Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Rodzice (620 Wątki)

Trudne emocje w wychowaniu dziecka

Data utworzenia : 2016-07-04 20:33 | Ostatni komentarz 2016-09-03 21:41

Redakcja LOVI

5677 Odsłony
37 Komentarze

Wychowywanie dzieci to jedna z największych przygód, jakie mogą spotkać człowieka. Jednak nie zawsze jest ona usłana różami. Obok bezgranicznej miłości pojawiają się emocje trudne, z którymi ciężko sobie poradzić.

2016-07-21 23:03

Agnieszka doskonale cie rozumiem. Moja mama co prawda mieszka 100km od nas i nie może jeździć i pomagać... Chociaż jak już wpada to myje naczynia, zajmie się małą, przywiezie dobry obiadek. Ale to bardzo rzadko... Natomiast teściowa mieszka jakieś 600m ode mnie dosłownie dwa przystanki a jak przyjedzie to ma tylko życzenia "zrób mi kawę" "jakieś ciastko by się przydało" obiadek zje, a gdy ja go robię to ogląda tv. Małgosia też mam 171cm wzrostu ;-) konkretne baby z nas:-) he

2016-07-21 22:40

Dobrze, jak przyjedzie mama i pomoże, chociaż w ogarnięciu domu i ugotowaniu obiadu. Ja jednak nigdy nie miałam takiego komfortu. Od początku musiałam radzić sobie ze wszystkim sama. Mąż pomimo, że wziął urlop, to niewiele pomógł - nie nakarmił, nie przebrał, nie wykąpał małej, nie ugotował też obiadu, bo gotować nie umie. Czasami Jego obecność działała mi wręcz na nerwy, bo jak tylko mała zapłakała, to od razu słyszałam: "jest głodna, pewnie nie masz pokarmu". Niedawno podczas jakiejś kłótni wygarnęłam Mu, że to przez Niego już nie karmię, bo robił wszystko żeby mnie zniechęcić, i że wylałam przez to wiele łez. Dowiedziałam się, że chciał, żeby mała przeszła na mm, bo kiedy Ją karmiłam piersią, to byłam cieniem samej siebie - strasznie schudłam, miałam często zawroty głowy, a włosy tak mi wypadały, że porobiły się łyse placki na głowie. Kiedy mąż wychodził z małą na spacer, ja odciągałam pokarm, a On chciał, żebym w tym czasie odpoczęła. On chciał żebym nie karmiła z troski o moje zdrowie, martwił się o mnie, a ja tego nie widziałam. Straszni głupio mi się zrobiło.

2016-07-21 21:59

super artykuł, dobrze jest wiedzieć ze nie tylko ja mam takie problemy. Kiedy synek się urodził świat stanął na głowie, wydawało mi się ze z niczym sobei nie radzę a on płacze nie wiadomo dlaczego. Dobrze ze moja mama wzieła sobie 2 tygodniowy urlop po 2 tygodniach urlopu męża i jakoś w ten miesiąc dogadaliśmy się z maluszkiem…zaczęliśmy się rozumieć. Ale nie był to łatwy czas. Niekiedy wraca ten stres i niepokój, synek ostatnio miał skok rozwojowy (14 tygodni) i tak się rozstroił że nie potrafiłam sobie z nim poradzić, ciągle płakał, nie potrafił zasnąć, zaczął jeść o różnych dziwnych porach i z róznymi odstępami (karmimy się piersią). Myślałam ze już nigdy nie będzie normalnie. Na szczęście po2 tygodniach wszystko zaczyna wracać do normy i znów możemy się sobą cieszyć :)

2016-07-21 17:23

Hej. Jestem tu pierwszy raz. Mam 7tygodniowego synka Adasia. Cale dnie spedzam z nim sama. Tatus wychodzi do pracy przed poludniem wraca w nocy. Od dwoch dni maly ma katar i kaszel a w nocy meczy sie bardzo. Tatus w najlepsze spi i chrapie w drugim pokoju. Ja pol nocy z marudnym maluszkiem na rekach zasypiam na siedzaco. Dzis to lzy zaczely sie cisnac do oczu ze jestem z tym sama. Nie mam przy sobie nikogo babia mieszka w innym miescie 150km nas dzieli. Tato boi sie zostac sam na pol godziny z synkiem w domu bo bedzie plakac i co on wtedy ma z nim robic. Wszystkie obowiazki zmiana pieluch kapiel jest na mojej glowie. Czasem mam tego dosc ze tylko ja sie maluchem zajmuje ale jak zobacze jego usmiech jak uslysze jego pierwsze proby ,,gugania,,to o wszystkim zapominam i juz mi lepiej bo to moj ukochany synek.

