Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2197 Wątki)

Poród rodzinny z mężem - za/przeciw

Data utworzenia : 2021-09-17 19:30 | Ostatni komentarz 2022-05-25 23:17

Konto usunięte

7520 Odsłony
614 Komentarze

Czy decydujecie się/zdecydowałyscie się na poród w obecności partnera/męża? Jeśli nie to jakie były tego powody? Wolisz/wolalaś wsparcie mamy, siostry czy koleżanki a może to partner odmawia/odmówił z jakiegoś powodu? 

(Zakładamy oczywiście, że poród rodzinny będzie dozwolony). 

 

Jedne kobiety nie wyobrażają sobie porodu bez wsparcia ukochanego, inne wolą oszczędzić mu tego widoku. Poród to krew, wydzieliny, pot i łzy więc kobiety mają obawę, że po porodzie partner będzie patrzył na nią z obrzydzeniem i zniechęci się do seksu. Jednak zazwyczaj mężczyźni wręcz przeciwnie reagują na to, co widzą. Zdają sobie sprawę, ile wysiłku musi włożyć kobieta, żeby urodzić dziecko, co zwiększa ich szacunek do niej i wzmacnia wieź pomiędzy nimi. 

Osobiście chciałabym żeby ojciec mojego dziecka był przy jego narodzinach i żeby mieć jego wsparcie w tym ciężkim okresie ale mam pewne obawy, że to co zobaczy będzie dla niego traumą. 

 

Jestem ciekawa Waszego zdania oraz Waszych doświadczeń. 

2021-09-22 12:07

z drugiej strony, niech mężczyźni wiedzą, jaki ból musimy znosić... ale wiadomo, nic na siłę, to ma być nasze wsparcie w trudnych chwilach, a nie, że nie daj boże jeszcze o partnera musimy się martwic czy czasem nam nie zejdzie.

2021-09-22 11:57

Ewa, to bardzo odważny ten Twój mąż, pozazdrościć że widział wszystko i się nie zraził, nie obrzydził. Ja sobie mojego zagladajacego nie wyobrażam, by pewnie jakieś miny robił i na bank by zemdał �

2021-09-22 00:34

Mój mąż był przy obu porodach i w tym drugim był ogromnym wsparciem, takim czynnym. W pierwszym trzymał za rękę głównie czy pomagał gdzieś przejść a w drugim był angażowany w różne pozycje porodowe. Położna wychodziła a on mi miał np przy parciu na boku trzymać nogę w górze, innym razem robił za "krzesełko". Pomagał pod prysznicem.. no i oczywiście samą obecnością. Dla mnie ogromne wsparcie.

 

Po pierwszym porodzie mówił, że tylko łożysko było obrzydliwe ale był ciekaw co to jest więc zaglądał jak się rodziło .

Przy drugim już się kręcił wokół mnie z każdej strony i widział więcej, ale nic nie komentował. Drugi poród był też o wiele gorszy i cięższy ale mąż dawał radę i próbował dodać mi sił słowami;)

2021-09-21 10:29

Ale czemu zmuszać męża do pójścia do porodu? 

Chce iść idzie, nie to nie. Proste a nie tak jak poniżej napisała koleżanka. 

Zamiast męża można wziąść kogoś innego nawet to nie jest żaden problem a może czasem lepiej :D tylko nie wiadomo czy taka siostra jak się na patrzy to będzie chciała mieć dzieci 

2021-09-21 09:47

No właśnie, kluczowe jest właśnie to czy facet w ogóle chce. Mi się wydaje że mój np by chciał. W sumie wcześniej jakoś poważnie o tym nie rozmawialiśmy bo wiadomo było że nie będzie takiej opcji bo rodziłam akurat w momencie szalejącej pandemi. No ale chyba by chciał. Wydaje mi się jednak że on nie do końca zdawał by sobie sprawę na co się pisze i boje się że byl by w szoku. No bo niestety ale to nie wygląda tak jak na filmach a skoro mężczyzna nigdy nie był i nie widział to tak do końca sobie z tego sprawy pewnie nie zdaje. 

2021-09-21 08:28

Wszystko zależy od człowieka i jego nastawienia :) każdy jest inny, każdy ma inne granice wytrzymałości, więc przede wszystkim należy o tym rozmawiać. 

