Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Konkursy #teamLOVI (394 Wątki)

KONKURS <b>"Karmienie to nie problem"</b> (Zakończony)

Data utworzenia : 2018-06-13 09:37 | Ostatni komentarz 2018-07-17 12:08

Redakcja LOVI

16034 Odsłony
574 Komentarze

Zapraszamy Was do wzięcia udziału w konkursie, w którym do wygrania czeka aż 110 nagród, w tym 10 laktatorów elektrycznych Expert! Zadanie konkursowe: Napisz, jaki problem z karmieniem piersią uważasz za najtrudniejszy dla mam karmiących piersią i jakie masz pomysły na jego rozwiązanie. Konkurs trwa do 27 czerwca. Pamiętajcie, że zgłoszenia bez uzupełnionych danych w serwisie, nie będą brane pod uwagę.

2018-06-26 18:10

Witajcie. Jestem Mamą prawie dwuletniej Amelii oraz przyszłą Mamą ( 31 tydzień) drugiej Małej Księżniczki. Od zawsze marzyłam i wierzyłam w to że będę karmiła piersią. Tak jak wiedziałam że urodzę siłami natury... Jakie było moje zdziwienie kiedy okazało się że nie mam pokarmu...?! Jak to?! Dlaczego?! Tysiąc myśli... W szpitalu próbowano podać mleko modyfikowane ale nie zgodziłam się bo przecież BEDE MIALA POKARM KONIEC I KROPKA. i tak zaczęła się moja walka. ZacElo się od wklesnietych sutków. Tysiąc myśli - Bach! Nakładki na sutki! Jeden problem z głowy. Córka zaczęła chwytać pierś poprawnie. Poranione sutki? Jest! Maść i.... Własne mleko! Brak pokarmu?! I tutaj złote rady wszystkich Mam, Cioć, Babć, Koleżanek... Masowanie, picie dużej ilości wody, herbatki na laktację... I laktator.... Lovi! Mój pierwszy laktator który sprawił że karmiłam córkę! Prawie półtora roku!