2016-07-21 16:20

Małgosiu, myślę, że moja mała mogłaby podać sobie rękę z Twoim Miłoszkiem, jeżeli chodzi o zachowanie. Czasami mam ochotę wyjść z domu i wrócić za dwa dni. Dodatkowo wszyscy wokoło lamentują, że mała jeszcze nie chodzi, a przecież miesiąc temu skończyła roczek. A ich "rozumiem" (kiedy mówię, że każde dziecko rozwija się indywidualnie) i brzmi jak wypowiedź w rodzaju: co z ciebie za matka, że własne dziecko nie potrafisz nauczyć chodzić? Do tego moje ulubione pytanie: Ile waży? Waży mało, bo nie ma po kim dużo, ale jest zdrowa, do tego bardzo ruchliwa i ma po prostu taką przemianę materii, że jak zje dużo, to dużo tez wydali ("normalne" 2, 3 kupy dziennie, nie biegunki). Czasami muszę się tłumaczyć, że nie głodzę dziecka. Dziś byłam na szczepieniu i pediatra powiedział, że o takie dzieci jak moja mała nie musi się martwić. Walczyła jak lwica kiedy Ją badał i ważył. Mierzenie przez pielęgniarkę też nie było miarodajne, bo przyłożyła tylko na sekundę miarkę, bo myślałam, że mała Jej oczy wydrapie. Mniej się darła podczas szczepienia niż mierzenia. Wyszłyśmy mokre i ledwo żywe z tej przychodni. Do tego następna atrakcja - powrót komunikacją miejską 40 minut, bo auto zepsuło się kilka dni temu. Miało być zrobione na środę, ale niestety. Darła się ze strachu 10 minut i w końcu zasnęła u mnie na rękach. Gdyby tak spojrzenia starszych pań mogłyby zabić, to żywa nie wróciłabym do domu. Justynka, podziwiam Cię, mi by się nie chciało codziennie wykonywać takich zabiegów. Sukienkę i szpilki ostatnio miałam na Komunii u chrześnicy męża (w maju), a wcześniej na chrzcinach małej we wrześniu. Sama ostatnio podcięłam włosy i od tej pory noszę je związane w kok, bo nawet w kucyku widać, że zrobiłam to tragicznie. Do fryzjera nie mam czasu iść. Nadprogramowe 4 kilo jeszcze mam, a motywacji do zrzucenia zero, nie przekonuje mnie nawet to, że niedługo jadę nad morze i trzeba się jakoś wcisnąć w strój.

2016-07-21 13:16

Małgosiu taki sam kryzys miałam w domu odnośnie karmienia. W szpitalu pokarmu ani kropki ale u mnie akurat nie było problemu z mlekiem modyfikowanym tzn patrzyłw krzywo ale nigdy nikt nie skomentował pytałw tylko czy do piersi przystawijajam. Jak wymacaly moje piersi a tam ani kropla mleka stwierdziłw kupić herbatki laktacyjne cud nie marudzijw i mleko dawały. Kryzysy mam często z tego samego powodu robi wszystko czego robić nie powinien a ty człowieku nie możesz iść spokojnie do toalety bo boisz się że głowę rozwalił. Dlatego jak rano się ogarniam tylko kojec bo z łóżeczka też już umie wypaść mimo że jest na najniższym poziomie ale potrafi tak wysoko zarzucić mogę i się podciągnąć że wypadnie. Jest naprawdę ciężkim egzemplarzem. Obecnie przeżywam kryzys odnośnie jedzenia obiadów. Co by nie było on już od pierwszej łyżki nie chce odpycha łyżkę robi histerid i nic nie skutkuje. O tak wtedy są trudne emocje nie raz krzyknę mimo że wiem że nie powinnam ale jestem bezsilna. Wiem że nie powinno się karmić na siłę ale nie mam wyjścia bo nie zjadł by nic. Z innymi posiłkami też kolorowo nie jest ale coś tam zje obiad to dramat nie raz łzy mi płyną jak go karmie. Bo hamuje się żeby się nie wydrzea a jednocześnie mam tyle emocji w sobie ze musza znaleźć ujście. Co do dbania o siebie gdybym tego nie robiła to czuła bym się jeszcze gorzej i wiem o tym. Wiele rzeczy człowiek sobie odmawia mając dzieci taka prawda na wiele nie ma już czasu np czytanie książek ale akurat dbania o siebie nie odmowie sobie. P.s. Na początku też ćwiczyłam ze sportsmama

