Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Rodzice (624 Wątki)

Trudne emocje w wychowaniu dziecka

Data utworzenia : 2016-07-04 20:33 | Ostatni komentarz 2016-09-03 21:41

Redakcja LOVI

5709 Odsłony
37 Komentarze

Wychowywanie dzieci to jedna z największych przygód, jakie mogą spotkać człowieka. Jednak nie zawsze jest ona usłana różami. Obok bezgranicznej miłości pojawiają się emocje trudne, z którymi ciężko sobie poradzić.

2016-09-03 21:41

Oj tak, dużo bardziej "róźowo" wyobrażałam sobie macierzyństwo...

2016-07-25 14:25

Dziękuję Agnieszka spróbuję twoim sposobem, w następnym tygodniu powiem wam o efektach. Miałam na myśli kredki a napisałam długopis:-) z tych emocji. Piszę ołówkiem lub kredkami w książeczkach.

2016-07-25 09:07

K. Sepiolo, każde dziecko jest inne i przyjdzie czas, że Twój synuś "załapie" pory roku, dni tygodnia, itp. Dziecku często trudno jest zrozumieć i zapamiętać to, co nam się wydaje proste i oczywiste. Twój synuś jest z grudnia, ma więc prawo odstawać od rówieśników, ale przyjdzie moment, że duże różnice w rozwoju będą się zacierać. Dla małych dzieci rok to bardzo dużo, więc dzieci ze stycznia mogą się wydawać lepiej rozwinięte pod względem umysłowym, fizycznym czy emocjonalnym od tych urodzonych z końcem roku. Proponowałabym Ci, żebyś nie powtarzała więcej książki, ale skupiła się raczej na zabawach, w trakcie których dzieci poznają dni tygodnia, pory roku. Na rynku dostępne są różne układanki, gry typu domino czy memory podczas których dziecko bawiąc uczy się różnych rzeczy. Mi zawsze powtarzano, że u dzieci w wieku przedszkolnym nie ma czegoś takiego jak: nauka, uczenie - jest zabawa i wszystko co chcemy aby dziecko sobie przyswoiło to przedstawiamy w formie zabawy. Książka, którą dziecko już "przerobiło" na pewno nie jest dla niego żadną atrakcją. Dzieci uczą się poprzez skojarzenia, działanie. Jeżeli chcesz, aby synek zapamiętał pory roku, to możesz pobawić się z nim, np. jeden dzień to wiosna- bawcie się, że szukacie bocianów, obserwujecie niebo czy ptaki przyleciały, wyjmij z szafy kurtkę wiosenną, itp. Znajdź w necie piosenki o danej porze roku, jeżeli sama nie znasz i włączaj z synkowi. Za kilka dni bawcie się w jesień - klosze, parasolki, kolorowe liście wycięte z papieru itp. I tak "przeróbcie" wszystkie pory roku (jedną przez kilka dni). Zabawa powinna być nie za długa, można ją powtarzać kila razy w ciągu dnia. Potrzebne Ci będą gotowe obrazki lub ilustracje z książek, kojarzone z odpowiednia porą roku, lub możesz sama lub z synkiem zrobić symbole np. parasol będzie symbolizował jesień, śnieżka -zimę, słonko -lato, itp. Zgromadź to, co jest najbardziej charakterystyczne dla każdej pory roku (np. lato: okulary przeciwsłoneczne, wiaderko, łopatka, krem do opalania, koło dmuchane, czapka z daszkiem lub kapelusz, sandałki, itp,; jesień ; parasol, kalosze, kolorowe liście z papieru, papierowe krople deszczu, koszyk na grzyby; zima; czapka, szalik, bombka na choinkę, sanki, itp - najlepiej sugeruj się ilustracjami z książki). Jak już wszystkie pory roku przerobicie, to wtedy zrób "powtórkę" tzn. połóż na dywanie obrazek symbolizujący np. lato i nich synek wybiera z pośród zgromadzonych rzeczy to, co kojarzy z dana porą roku. Ważne jest to, żebyś Ty się nie denerwowała i nie pokazywała synkowi zniecierpliwienia i negatywnych emocji. Bądź cierpliwa, nie zniechęcaj się, chwal synka nawet za drobne postępy. Uwierz w Niego, pokaż mu, że jesteś z Niego dumna. Ważne jest również to, żeby wybrać właściwą porę na "naukę". Dziecko nie może być zmęczone, głodne, telewizor powinien być wyłączony, nic nie powinno rozpraszać dziecka. A swoją drogą, to dla mnie dziwne, że dziecko 6-letnie posługuje się długopisem. Dziecko powinno robić szlaczki ołówkiem, ewentualnie kredką ołówkową. Często nawet na początku pierwszej klasy zaleca się używanie właśnie ołówka, a potem pióra. Ale długopis? Dniami tygodnia się nie przejmuj, to bardzo trudne dla dziecka i ma prawo mieć z tym problem.

