najlepsze nie chce żadnego innego, tylko moje, nawet gdy jest bardzo głodny czeka na butlę mleka z piersi mimo że ma proponowane mm na pierwszy głód. Wiem że chcę karmić jeszcze pół roku :-) a elektryczny laktator jak marzenie mój ręczny ledwo wyrabia normę i daje radę tak samo moja drętwa ręka ;-)

2018-06-14 13:07

Największy problem? Właśnie przekonanie, że karmienie nie jest problemem. Często niestety jest pokazywane jako łatwe i prztmyjemne a przecież dla większości kobiet tak nie jest... córkę karmiłam tylko 6 tygodni, pokrwawione brodawki, placz z bólu przy każdym karmieniu i położna która tylko powtarzała: " karmić, karmić i jeszcze raz karmić, ma boleć i tyle...." niestety przez to moja psychika wysiadała i zamiast cieszyć się macierzyństwem, ja tylko płakałam ze strachu przed kolejnym karmieniem. 2 dni temu urodził się synek i jestem pełna obaw czy uda mi się dłużej karmić. Myślę, że laktator bardzo by mi pomógł przetrwać te trudne chwile w karmieniu. Pozdrawiam

2018-06-14 13:01

Jestem mamą dopiero od trzech tygodni. Nie ukrywam, że bardzo chciałam i nadal chce i walczę o to ze wszystkich sił i na wszystkie możliwe sposoby żeby karmić piersią. Pierwszy problem napotkałam już w szpitalu. Poród odbył się nie tak jak chciałam siłami natury lecz po ciężkim męczącym dniu bez właściwej i prawidłowej akcji porodowej cięciem cesarskim. Więc swoją córeczkę w pierwszej dobie nie miałam jak przystawiac ze względu na okropne bóle i dren. I juz nalam się że będą komplikacje z tego tytułu... Jednak nastawiona pozytywnie próby zaczęłam w następnej dobie - i tu niespodzianka. Położne przyniosły bobasa i tyle było z instrukcji i pomocy. Problemy na starcie były dwa - po pierwsze dzidzia wyrwana ze swojego środowiska 4 dni przed planowanym porodem, nie za bardzo umiała ssać, i po drugie - mój dość spory biust i płaskie brodawki (przyduszalam dziecko zamiast je karmić - pokazywałam położonym i nie widziały problemu - było mi nie wygodnie nie wspominając już o komforcie mojej malutkiej córeczki) .. Położne owszem niby się interesowały i przychodziły co jakiś czas pytać czy wszystko gra i jak idzie ale mam wrażenie że na odpowiedzi nie bardzo się skupialy - tłumaczyłam że coś jest nie tak bo dziecko nie jadlo a one tylko w kółko powtarzały że dziecko musi jeść, że mam wybudzać jesli spi pokazały nawet jak męczyć dzidzie żeby sie budzila tylko że te metody były super na zasadzie że dziecko się wybudzalo a po przystawieniu w momencie zasypialo lub się tak denerwowalo że nie dało rady w spokoju zassac i zacząć jesc. Więc dokarmialam tymi ichniejszymi buteleczkami z mlekiem chociaż wiedziałam że mam siare i że powinno to wszystko bez problemu "ruszyc". Oprócz ciągłej krytyki że dziecko nie je, i dawaniu mi delikatnie do zrozumienia że się do niczego nie nadaje nie otrzymałam prawie żadnego wsparcia. Dosłownie 3 panie na cały mega obszerny personel cokolwiek próbowały - jedna pokazała że mam robić z piersi kanapkę (przy moim biuście się to nie sprawdziło) - ale zamiast poczekać i sprawdzić czy ta metoda w ogóle się sprawdza i czy dziecko w końcu zacznie jeść no to pokazała i tyle. Zaś inne jak pytamy i pokazałam te "kanapke" to dostałam nagane że jaka kanapkę że absolutnie nie itd - w skrócie każda co innego więc miałam taki misz masz w głowie i wyrzuty sumienia że naprawdę byłam na skraju załamania ... A godziny leciały a dziecko nie jadlo.. Więc kolejny obchód i zaś to samo.. dziecko nie je, ma jeść, prosze przystawiac bla bla i