Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Konkursy #teamLOVI (394 Wątki)

KONKURS <b>"Karmienie to nie problem"</b> (Zakończony)

Data utworzenia : 2018-06-13 09:37 | Ostatni komentarz 2018-07-17 12:08

Redakcja LOVI

16041 Odsłony
574 Komentarze

Zapraszamy Was do wzięcia udziału w konkursie, w którym do wygrania czeka aż 110 nagród, w tym 10 laktatorów elektrycznych Expert! Zadanie konkursowe: Napisz, jaki problem z karmieniem piersią uważasz za najtrudniejszy dla mam karmiących piersią i jakie masz pomysły na jego rozwiązanie. Konkurs trwa do 27 czerwca. Pamiętajcie, że zgłoszenia bez uzupełnionych danych w serwisie, nie będą brane pod uwagę.

2018-06-15 08:56

Jestem dopiero w pierwszej ciąży więc nie mam porównania dla tego uważam że najgorsze będzie dla mnie to czy dziecko na pewno najada się na tyle aby mu wystarczyło i czy oby na pewno dobrze to robię aby mu w a zatem sposób nie zaszkodzić. Czy mam tyle pokarmu ile potrzeba ? . No i wyjście chodźmy do lekarza do których chodzę dość często A nie zawsze można zabrać dziecko A oni w tym czasie musi coś jeść. Rozwiązaniem dla mnie byłby laktator idealny na każde moje wątpliwości dla tego takiego urządzenia szukam . Mogłabym sprawdzić ile mleka ściągnęłam i ile dziecko wtedy zjadło. I jeśli chciałabym wyjść bez problemu wiem że dziecko nie będzie głodne bo zostawiłam mu swój własny pokarm i mogę wszystko załatwić na spokojne .

2018-06-15 08:48

Mówiąc, że walczyłam z karmieniem piersią, jest dużym niedopowiedzeniem. To jedna z najtrudniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłam. I jedna z najbardziej stresujących. Mój poród bez znieczulenia okazał się mniej bolesny i mniej traumatyczny, choć trwał półtora dnia. Ale to był "spacerek" w porównaniu do tego, co nastąpiło później. Karmienie piersią, podobnie jak narodziny, jest bardzo bolesne, z wyjątkiem tego, że poród musiałam wytrzymać jednorazowo, a karmienie piersią jest kilkunastomiesięczną częścią mojego życia. Od chwili urodzenia moje dziecko miało wielki ssący instynkt (co świadczy o tym, że szybko zniszczyła moje sutki), ale miałam ogromny problem, aby uzyskać przyzwoitą ilość mleka. I tak zaczęła się walka. W ciągu 24 godzin po powrocie ze szpitala udaliśmy się do pediatry na nasze pierwsze spotkanie i okazało się, że dziecko straciło na wadze. To jest normalne do pewnego stopnia, ale lekarz zmartwił się, gdy powiedziałem, że karmienie piersią nie idzie dobrze. Chciał, abym wróciła za trzy dni, żeby sprawdzić, czy nadal moja córka traci na wadze. Wtedy lekarz powiedział mi, że ma nawet oznaki odwodnienia. Postradałam zmysły, bo zdałam sobie sprawę, że jest bardzo źle. Mój lekarz zaproponował mi podanie butelki, a moja córka w ciągu kilku minut wyssała wszystko. To złamało moje serce. Była głodna. Nie chciałam się jednak poddać, poczekałam, aż moje sutki będą w lepszym stanie (były krwawiące z powodu złego podania sutka), dając w tym czasie dziecku połączenie własnego mleka z mieszanką, ale doradca zaproponował inne rozwiązanie. Zamiast karmienia butelką, kazał mi podawać mleko za pomocą małych rurek do karmienia przyklejonych do mojej klatki piersiowej. Moje dni i noce wyglądały tak: staraj się, aby dziecko ssało pierś przez pół godziny, pomimo krzyków. Następnie karm mlekiem przez rurki. Z jednej strony trzymałam butelkę, więc mleko wpadało do rury przymocowanej do mojej klatki piersiowej, a drugą ręką trzymałam dziecko. Potem musiałam trzymać ją pół godziny, żeby nie zwróciła mojej ciężkiej pracy na mnie, a jednocześnie odciągałam więcej pokarmu na następne karmienie. Potem dwie godziny snu (lub trzy, jeśli miałem szczęście) i zaczynałam szalony proces kolejny raz. Nie mogłam opuścić domu, ponieważ karmienie rurką było tak wymyślne, że prawie jej nie ściągałam. Czułam, że moje życie się skończyło. Moje dziecko zyskiwało na wadze, ale byłam wyczerpana. Mój partner wrócił któregoś dnia do domu i znalazł mnie siedzącą bez koszuli, szlochającą tak histerycznie, że ledwie mogłam trzymać moje dziecko. "To nie może trwać dalej", powiedział. On miał rację. Wtedy ktoś zaproponował mi nakładki na sutki, ale konsultant ds. laktacji odradził, tłumacząc, że dziecko nie nauczy się właściwie chwytać pierś. Zignorowałam go i słusznie. Kawałek plastiku uratował moje karmienie piersią. Karmienie piersią wciąż nie było idealne, ale było łatwiejsze, a moje dziecko przybierało na wadze. Mogłam w końcu wyjść z domu. Karmienie piersią jest najgorsze i najlepsze zarazem. To ważny czas dla matki i dziecka, to świetne zarówno dla twojego zdrowia, jak i dla dziecka. Ale jeśli nie możesz karmić piersią, to też w porządku. Jest to bardzo ciężkie i każdy, kto osądza kobietę, że nie robi tego, nie ma pojęcia, jak trudne może być karmienie piersią.