2016-07-25 00:01

Pomału, może na innych przykładach mu będziesz pokazywać i zalapie. :-) Pamiętam jak moja mama siedziała przy książkach. Zmoim młodszym bratem. Uczył się czytać. Do tej pory to wydarzenie się wspomina. Wyglądało to tak. Czytają pojedyncze zdanie. Mój brat ogarniał już literki, i czytał ładnie. Ale przy tych wyrazach co miał przeczytać były obrazki. Jak było słowo rower to wyżej był obrazek roweru. No i było słowo MATA. Ale obrazek bratu kojarzył się z polem. I czyta M A T A. Mama pyta i co przeczytałem? A on na to pole. Mama mówi źle i żeby jeszcze raz przeczytał a on dalej czytał tak samo. Zasłoniła już obrazki, ale bart oporny na tą matę dalej czytał pole. Wkoncu mama nie wytrzymała i zaczęła krzyczeć na niego, używając też przekleństw... było ją słychać poza domem, akurat był znajomy przed domem i sie troszkę zdziwił bo chwilę wcześniej dowiedział się że mama pomaga w lekcjach... Brat wkoncu pojął ze mata to mata... ale mama musiała nieźle się na denerwować :-)

2016-07-24 23:11

Dziewczyny a ja mam problem... I z synem 5-letnim i z sobą. Mój syn dopiero w tamtym roku poszedł do przedszkola w grudniu skończy 6 lat a potrafi liczyć do 5 i trzymać długopis, robić slaczki nic więcej:-( chciałam z nim usiąść powtórzyć od początku tą całą książkę. Umiał nazwać zachowanie dzieci na obrazku, wymienił warzyw, owoce, zwierzęta. Ale chyba z 2 godziny siedziałam z nim nad porami roku i nic:-( zapamiętał zimę a tak każe mówić mu od początku a on nic nie wie... Obrazki, skojarzenia nic nie dają, chciałam z nim przerabiać dni tygodnia ale on nawet nie rozróżnia pór roku. Puściły mi nerwy, ja krzyczałam on ryczał... Chcę żeby nie odstawal od reszty ale jest strasznie ciężki do nauki...