2018-06-26 17:38

W karmieniu piersią nie widzę problemów – zwłaszcza dla kochającej mamy – są tylko pewne wyzwania i poświęcenia, z którymi trzeba sobie poradzić… :) Nie piszę może z autopsji, ale wiem, że czekają mnie tego typu wyzwania już od września. Nie jestem przerażona :). Staram się pozytywnie myśleć i nie martwić na zapas. Czytam wiele artykułów i wypowiedzi innych, doświadczonych już mam, co pomaga mi wczuć się w przyszłą rolę i już teraz robić próby. Na tą generalną przyjdzie jeszcze czas – mam nadzieję, że premiera będzie udana ;-). WYZWANIE 1 Początkująca mama stoi przed wyzwaniem „jak zacząć” – niedługo będę rodzić (termin na wrzesień), to będzie moje pierwsze dziecko. Najgorsze dla mnie jest uczucie, że mogę nie dać rady. Ślub niczego w naszym związku nie zmienił, ale zdaję sobie sprawę, że obecność nowego członka rodziny zmieni wszystko – na plus oczywiście! Czekają nas pewne wyrzeczenia, to wiadomo, ale czy ja dam sobie radę w nowej roli? Jak szybko nauczę się karmić? Czy będę miała wystarczającą ilość pokarmu dla mojego dzieciątka? Jakie błędy (a jakieś na pewno) będę popełniać na początku drogi? Czy uda mi się szybko je wyeliminować? Te i inne pytanie już teraz mi towarzyszą. POMYSŁ 1 Mój pomysł na rozwiązanie tego problemu, a właściwie na podjęcie wyzwania, to pozytywne myślenie, wsparcie partnera i najbliższych, nie poddawanie się, słuchanie rad innych mam i położnej (ale oczywiście też bez przesady!), słuchanie swojego i dziecięcego organizmu – w końcu tutaj musi zaiskrzyć, a natura chyba wie co robi… :). Nie można się też zniechęcać np. nieudanymi próbami – żeby zostać w czymś specjalistą [czyt. karmieniu] trzeba się tego najpierw nauczyć. WYZWANIE 2 Bolesność brodawek, ewentualne uszkodzenia – czytam setki artykułów na tematy związane z karmieniem piersią (chcę się dobrze przygotować!) i ten problem niestety często się przewija, bo dotyczy wielu kobiet. Nie mogę być pewna, że mnie nie będzie to dotyczyć, a świadomość jest bardzo ważna – wracamy do WYZWANIA 1 i pytań „Czy, aby na pewno wszystko robię dobrze?”. POMYSŁ 2 Na początku jest to ponoć normalne, bóle związane są ze zmianami hormonalnymi i przyczynami fizjologicznymi, które po kilku dniach powinny ustąpić. Chodzę aktualnie do szkoły rodzenia, gdzie uczymy się właściwych pozycji karmienia oraz, jak prawidłowo przystawić dziecko do piersi – to też na pewno pomoże. Już teraz wiem, w jaki sposób prawidłowo zakończyć sesję karmienia – wystarczy włożyć mały palec w kącik ust dziecka. Uniknąć bólu i uszkodzeń brodawek można również poprzez odciąganie niewielkich ilości pokarmu przed karmieniem, smarowanie brodawek własnym mlekiem, stosowanie bezpiecznych maści i kremów, czy ciepłe okłady ziołowe. WYZWANIE 3 „Przyklejone” dziecko do piersi, bardzo częste karmienie i wynikające z tego ograniczenia dla mamy – to dopiero wyzwanie, zwłaszcza dla kogoś, kto do tej pory nie był uzależniony od nikogo… Brak czasu na sen czy prysznic - to może być frustrujące. I wracamy znów do WYZWANIA 1 – kolejne pytania czy wszystko robię dobrze, „A może źle się odżywiam i moje mleko nie zaspokaja apetytu dziecka?”. Przecież maluszek ma bardzo mały brzuszek, do tego mleko mamy jest lekkostrawne, nie powinno więc dziwić, że dziecko ciągle chce jeść. A poza tym potrzebuje bliskości mamy – w końcu spędził w ciepłym brzuszku 9 miesięcy i kontakt jest jak najbardziej potrzebny. Dlatego też może trochę udaje, że jest głodne, tylko po to żeby przytulić się do piersi :). POMYSŁ 3 Moim zdaniem trzeba jak najwięcej korzystać z tych chwil, kiedy dzieciątko tak bardzo chce się przytulać i pragnie kontaktu. Z czasem karmienie będzie coraz rzadsze, więc najlepiej przeczekać ten czas z pozytywną myślą. Poza tym podczas karmienia mama może odpoczywać – oglądać film, czytać książkę, rozmawiać z przyjaciółką przez telefon… Wystarczy odpowiednie podejście... WYZWANIE 4 Odrzucenie piersi przez maleństwo (znowu wracamy do WYZWANIA 1 i pytań „co robię nie tak?”) – być może dziecko ma problem ze złapaniem piersi, mleko wypływa zbyt szybko i dziecko się krztusi, albo na odwrót – zbyt wolno, co powoduje, że dziecko się męczy. Maluszek może mieć też katar i problemy z oddychaniem… Przyczyn jest sporo. POMYSŁ 4 Przede wszystkim zdiagnozowanie „problemu” i wtedy podjęcie odpowiednich kroków. Tutaj znowu pomoże pozytywne nastawienie, no i wsparcie najbliższych. Najgorsze co można zrobić to zniechęcenie i załamanie. WYZWANIE 5 Legendarne kryzysy laktacyjne i zmiany właściwości mleka. Ponoć może być ich kilka w trakcie karmienia, ale są całkiem naturalne, a wynikają ze skoku rozwojowego dziecka. POMYSŁ 5 Przeczekanie trudnego okresu i nie poddanie się presji mleka modyfikowanego, które „dokarmi głodne dziecko”. Tak, łatwo powiedzieć, ale ja naprawdę będę się wzbraniać przed mm – w końcu nic nie zastąpi mojego mleka, a dla mnie to też wygodne i ekonomiczne (nie muszę targać ze sobą butelek, proszków, martwić się o podgrzanie, no i wydawać fortuny na zakupy - w końcu ciepłą pierś mam zawsze przy sobie). Ponoć pomaga jak najczęstsze przystawianie dziecka – wtedy laktacja powinna się uruchomić w nowym trybie. Nie powinno się też zaniedbywać nocnych karmień. Mama powinna pić dużo wody i dobrze się odżywiać… Wszystko i tak znowu sprowadza się do WYZWANIA 1 i po prostu pozytywnego myślenia. Podsumowując… Czekam na moje maleństwo z niecierpliwością! Największym wyzwaniem (dla niektórych może to być problem) jest moim zdaniem strach przed nową sytuacją i nieumiejętne radzenie sobie ze stresem, czyli brak pozytywnego myślenia. Ja mam szczęście – dzięki wsparciu moich bliskich, jestem pewna że uda mi się podjąć wyzwanie i stanąć na wysokości zadania, jakim jest karmienie piersią.