2018-06-15 08:36

Moim zdaniem największym problemem jest brak umiejętności prawidłowego przystąpienia do piersi. Potem piersi bolą, brodawki są popękane i młode mamy boją się przestawiać do piersi maluszka no to sprawia ból. Sama jestem mamą 2 dzieci i wiem że potem ciężko sobie poradzić z popekanymi brodawkami. Dlatego warto słuchać rad położnych i przyjmować od nich pomoc bo czasem takie rady są na wagę złota

2018-06-15 08:35

Najtrudniejsze w karmieniu piersią jest to,kiedy po cesarskim cięciu tak bardzo chcesz nakarmić swoje dziecko,a pokarmu niestety brak. Położna próbuje wycisnąć strzykawką choć troszkę ,,siary", by podać maluszkowi, a z piersi niesetety nic nie leci. W szpitalu zarówno lekarze jak i pielęgniarki kładą nacisk na to, by przystawiać dziecko non stop do piersi,a ono tak bardzo płacze, bo nic nie leci. Przeżyłam to na własnej skórze. Zdarzyło się nawet tak, że po 5 godzinach ciągłego przystawiania do cyca, dziecko w końcu dostało butelkę. Zjadło dwa razy tyle ile powinno, bo było tak bardzo głodne. Walka z laktatorem ręcznym skończyła sie na zakrwawionych piersiach i dalszym brakiem pokarmu. To są okropne chwile, kiedy masz pierwsze dziecko, tak bardzo chcesz je nakarmić, a nie możesz. Trzeba dużo cierpliwości i samozaparcia, by wygrać tę walkę. Nieraz byłam już na skraju wyczerpania, gdy już w domu dziecko nakarmione, nadchodzi noc i zaczyna się ból brzuszka. Wzrok rodziny bezcenny-mówiący ,,pewnie coś zjadłaś, co zaszkodziło maluszkowi". I mój płacz no noc, by się nie poddać, by dać radę... Dziś już wszystkie kryzysy laktacyjne mamy za sobą. Maluszek ,,pałaszuje" mleczko, aż mu się uszy trzesą:)) Także mamuśki nie poddajemy się-słuchamy własnego głosu serca,a wszystko się ułoży:)

2018-06-15 08:29

Według mnie największym problemem jest sam strach... Wiem sama po sobie. Będę miała pierwsze dziecko i jestem przerażona tym że trzeba będzie to maleństwo nakarmić, a jednocześnie nie biorę innej opcji pod uwagę niż kp.... W głowie mnustwo pytań, narazie bez odpowiedzi. " Czy będę potrafiła nakarmić własne dziecko? Czy będę miała pokarm? Jak przystawić dziecko do piersi? Czy to będzie bolesne?" Częściowo wynika to napewno z niewiedzy, ale nie tylko. Niektóre kobiety mają małe, płaskie, lub nawet wklęsłe sutki. I głównie przez to boją się czy ich dziecko będzie miało możliwość odpowiedniego ssania , a co za tym idzie będzie szczęśliwe i najedzone. Laktator jest rozwiązaniem tych problemów! Przyszła matka może być spokojna ponieważ wie, za jeżeli ona nie da sama rady, z laktatorem problem będzie rozwiązany, ona spokojna i Dzieciątko najedzone!

2018-06-15 08:06

W ciągu kilku najbliższych dni mam zostać mamą...czego najbardziej obawiam się w karmieniu piersią? Zastanawiam się czy będę umiała odpowiednio przystawić małą do piersi, czy nie porani mi brodawek, co mogłoby spowodować przerwy i zaburzyć laktację, czy nie będę krępować się karmienia w miejscach publicznych, czy personel medyczny nie będzie mnie zniechęcał do karmienia, gdy przyrosty dziecka będą zbyt małe...obaw jest wiele. Natomiast mam parę pomysłów na rozwiązanie; przy problemach z samym procesem karmienia nie będę czekać - kontakt do doradcy laktacyjnego i szybka reakcja oraz wsparcie laktacji laktatorem. Co do krępowania się - zawsze można przysłonić się pieluszką, a z czasem, gdy nabiorę wprawy będę dumną mamą karmiącą piersią:). Personel medyczny...trzeba szukać tak długa, aż znajdzie się wsparcie!