2016-07-22 00:23

Ja też przechodziłam takie chwile. Zaczęło się właśnie w szpitalu, na początku wszystko było pieknie, ładnie a w któryś dzien nie wiedziałam co się stało. O wszystko płakałam, ze mały nie chce ssać mojej piersi, że siedzę w szpitalu, że nie wiem czy będę umiała się zająć dzieckiem, że zaplakal, ze boli, nawet rozbeczalam się w pewnym momencie bo mi się nudziło. Mały budził się tylko na jedzenie(zamiast się cieszyć ze mogę odpocząć). Mąż wtedy pocieszyć mnie i mówił że czytał o tym, że przychodzi taki kryzys kilka dób po porodzie:-) Później było znośnie, oczywiście przeżywałam płacze synka, choroby. Ale nie było źle. Były gorsze i lepsze dni. Teraz, gdy jestem w drugiej ciąży czasem wymiekam. Synek ciągle się buntuje (-uroki buntu dwulatka). Zazwyczaj słyszę nie. Do tego ostatnio dochodzi płacz, rzucanie się... wcześniej mu wytłumaczyła ze taki nie wolno, ze coś innego będziemy robić itd i działało... teraz tak łatwo nie mam... czasem marzy mi się wielki odpoczynek... ale bez niego się nigdzie nie ruszam.... U mnie dbanie o siebie wygląda tak... jak mi się zachce to makijaż zrobię. Ale to zazwyczaj jest gdy wstane wcześnie rano, mąż wyjdzie do pracy a mały jeszcze śpi. Później zwykle mi brakuje czasu, chęci i stwierdzam, że mi nie potrzebny makijaż. Ale z tym makijażem tak już miałam i przed "byciem mama". Jak chodziłam do szkoły (zawsze na 8 rano) zawsze miałam rano czas żeby nałożyć chociażby tusz na rzęsy. Jak jeździłam na uczelnię rano (o 6juz musiałam być na przystanku) potrafiłam zrobić pełny makijaż, jeszcze sobie pojeść. Gdy miałam na albo popołudnie to już było gorzej, albo zapomniałam o makijażu albo nie miałam już czasu... A co do wzrostu.. :-P ja mam 159 cm... Agnieszka, bądź z siebie dumna! Długo wytrzymała, tym bardziej że przez karmienie bylas słaba. Ja odpuściłem sobie po miesiącu (odciagalam laktatorem mleko). Miałam zbyt mało mleka żeby nakarmić synka i sobie odpuściłam. Ssać piersi nie chciał to przy wolnej chwili siadała i odciagalam, ale zamiast przybywać pokarmu to miałam coraz mniej. W połowie miesiąca udało mi sie odciągnąć ok 30ml (to była dawka z całego dnia ściągania pokarmu) to były rekordowe ilości w moim wykonaniu. Odpuściłam sobie.