tyle. Brak konkretów. W końcu druga Pani sie zlitowala i na moje prosby i blagania i prawie płacz że ja po cesarce, wszystko boli że mi ciężko a mała nie je , to pokazala mi super pozycje do karmienia spod pachy (dopiero w 3 dobie!!). Ale dalej byl problem no bo moja piers nie wyrobiona do tego typu zadan specjalnych więc Wiki nie jadła tak najnowszych oczekiwali ale byl w końcu jakis postęp... w szpitalu spędziłam 6 dni i na dwa dni przed wyjściem jedna z położnych zapytała mnie czy próbowałam kapturka - wcześniej oczywiście takie pytanie padło tylko że nikt się nie zainteresował że kapturek jakim dysponowałam był za duży a się finalnie okazalo że w szpitalu są kapturki na próbę!! Więc trzecia Pani położna dała mi ten mniejszy kapturek na próbę i dzięki temu wszystko udalo się uratować. Karmię dalej dzięki kapturkom bo ciężko mi jeszcze dzieciątka oduczyć ale przynajmniej je i to jest najważniejsze chociaż wolałabym bezpośrednio... będę o to walczyć! Kolejnym problemem to wizyta patronazowa w przychodni. Bo dziecko nie przybrało tyle ile statystycznie powinna więc tak oczywiście nie może być- znowu jakieś ocenianie między wierszami i nakaz dokarmiania własnym mlekiem odciaganym laktatorem (który niestety pozostawia wiele do życzenia i płakałam używając go) ale z butelki czego się bardzo obawiam bo z butelki jest łatwiej.. wreszcie przybrała tyle ile powiedzmy powinna a nawet więcej więc postanowiłam butelkę odstawić z obawy że odzwyczaje ją od ciezkiej pracy jaką jest niewątpliwie ssanie piersi. Nie wiem czy dalej przybiera jak należy ale je troszkę dłużej więc mam nadzieję że też więcej (dzisiaj się okaże z resztą.. więc trzymajcie kciuki!). Pracujemy też nad innymi pozycjami i uczymy się siebie wzajemnie. Walczymy o naszą bliskość i o to żebyśmy jak najdłużej korzystały z tego czym mnie natura obdarzyła czyli możliwością karmienia piersią. Kolejna niedogodnościa są także poranione brodawki - kilka razy nawet do krwi.. na szczęście zaopatrzona w maści walczę o ich kondycję i ani myślę przejść na mm! Przez to co mnie spotkało miałam kilka kryzysów, obawy że mam zastój, że może nie płynie mleko w takich ilościach jakich powinno etc ale dzięki wsparciu mojego męża, mojej mamy i wspaniałej położnej która nad nami czuwa pokonałam strach, odrzuciłam złe myśli, pije herbatki i jem femalticer żeby podkrecac laktacje i wiem że dam radę - muszę! Dla mojej kochanej córeczki! W żadnej chwili nie stwierdze żeby karmienie piersią było PROBLEMATYCZNE - to są naprawdę cudowne chwile jakie spędzam z moją córeczką i wiem, że wypracujemy sobie najlepsze metody aby czerpać jeszcze więcej korzyści z karmienia piersią! Wszystkim mamom życzę wytrwałości, a tym Paniom ktore za krótka lub ciut dłuższą chwilę zaczną swoja przygodę z karmieniem odrazu podkreślę - to jest cudowne i nie ma się czego bać a w szpitalu musicie walczyć o swoje! W przypadku jakichkolwiek obaw, wątpliwości, braku informacji- pytajcie i bądźcie w tym mega konsekwentne a wręcz.... upierdliwe aż pomoc otrzymacie na jaka czekacie. Nie pozwolcie sobie wmówić że jest coś z wami nie tak, że nie umiecie, że za rzadko, że za mało, że źle itd. Bo latwo sie zalamac i stracic wszystko na starcie a tego robić nie warto!!! Ja byłam zbyt wyczerpana i niestety żałuję że nie tupnelam nogą bo być może by bardziej położne wywiązywaly się ze swoich obowiązków. Powodzenia wszystkim- trzymam kciuki i życzę powodzenia w tej cudownej podróży życia jaka jest macierzyństwo no i karmienie piersią!!!