Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2339 Wątki)

Czy przy porodzie towarzyszył wam partner? / Czy warto rodzić z partnerem lub mężem?

Data utworzenia : 2013-01-15 19:14 | Ostatni komentarz 2016-11-24 13:41

Konto usunięte

79160 Odsłony
1329 Komentarze

Ja rodziłam sama, mimo, że cesarkę zrobiono mi dopiero pod koniec porodu to we wcześniejszej fazie nie chciałam, by towarzyszył mi narzeczony. Nie miałam takiej potrzeby ale i on sam nie chciał. Przyjechał dopiero wieczorem po wszystkim. A jak to było z Wami mamusie?

2016-03-16 15:50

Ja rodziam z mężem i jestem mu za to wdzięczna. Jednak nie wiem czy przy drugim dziecku będzie on ze mną na porodówce. Mój poród kosztował go wiele stresu. Nie cierpi o nim rozmawiać. Również uważam, że nie można nikogo zmuszać do obecności. Nic na siłę

2016-03-16 15:33

Miśka wcale nie jest tak, że jak kobieta rodzi bez osoby towarzyszącej to ja olewaja. Zależy od personelu, więc nie wkladajmy wszystkich do jednego worka. Ja rodziłam sama i traktowano mnie jak księżniczkę. :) ale wiadomo, że w razie czego mąż może zareagować, więc dobrze, że jest.

2016-03-16 15:02

Mój mąż tylko w ostateczności byłby ze mną na sali. W razie "w" byłam dogadana z mamą, że ona by potowarzyszyła. Chciałabym by mąż był, ale rozumiem go. A i tak ostatecznie było cc, przy którym mąż nie mógł być. Dla mnie najważniejsze, ze był tuż przed, gdy ja się bardzo bałam cięcia, bo tego akurat najbardziej nie chciałam. Teraz raczej też będzie cc, a mój mąż zdania nie zmienił i też wolałby nie być przy porodzie. A skoro cc, to nie będzie.

2016-03-16 14:46

A ja rodziłam sama i to dosłownie sama. Porodówka była pojedyncza, bo obok porodówki sala do robienia cesarek. Mąż od początku mówił, że nie chce być przy porodzie, bo nie chce patrzeć, jak wychodzi ze mnie dziecko, łożysko i multum krwi. Powiedział także, że nie zniósłby tego, jakby nie mógłby mi ulżyć w bólu. Więc nie prosiłam go żeby przyjechał. Kiedy poszłam do szpitala 8 dni po terminie, nie zmienił zdania nawet wtedy. Przeleżałam cały dzień i o 23:00 mój poród się zaczął, bylam na bieżąco z mężem, co się dzieje. I wiecie co? Chciał przyjechać... Ale nie przyjechał. Zatrzymała go moja mama, mówiąc:"Po co tam pojedziesz, jak i tak jej nie pomożesz?". Szkoda, bo na porodówce nikt za bardzo się mną nie interesował, a mąż by dopilnował lekarzy, czy wszystko ok, bo niestety u mnie nie do końca było ok. No, ale przy okazji drugiego porodu, jeśli będę mogła mieć drugie dziecko, na pewno będzie :) Nawet jeśli miałby czekać przed porodówką:)

2016-03-16 13:11

Ja rodziłam z mężem. moja siostra też. pomijając już samą kwestie wsparcia, która jest oczywiście bardzo ważna, to czułam się lepiej zaopiekowana przez personel w szpitalu. Tutaj duży przytyk w ich stronę, ale uważam, że jak kobieta rodzi sama to tak trochę olewają. No i uważam, że jesteśmy partnerami i powinniśmy się wspierać, a poród to było dla mnie ogromne przeżycie, nie chciałabym być wtedy sama :)

2016-03-16 11:51

Kobieta nie może namawiać albo bron Boże zmuszać męża żeby jej towarzyszył. Mężczyzna sam musi chcieć. Ja mam to szczęście że mój chce. :) ja na początku nie byłam przekonana co do tego pomysłu ale teraz bardzo się cieszę że chce mi towarzyszyć i dodawać otuchy. :)

2016-03-16 11:47

Mój mąż był ze mną przy trzech porodach i jestem Mu za to bardzo wdzięczna. Przy Nim czułam się bezpieczna, dodawał mi otuchy i powtarzał, że dam radę (przy drugim i trzecim porodzie miałam bóle krzyżowe, tak ja Ty Roksana). Myślę, że to, czy chcemy rodzić z partnerem zależy w dużej mierze od naszych wspólnych relacji. Ja mojego męża nie musiałam namawiać, On sam nie wyobrażał sobie sytuacji, że nie będzie przy narodzinach swoich dzieci, nie chciał mnie zostawić samej w tak ważnym momencie. Szanuję osoby, które nie chcą w tym brać udziału, może nie czują się na siłach, może boją się, że raczej będą przeszkadzać niż pomagać, albo boją się, że nie zniosą widoku cierpienia ukochanej. Z drugiej strony rodząca może nie chce, aby ukochany oglądał ją w tak "niekomfortowej sytuacji" (cytuję znajomą). Dziwię się mężczyznom, którzy czują niechęć do partnerki po tym, jak brali udział w porodzie. Mój mąż podczas porodu był przy mnie, trzymał za rękę, masował plecy, potem przeciął pępowinę. Nigdy nie zaglądał w miejsca intymne, od tego była położna i lekarz. Mimo wszystko zawsze będę zachęcała przyszłe mamy, aby miały kogoś przy sobie - jak nie ojca dziecka, to może siostrę, czy przyjaciółkę. Doświadczenie nauczyło mnie, że są sytuacje, że dobrze jest, jeżeli ktoś stoi z boku i patrzy personelowi medycznemu "na ręce".

2016-03-16 10:55

Porodu bałam się okropnie ale odkąd dowiedziałam się że jestem w ciąży postanowiłam ze na porodowce będę sama. Ciesze się ze tak zrobiłam ponieważ i tak byłam skupiona na bólach które były okropne (bóle krzyżowe ) i wiem ze obecność kogoś z rodziny czy też partnera by mnie po prostu ... denerwowała. Jeśli tatuś maluszka sam zdecyduje ze chce być przy porodzie to nic tylko się cieszyć :-) no chyba ze mama jest nastawiona na stanowcze "nie". Prawdą jest to ze nie należy namawiać partnera do tego aby nam towarzyszył. Moja przyjaciółka tak zrobiła. Po porodzie jej narzeczony przeniósł się do osobnego pokoju i "mieszkał " w nim przez 3 miesiące. W tym też czasie nawet nie dotknął swojej partnerki ... Tak czy siak, poród rodzinny powinien być wspólnie przemyślany :-)