2016-07-21 12:14

Ja też miałam kilka kryzysów. Mimo, że jestem optymistką i uśmiech niemal nigdy nie schodzi mi z twarzy to już pierwsze łzy poplynely mi w szpitalu. Pokarmu nie miałam prawie wcale. Synek był duży, więc potrzebował sporo zjeść. Jak poszłam żeby go dokarmic, bo już tak krzyczał w nieboglosy to dwie pielęgniarki wydarly się na mnie, że mają teraz przerwę i żebym przyszła za 15 minut, bo piją kawę. Szkoda mi było synka, ale cóż. Przyszłam po 20 minutach. Wtedy panie puściły, mi wiązankę, że pewnie klame i mi się nie chce karmić. Dopiero po dosłownie wymacaniu moich pustych piersi stwierdzily, że co ze mnie za matka, że nie potrafię dziecka wykarmic i takie tam. Byłam załamana. Okropnie przykro mi było i miałam poczucie winy. Miałam naskarzyc mojej doktor prowadzącej, ale bałam się, że będą mnie źle traktować, a nie wiem ile jeszcze tu będę... Teraz na pewno nie dałabym się tak traktować. To, że nie mogę karmić piersią to nie moja wina, a dokarmic jest ich obowiązkiem bez zbędnego gadania. Drugi kryzys był w domu. Karmilam synka piersia dosłowne caaaaaly dzień, a on bardzo płakał. Przytulanie nie pomagało. Poprosiłam męża żeby kupił krople na kolki. Skropilam je na łyżeczkę i podałam synkowi. Miłosz dosłownie chciał polknac ta łyżkę tak lapczywie złapał. Po tym domyslolam się, że on po prostu płacze z głodu. Dałam sobie spokój z karmieniem piersią za wszelką cenę i dałam mm. Od tamtej pory już nigdy tak nie płakał. :) Później był długo, długo spokój. Zaczęło się ząbkowanie. Kilka zębów na raz. Przeżywał niemiłosiernie. Stan podgoraczkowy, rozdrażnienie, biegunki, płacz, lament, nie miałam jak mu pomóc. Bezradność totalna. Płakałam razem z nim. Następnie raczkowanie. Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. ;) był wszędzie i robił wszystko to czego robić nie powinien. Nie miałam czasu nawet ugotować. Teraz też jest małym szkodnikiem, który chce stawiać na swoim, często się na niego wsciekam, ale bardzo mocno go kocham. Nie wyobrażam sobie bez niego życia. Co do dbania o siebie - lubię. Zawsze staram się być zadbana kobieta. Często słyszę komplementy. :) Bmi niby mam w normie, ale tak naprawdę moja figura pozostawia wiele do życzenia. To znaczy teraz jest fajnie, bo jestem w 5.miesiącu ciąży, a nie widać nic. Wizualnie to nikt nawet nie wie, że ja w ciąży jestem. :) ale po ciąży.... nie podoba mi się. I te 171 cm. Chciałabym być niska i drobna, a nie taka wieża. :D ale cóż, trudno. kiedyś na którymś wątku magiczny polecala grupę na fb fit mamuśki sportsmama. Często przecieram oczy ze zdumienia. Kobiety mają po 3 dzieci i tak o siebie dbają, że szok. Figury jak modelki. Ja nie wiem jak one znajdują, motywację, czas i samozaparcie, ale czapki z głów! Najlepsze są zdjęcia metamorfoz jak na przykład dziewczyny wazyly 120 kg , a teraz ważą 55. Szok. :)

2016-07-21 11:46

No tak z dwójka jest napewno trudniej chociaż myślę że z makijażu i tak bym nie zrezygnowała dla mnie to tak samo jak wzięcie prysznica:-P a na godz to i ja wszystko robię co mój synek ma stałe pory drzemki i posiłków spacerów najczęściej też. Jak mój mąż zaczął pracować też popołudniami to też stwierdziłam że nie mam kiedy ćwiczyć i że czas to rzucić ale było mi strasznie szkoda bo sporo osiągnęłam i wiadomo chce jeszcze. Było załamanie zwłaszcza że mój syn potrafi kilka razy budzić się w trakcie drzemki i muszę do niego iść pogłaskać lub przytulić. Ale stwierdziłam że jeśli się zawęźme to znajdę czas i dam radę. Jest dużo trudniej bo wiadomo w czasie drzemki chce się mieć chwilę dla siebie a tu obiad trening i koniec czasu no ale inaczej musiałabym się rozstać z ćwiczeniami