2018-06-26 14:24

Większość kobiet nie ma wsparcia. Tymczasem to ono często decyduje o powodzeniu misji pt. „karmienie naturalne”. To od najbliższych kochani mężowie wszech wiedzące ciocia i kochane teściowe/mamy, zależy, czy kobieta, która – przypomnijmy, bo może to nie dla wszystkich jasne – jest rozchwiana emocjonalnie, zbombardowana hormonami i wymęczona po porodzie – podejmie trud i będzie, mimo pierwszych niepowodzeń, karmić piersią, czy ulegnie i sięgnie po mleko modyfikowane. Gdy jesteś niewyspany, wkurzony i obolały, każde słowo podważające twój instynkt macierzyński i kompetencje, boli po stokroć!!! Pamiętajcie o tym, udzielając kolejnych mądrych rad że to mleko za chude, że musisz jeść tylko suchy chleb i pić wodę że źle przystawiasz bo to przede wszystkim przez tak wspaniałe porady większość z nas kończy ten piękny okres karmienia piersią bo bliscy zamiar wspierać podkładaja nam matkom kłody pod nogi.

2018-06-26 14:04

Karmienie to nie problem, problem to brak wsparcia dla kobiet w czasie laktacji w czasie 4 trymestru czyli w początkach najpiękiejszego czasu macierzyństwa. Brak wsparcia ze strony personelu medycznego to pierwszy i na pozór najmniejszy problem chociaż bardzo często kobiety już na tym etapie się poddają. Większy problem to brak wsparcia w najbliższych osobach już w domu, brak pomocy. Według mnie bardzo dobrym rozwiązaniem jest zaopatrzeć szpitale w odpowiednie laktatory których w szpitalach brakuje a matki bez wsparcia bardzo często i bez sprzętu nie umieją rozkręcić i wspomóc laktacji. Co do parterów, rodziny matek karmiących może jakieś spotkania dla ojców dzieci gdzie będzie mówione jakie to ważne aby karmić dziecko i jak wspierać kobietę, wiele mężyczyzn nie zdaje sobie z tego sprawy. Kobiety to bohaterki, kobiety mają największą moc na świecie, kobiety wydają na świat najpiękniejszy cud należy im się pomoc. Sama obecnie karmię dwumiesięcznego ssakusia. Pozdrawiam :)