2016-07-22 00:21

Małgosiu, przeszłaś bardzo ciężkie chwile w tym szpitalu... Zupełnie nie rozumiem podejścia niektórych położnych. Ich zadaniem jest pomoc pacjentce w odnalezieniu się w nowej roli, jaką jest macierzyństwo a nie negatywne nastawianie do jednego z najważniejszych aspektów - karmienia piersią. Kiedy urodziłam pierwszego synka miałam duże problemy z prawidłowym przystawieniem Go do piersi. Mały co chwilę puszczał pierś, denerwował się i płakał. Krzyczał przez pół nocy, pacjentki z sąsiednich łóżek doradzały mi żebym dała Go dokarmić mm, ale uparcie walczyłam o laktację... Nawet położne (chyba zmęczone całą tą sytuacją) proponowały mi dokarmianie. Zgodziłam się jedynie na podanie synkowi glukozy, dzięki czemu wyciszył się i zasnął. Po wyjściu ze szpitala natrafiłam na wiele trudności, miałam kilka kryzysów laktacyjnych i 2 zapalenia piersi. Przez cały ten czas wysłuchałam wiele "dobrych" rad. Niektóre osoby krytykowały mnie za to, że nie przepajam dziecka żadnymi herbatkami. Słyszałam też, że jak dziecko płacze to znaczy, że się nie najada i powinnam je dokarmiać mm. Na nic się zdały moje zapewnienia, że pokarm matki powinien stanowić jedyny posiłek do 6. miesiąca życia. Ewuska16, synek ma dopiero 7 tygodni, więc nie do końca jeszcze rozumie, że jest odrębną istotką. Twój Mąż również postrzega Wasze dziecko jako maluszka, który stanowi z Tobą jedność. Uważa, że Ty je lepiej nakarmisz, przebierzesz czy wykąpiesz... W końcu przez tyle czasu nosiłaś je pod sercem... Mój Mąż przez ok. pierwsze 3 miesiące prawie nie zajmował się naszym pierworodnym. Synuś był bardzo wymagającym dzieckiem, potrafił cały dzień dosłownie "przewisieć" na cycu. A kiedy tylko zapłakał to Mąż mówił "pewnie chce cycka". Każda próba oddania synka Mężowi kończyła się strasznym płaczem i czasem wzięcie szybkiego prysznica graniczyło u mnie z cudem. Gdy synek tak krzyczał wniebogłosy to Mąż się bardzo stresował i doszło to tego, że bał się z Nim zostawać sam na sam. Synek strasznie się ulewał i kilka razy prawie się zadławił pokarmem. Nigdy nie widziałam żeby jakiekolwiek dziecko tak się ulewało jak On... Kiedy synek skończył 3,5 miesiąca, potrafił już przez ok. półgodziny pobyć w spokoju z Mężem. Mogłam w tym czasie wykąpać się, coś przekąsić, itp. Myślę, że u Ciebie z każdym dniem będzie coraz lepiej :) Trzymam za to kciuki! :) Agnieszka, ja natomiast zauważyłam, że mojego Męża rozpiera wręcz duma, że karmię piersią :) Jemu niestety nie było to dane. Urodził się jako wcześniak i Mama miała problemy z laktacją. Bardzo zależało Mu więc na tym by Jego dzieci były karmione piersią :) Dobrze, że Mąż tak o Ciebie dba i martwi się o Twoje zdrowie. Karmiłaś przez 5,5 miesiąca, z czego powinnaś być dumna! :) Pomyśl sobie, że niektóre mamy od razu rezygnują z karmienia piersią... k.Sepiolo, to prawda, Mama, która mieszka blisko to prawdziwy Skarb :) Wiem coś o tym bo Mama mieszka ode mnie kilka ulic dalej. Dodatkowo ma też działkę niedaleko mojego domu, a konkretnie za moim sadem. Często nas odwiedza, czasem posiedzi mi z dziećmi, kiedy muszę coś załatwić, przywiezie domową konfiturę z malin w razie przeziębienia :) Wspieramy się nawzajem :) Magiczny, ja jestem wzrostu Twojej przyjaciółki :) Powiem Ci, że ma to swoje dobre i niedobre strony. Mój wzrost wiążę się z dużym rozmiarem stopy. Noszę buty w rozmiarze 41/42. Często mam problem ze znalezieniem jakichkolwiek butów w tym rozmiarze, już nie mówię o butach w wybranym fasonie, tylko jakichkolwiek... Często jestem zmuszona zamawiać przez Internet. Średnio lubię siatkówkę, ale za to bardzo lubię koszykówkę. Niestety mój wuefista cały czas był nastawiony na siatkówkę. Mordercze treningi powodowały częste kontuzje w nadgarstkach, przez co nabawiłam się kiedyś torbieli, inaczej zwanej ganglionem. Na szczęście pozostało już po nim tylko wspomnienie :)

2016-07-21 23:22

ewuska16 nie próbowałaś szczerze porozmawiać z mężem? Bo często tak jest, że kobieta po porodzie, che być Matką Polką. Chce sobie poradzić ze wszystkim sama, pokazać, że ona umie, a jak mąż pyta, czy ma pomóc, ona odpowiada, że nie. Też po części taka byłam... Ale wszystko się zmieniło, kiedy już naprawdę nie dąlam rady i się popłakałam, że muszę trzecią godzinę po nocnym karmieniu bujać synka na rękach piąty dzień z rzędu, bo mały nie chciał inaczej. Wtedy mnie mąż odciążył, mimo że rano wstawał do pracy i od tego czasu jak nie daję rady, potrzebuje się zdrzemnąć, to maż mi w tym pomaga. Często jest też tak, że ładuje baterie w sobotę lub niedzielę rano, a mąż w tym czasie świetnie się opiekuje synkiem. Przynajmniej mogę się wyspać, a co za tym idzie, będę pozytywnie nastawiona do danego dnia, a nie chodziła z miną, jakby mnie coś ugryzło. Warto rozmawiać, że się nie daje rady... A wiecie ile ja bym dała, żeby mieć Wasz wzrost? Ja jestem niska... ledwo 163 cm. A zawsze chciałam grać w siatkówkę... Moje niespełnione marzenie. Mam przyjaciółkę, ktora ma 177 cm wzrostu i przyjaciela, ktory ma równiutko 2 metry...