 

Warto uprzedzić mężczyznę co może się zdarzyć, ale też nie ma co go straszyć na siłę. Bo nie każdy poród jest okropny i "bleee"...

 

Poród 1: z mężem wiedzieliśmy, że będzie on przy porodzie. Niestety miałam indukcję, więc wszystko szło bardzo opornie. Do szpitala mieliśmy 70 km, oksytocyna nie dawała wyników, musiałam cały czas leżeć. W końcu koło 14 razem z położnymi stwierdziliśmy, żeby pojechał do domu i czekał na telefon, bo nic się nie dzieje, on się męczy, ja się staram nie denerwować etc. Ledwo dojechał do domu i zjadł obiad, a dzwoniłam po niego, że jest 6 cm rozwarcia i dają mi znieczulenie, więc ma wracać :D Wrócił na godzinę lub pół godziny przed końcem znieczulenia. Siedział i trzymał mnie za rękę i kazał spać i odpoczywać. Gdy znieczulenie schodziło i zaczęły się parte to stał za głową. Nie było opcji, aby stał między nogami - i to jest standard w szpitalach. Położne powinny tego pilnować - mężczyzna może być za głową lub obok trzymać za rękę. Pamiętam, że jak urodziłam i położna chciała mi dąc córkę, to powiedziałam, aby najpierw jemu dała :D Ale on zaprzeczył i ja dostałam malutką :) Potem on poszedł z położną i córką na badania, a także stał obok mnie, jak mnie zszywali (byłam nacięta). Spędził ze mną dobre 4 h po porodzie (2h czasu przy piersi, zmianę sali na poporodową oraz moją kąpiel). Do domu wrócił po 21. 

 

Poród 2: tu już było gorzej, bo miesiąc leżałam na patologi ciąży, poród był wywoływany w 38 tc, a w dodatku w domu czekała na nas 1,5 roczna córka. Ustaliliśmy, że na tyle, na ile będzie mógł, to będzie przy porodzie. Znów leżałam pod oksytocyną, ale 2 razy mogłam iść pod prysznic i mi w tym pomógł. Znów był problem z rozwarciem i akcją porodową i tym razem był świadkiem jak przebijają wody płodowe oraz co godzinę dosyć mocno i dogłębnie sprawdzają rozwarcie. Widok niezbyt ciekawy (mieliśmy wrażenie, że poł ręki tam wkładają), no ale wytrzymał - starał się wtedy przed okno patrzeć :) Był też przy tym jak dostawałam zastrzyk przeciwbólowy (który nic nie pomógł, ale nie mogli dać znieczulenia, bo nie było rozwarcia). Akcja szła tak powoli, że o 14  musiał wracać do domu z niczym... urodziłam przed 20 i jedynie zdjęcie mu wysłałam.

 

Poród 3: czekamy :) Ale raczej, ze względu na sytuację w kraju, brak szczepień i dwójkę maluchów w domu, jego nie będzie przy mnie. Chyba, że będzie jakieś dziwne zrządzenie losu :) 

 

 

Nas poród umocnił. Mój mąż zawsze był dumny z kobiet, że rodzą dzieci i od zawsze powtarzał, że on by nie urodził. Szanuje nas za to. Poród niczego nie zmienił, mimo że mógł, bo II fazę porodu zawsze miałam bardzo lekką (10 minut partych skurczy i dzieci były ze mną). Nigdy nie miałam zbyt dużo krwi czy wydzieliny - śladowe ilości. Dodatkowo po porodach mąż zawsze pilnował i zmuszał mnie, abym wietrzyła ranę, a także psikał ją Octeniseptem (bo ja nie zawsze trafiałam). Ale myślę, że to akurat taka jego natura i charakter i niestety niewielu jest takich mężczyzn. 

2021-09-20 23:56

Grunt to być szczerym z partnerem

2021-09-20 23:51

Tak naprawdę wszystkie zgodnie uważacie, że ojciec dziecka powinien być przy porodzie, o ile rzeczywiście tego chce i to mi już pomogło w przekonaniu się, że jednak to dobry pomysł a w razie jakby słabo znosił to po prostu będę kazała mu wyjść (on na widok krwi prawie mdleje), może też uda mu się nie patrzeć chociaż może to być trudne. 

Dziękuję Wam za Wasze wypowiedzi i opinie :)