2018-06-26 13:37

Cześć! Wykarmienie maluszka własną piersią to dopiero początek wyzwań jakie niesie ze sobą macierzyństwo. Młode mamy, które oczekują pierwszego dziecka , często boją się i nie wiedzą czy podołają stawianym im wymaganiom, zwłaszcza, że czeka ich prawdziwy ,, egzamin z życia'. Do tego nie pomaga stres związany z porodem oraz ogólnoustrojowa burza hormonalna, co wpływa w ogromnym stopniu na psychikę kobiety. Potrzebuje ona wtedy wsparcia od otoczenia i bliskich. Szczęściem jest, trafić na odpowiednią położną, która dodatkowo jest certyfikowanym doradcą laktacyjnym. Najlepiej jest, zwłaszcza przy pierwszym dziecku uczęszczać na zajęcia w szkole rodzenia, gdzie rozwiane zostaną wszelkie wątpliwości – lepiej się zmierzyć z 'przeciwnikiem', którego już znamy. Jednak często mimo najlepszego przygotowania w życiu bywa jak na trwających obecnie MŚ w piłce nożnej. Laktację można porównać do sytuacji polskiej kadry narodowej. Oczekiwania były wielkie, przygotowania też, strategia obmyślona, podobno wszystko dopięte na ostatni guzik, a wyszło jak wyszło… Dramat… Ale nasuwa się tutaj też ciekawe porównanie. Odzywają się wtedy ludzie typu ' nie znam się, ale się wypowiem' którzy pierwsi używają narzędzia linczu i ostracyzmu. Zauważmy, że matki karmiące często są w takiej samej sytuacji. 'Masz mało mleka - zagłodzisz dziecko' , 'Masz za dużo - na pewno się młody nie najada', 'Nie masz wcale, dokarmiasz sztucznie – jesteś wybrykiem natury, złą matką i poległaś po całej linii' - z tą różnica, że kadrę narodową można wymienić, ale mamy nie zastąpi nikt! I tak w ciąży mama nasłuchała się ' życzliwych komentarzy' typu ,, ale przytyłaś, jak Ty schudniesz?' albo ' Ja nie wiem skąd masz te rozstępy, ja nie miałam żadnego'… Więc ważne jest aby w tym czasie odciąć się od toksycznych ludzi i działać po swojemu, dlatego, że istotnym czynikiem w osiągnięciu sukcesu jest pozytywne myślenie i motywacja, która musi sama powstać w głowie młodej mamusi. Nie ma sytuacji bez wyjścia – zawsze znajdzie się pozytywne rozwiązanie, grunt to nie wpadać w niepotrzebną panikę, bo maluszek na pewno to odczuje. Jeśli jest mleko - jest dobrze. Życzymy maluszkowi smacznego! Grunt to przystawiać dobrze do piersi, żeby ucho, ramię i biodro były w jednej linii, oraz żeby brodawka wraz z otoczką były w buzi dziecka, resztą zajmie się natura. Jeżeli po karmieniu czujemy, że w piersiach zostało nam jeszcze sporo pokarmu możemy odciągnąć go laktatorem i zamrozić na gorsze czasy (w zamrażarce może przetrwać do 6 miesięcy, schłodzone w lodówce do 96 h) pamiętając o odpowiednich, sterylnych opakowaniach (może być to specjalny woreczek lub plastikowe pojemniki do tego dedykowane). To rozwiązanie może też być przydatne w przypadku nawału pokarmu, który następuje najczęściej w 4 dobie po porodzie i jest wynikiem wyrzutu hormonów – prolaktyny i oksytocyny. Często występują również zastoje mleka, grudki i bolesności w gruczole piersiowym. Możemy im zapobiegać – nie uciskając piersi zbyt mocno, gdyż te kanaliki są bardzo cieniutkie i wrażliwe - można je łatwo uszkodzić. Jeżeli jednak przydarzy nam się to, natura również znalazła na to rozwiązanie – przykładamy małego ssacza tak, aby jego broda była w miejscu bolesnym. W wyniku ssania, będzie on ruszał brodą i profesjonalnie masował mamę. W przypadku bolesności brodawek najlepiej jest posmarować je lanoliną, lub kilkoma kroplami pokarmu, nie należy ich nazbyt często przemywać wodą, ponieważ może je to wysuszyć. Warto zwrócić uwagę, że nie można robić z matki karmiącej niewolnicy własnego dziecka. Karmienie nie powinno jej ograniczać w codziennym życiu. Jeżeli ma ochotę pójść na zakupy, czy na kawę z koleżankami powinna bez zastanowienia brać maluszka ze sobą (jeżeli nie może go zostawić pod czujnym okiem kogoś innego). Ciężko to pojąć, ale jest to wbrew pozorom dosyć częste zjawisko, że ludzie reagują negatywnie na matkę karmiącą dziecko w miejscach publicznych. Jeżeli drogie mamy, zdarzy Wam się taka sytuacja np. w restauracji, to możecie powiedzieć, że was też obrzydza sposób w jaki taka osoba spożywa obiad i żeby się schowała z nim gdzieś w toalecie najlepiej, żeby nikt nie widział jak je. Drodzy rodzice, nie martwcie się. Wiadomo, że czeka nas ogromne wyzwanie, ale ważne to podejść do tego ze spokojem i pozytywnym nastawieniem. Jeszcze będziemy się śmiali z niektórych 'wpadek ', ale zapamiętamy te najprzyjemniejsze chwile. Już za kilka miesięcy uśmiech i pierwsze słowa maluszka, wynagrodzą nam wszelkie trudy. PS.Na pewno nie wypadniemy gorzej niż Polska na MŚ. Trzymam za Nas wszystkich kciuki! :)

2018-06-26 13:19

A ja uważam, że największym problemem w okresie karmienia piersią jest presja i nacisk z każdej strony. Wywołuje to stres u mamy karmiącej, co z kolei może powodować zanikanie pokarmu. Z czego powstają kolejne problemy związane z jego brakiem oraz niechęć do karmienia piersią. Najlepiej odpocząć, bo szczęśliwa mama to szczęśliwe (i najedzone) dziecko ;)