2018-06-15 07:17

Zapalenie gardła, zapalenie płuc, zapalenia oskrzeli- wszystko to znamy, słyszeliśmy o tym -nic dziwnego. Aż tu nagle -zapalenie piersi. Czym jest, z czym się wiąże? Dziś trochę wpisu merytorycznego. Przeszłam przez to i dokładnie wiem co znaczy. Mówi się, że dotyczy to od 2.5 % do 9% mam karmiących, najczęściej od 2 do 6 tygodnia od rozpoczęcia laktacji[i]. Ja nie jestem statystyczna i zapalenie dopadło mnie w 9 miesiącu karmienia. I co się okazało, wszystkie dziewczyny z mojego otoczenia również przez to przechodziły. (Kto układał te statystyki?!) I pomimo, że proces chorobowy trwa dwa trzy dni, to mogą to być dni wyjęte z życiorysu. Sukcesem jest zdecydowanie jak najszybsze działanie, a przede wszystkim jak najszybsze rozpoznanie. Pół biedy, gdy w pobliżu znajdziecie poradnię laktacyjną. Ale jeśli najbliższa znajduje się 100 km od domu, pozostaję JA! :p Do rzeczy….pierwsze objawy mogą być mylne bo sugerują grypę. Czujesz się rozbita, masz gorączkę, dreszcze, wszystko cię boli. Ale za chwilę dochodzi boląca pierś, zazwyczaj jedna i sprawa się komplikuje. Nie trzeba jej dotykać, żeby odczuwać dyskomfort. Pojawia się na niej zaczerwienie, obrzęk, wzmożone ucieplenie. Boli. Cały czas boli. I pierwszy dylemat. Czy mogę karmić dalej? Musisz! Wbrew powrzechnym radom(nawet niektórych lekarzy!) należy to robić jak najczęściej. Nie jest to jednak takie proste jak dotychczas. Dziecko może nie chcieć chorej piersi a i wypływ pokarmu może być utrudniony. Nie denerwuj się a zacznij próbować różnych metod. Np. zacznij karmienie od zdrowej piersi a po chwili przełóż malca na chorą. Przed karmieniem możesz zrobić ciepły okład-naczynia i kanaliki się rozszerzą, tak że mleko łatwiej wypłynie. Super sprawdza się też ciepły relaksujący prysznic. Gdy już uda ci się nakarmić zaraz biegnij po zimny okład. I mimo, że nie ma badań potwierdzających skuteczność to nieoceniona jest zimna kapusta. Ma właściwości przeciwzapalne, stosowały ją nasze babki, prababki i pra pra babki, stosowałam i ja. I mam wrażenie, że to właśnie kapusta mnie uratowała. Wspomóc należy się także lekami przeciwzapalnymi tzw. NLPZ typu ibuprofen. Jeśli jednak po dobie stosowania ich gorączka nie mija trzeba zgłosić się do lekarza po antybiotyk i przyjmować go przez 10-14 dni. Sprawa nie jest jednak jednoznaczna bo u rożnych kobiet różne antybiotyki pomagają. Może się okazać, że pierwszy jest nietrafiony i potrzeba kolejnego. Mimo wszystko dalej można karmić. I to jak najczęściej. Jeśli dziecko jednak nie ma potrzeby tak częstego jedzenia użyj laktatora. Ale uwaga! Ściągaj pokarm tylko do odczucia ulgi, tak by nadmiernie nie rozbudzić laktacji. Nie stosuj również żadnych masaży czy wyciskań. Możesz w ten sposób zatkać kanaliki i doprowadzić do ropnia, którego trzeba będzie usuwać chirurgicznie. W czasie tych dni pamiętaj też o odpowiednim nawodnieniu. Pij wodę jak najczęściej oraz wypoczywaj tyle ile się da. Zaangażuj męża, mamę, teściową w opiekę nad dzieckiem a ty po prostu połóż się spać. Naprawdę to jest choroba. Im szybciej zorientujesz się, że zaczęło się zapalenie piersi, im szybciej zaczniesz prawidłowe postępowanie tym szybciej wrócisz do zdrowia i unikniesz powikłań. Niestety przejście zapalenia piersi predysponuje do ponownego jego występowania. Niby nawracanie dotyczy 10% kobiet, ale nie wierzyła bym statystykom do końca. I nie słuchajcie, że teraz stracicie pokarm, że mleko jest zakażone, że zrobicie dziecku krzywdę. Nic z tych rzeczy. Karmienie może faktycznie nie jest przyjemnością jak dotychczas, ale jest jak najbardziej możliwe. Zapalenie ustępuje tak szybko jak szybko się pojawia. Bądź czujna, szybko zacznij działać. I karm! Cały czas karm! [i] http://www.kobiety.med.pl/cnol/index.php?option=com_content&view=article&id=77:19-zapalenie-piersi-&catid=11:wiedza-o-laktacji&Itemid=44

2018-06-15 07:06

Największym problemem dla mnie był ogrom czasu, jaki wtedy wydawało mi się, że marnuję, karmiąc, bo maluszek chciał jeść na okrągło. Dzisiaj wydaje mi się, że najbardziej uciążliwe są nieproszone rady i opinie, które słyszałam już chyba od każdego: teściowej, koleżanki, sąsiada cioci... :D