Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Rozwój i wychowanie (724 Wątki)

Kiedy obce dziecko bije naszego malucha.

Data utworzenia : 2018-10-05 02:07 | Ostatni komentarz 2018-10-21 00:18

J.Swierczewska

1784 Odsłony
33 Komentarze

Każda matka choć raz w życiu spotka się z incydentem, że jakieś obce dziecko uderzy jej maleństwo. Niestety, ale na to musi być przygotowana każda mama. Zdarzyło się to i mnie. U nas na osiedlu jest mały ukraiński chłopiec - Sasza. Z początku nie wiedziałam że jest typowym agresorem wśród małych dzieci. Pozwalałam się mojej córce z nim bawić. To był błąd. Za pierwszym razem pchnął moja córkę tak, że poleciała na drewnianą deskę przy piaskownicy. Moja reakcja była natychmiastowa- córka do siebie i uspokajam ja. Ona sama spojrzała na chłopca i przez łzy wypowiedziała "nie nie nie" machając na niego palcem. A jego matka? "Sasza nie". I koniec, zero tłumaczenia że tak nie wolno, zero jakiejkolwiek reakcji, która mogłaby wpłynąć na dziecko. Następnym razem unikałam owego agresora na placu zabaw. Był nawet moment, że chodziłam na oddalony od domu plac, ażeby nie narażać córki. Któregoś razu bawiłyśmy się na placu i znowu przyszedł on- chłopiec, który bije wszystkie dzieci. Pilnowałam córki jak mogłam, nie pozwalałam dojść temu chłopcu do Łucji. Jak się okazało słusznie, bowiem Sasza usiłował ja uderzyć. Reakcji matki znowu brak. Ja zabrałam swoje dziecko i wytłumaczyłam jej poza placem, że z tym chłopcem bawić się nie wolno, bo jego zachowanie jest złe i robi Łucji ała. Reakcja matki Saszy? Znowu "Sasza nie". Trzeci raz był kulminacyjny. Jak to się mówi - do trzech razy sztuka. Znowu weszli na plac, kiedy my się bawiliśmy ... Mówiłam sobie "no nie, dopiero przyszłam na plac, nie będę uciekać jak jakiś przestępca". Na przekór wszystkiemu zostałam - i to był mój błąd. Sasza biegał za nami krok w krok, aby zrobić coś córce. Matka? Znowu nic. Już się we mnie gotowało, poprzednie razy i gorycz za brak reakcji u matki rosły z każdą chwilą. I wtedy stało się to - córka chciała się pobujać, zgodziłam się, a że buja się ze mną usiadłam na chustawce. Ona zauważyła wiaderko, które leżało kawałek za Sasza i zanim zdążyłam zareagować, pobiegła po nie wołając swoje "memeś". Reakcja Saszy była szybka - podbiegł do Łucji i dwoma rękoma uderzył ją w twarz tak, że aż się przewróciła na plecy i automatycznie popadła w raniący moje serce placz. Matka Saszy zrobiła tylko wielkie och i krzyknęła "Sasza!". Nie wytrzymalam. Wybuchłam. Zaczęłam krzyczeć bez opamiętania. Złość za brak reakcji, złość na to, że córka jest bita. Moja córka! Kobieta patrzyła na mnie zszokowana i z dezaprobatą machała głową, jakby to jej syn był tym pokrzywdzonym. Znowu brak reakcji. Moich epitetów nie było dość, dziecko płakało a jej syn? A jej syn patrzył jak gdyby nigdy nic. Tutaj narasta problem. Co zrobić, kiedy rodzice nie chcą wychowywać swoich dzieci, a my nie mamy na to wpływu? Bo przecież nie podejdę i nie strzelę jej dziecka w tyłek, skoro swojego w życiu bym nie uderzyła. Przecież nie nauczę corki, żeby się broniła bijąc - agresja na agresję nigdy nie będzie rozwiązaniem. Przecież nie będę ciągle krzyczała ... Przecież nie będę uciekała z placu jak winna- to ma być kara dla mojej córki że jest grzeczna? Koniec zabawy za to, że przychodzi inne dziecko? Z rozmow z innymi mamami wiem, że owy Sasza pobił lub usiłował pobić ich dzieci. Tutaj kieruje do was moje pytanie - co zrobić? Tłumaczenie kobiecie tego, że skoro ma agresywne dziecko to nie powinna puszczać go do innych dzieci nic nie daje. A i brak wychowania i jakiejkolwiek reakcji mocno kole w oczy. Co wy byście postąpiły w takiej sytuacji?

2018-10-05 11:29

Moja koleżanka ma synka jest miesiąc młodszy od Julka i od zawsze zaczepia mojego i próbuje go tluc że tak powiem. Widzę się z nią prawie codziennie no i ona reaguje. A ja sama jak już Kuba uderzy mojego mówię mu ze ma oddać. Może to i źle ale niech się broni. Wczoraj Kuba znowu zaczął ale tym razem Julek mu oddał i był później spokój do końca spotkania.