2018-06-26 12:45

O tym, że karmienie piersią nie jest takie proste jak wygląda to na obrazkach dowiedziałam się niedawno na własnej skórze. Pomimo, iż uczęszczałam do szkoły rodzenia niewiele się tam dowiedziałam ( tematyka głównie poświęcona fazom porodu i omówiony proces porodu) o karmieniu piersią była tylko zmiana że dziecko przystawiaj się do piersi a nie pierś do dziecka i niestety tylko tyle :( Swoją wiedzę o karmieniu piersią wzbogacalam przez całą ciążę jednak kiedy przyszło do zrealizowania zdobytych wiadomości nie było to takie proste problem pojawił się już na samym poczatku. Kiedy tylko Igorek pojawił się na świecie ( pomimo iż walczyłam do ostatnich chwil czyli po 10 godz. porodu lekarze zdecydowali że nie możemy dłużej czekać i muszą mi zrobić cesarke) szybko się zorientowałam że nie jestem wstanie samodzielnie podjąć próby nakarmienia synka. Znieczulenie nadal działało nie miałam władzy nad moim ciałem, mogłam tylko rękami poruszać ale i tak nie ufałam im a mojego synka przecież trzeba przystawić do piersi (przecież tyle się o tym mówi jak ważne jest pierwsze karmienie) nie mogłam przecież usiąść, położyć się na boku, nawet głowy nie mogłam podnosić i wtedy nieoceniona pomocą okazał się wtedy mój mąż, który popodkladal koce na których położył synka i pomógł mu chwycić brodawkę. Kolejnym problemem okazała się zbyt mała brodawka w lewej piersi, której Igorek nie był w stanie chwycić, nakładki na sutka nie zdały egzaminu położne mówiły że z czasem sama się wyciągnie ale Igorek przecież nie był w stanie wziąć jej do buzi bo była zbyt mała więc jak miala się wyciagnac?? Długo walczyłam próbując różnych sposobów aż z pomocą przyszła mi babcia pacjentki leżącej ze mną na sali otóż poradziła mi aby kupić strzykawkę odciąć te część na której jest wlot do strzykawki tam gdzie jest miarka, tłokk wyjąć i włożyć z przeciwnej strony miarki i tak stworzona strzykawka delikatnie zasysac brodawkę i potem przykładać dziecko, dziwnie brzmi ale mi pomogło :) Jednak największym wyzwaniem z jakim przyszlo mi się zmierzyć dopiero był przede mną po każdym zakończonym karmieniu z lewej piersi dostawałam strasznego palącego bólu w nie, takiego że nie mogłam jej nawet dotknąć leżałam i płakałam przez dwie godziny i tak przez tydzień. Nie pomagały ani ciepłe ani zimne oklady, stanu zapalnego też ginekolog nie stwierdziła na USG wszystko wyglądało dobrze jednak tak nie bylo, karmiłam i płakałam z bólu kazdy kto na mnie patrzył mówił daruj sobie po co się tak męczysz, ale mój mąż On zawsze mnie wspierał i to dzięki niemu trafiłam do poradni laktacyjnej (oczywiście za wizytę musiałam zapłacić) to tam dzięki kobiecie która udzieliła mi drobnej wskazówki ból z każdym dniem słabł ( zamiast karmić we wszystkich możliwych pozycjach na siedząco, leżąco musiałam karmić siedząc a właściwie prawie lezac aby spowolnić wypływ mleka) Kochane mamy ja przetrwałam to wszystko i kiedy dziś przystawiam Igusia do piersi widząc uśmiech na jego twarzy i te małe oczka które patrzą prosto w moje a jego rączka podczas karmienia delikatnie glaska moja pierś wiem że było warto i jestem z siebie dumna ze mi się udalo, wiem że i Wy przyszłe mamy dacie rade, nie poddawajcie się bo ,,Kto chce szuka sposobu, a kto nie chce szuka powodu" szukajcie wsparcia u osób które na prawdę będą chciały Wam pomoc i będą Was wspierac. Trzymam za Was kciuki :* Ps. Wrzucam Wam Kochane fotki mojego szczęśliwego maluszka

2018-06-26 12:28

Największym problemem w okresie karmienia jest brak wsparcia od najbliższych a na początku od położnych ! Nie masz pokarmu ? Mleko modyfikowane - często mówią położne . Ale nie pokarm jest ,dziecko musi się nauczyć załapać pierś ! Faktycznie kiedy nie ma pokarmu w pierwszych dniach warto sięgnąć po laktator i ściągać co 2 h tak jakby ssalo dziecko . Pokarm się będzie tworzył ,do mózgu matki dotrze informacja że piersi muszą wykarmić maluszka ! Polozne powinny nas motywować i kierować ma dobrą drogę . I tak jak pisałam za pomaca laktatora można pomóc piersią w wytworzeniu mleka . Sama tak robiłam i do tej pory laktatora jest że mną wszędzie ! Polecam każdemu . Mleko matki jest najważniejsze dla Maleństwa !