Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Rodzice (588 Wątki)

Mama NIEpracująca

Data utworzenia : 2015-05-31 12:29 | Ostatni komentarz 2015-11-03 12:41

rikitikitam

6449 Odsłony
100 Komentarze

Chciałabym poruszyć temat pracy zawodowej, a raczej jej braku. Ja nie pracuję, mimo że bardzo bym chciała. Zauważyłam, że dzisiejsze społeczeństwo niezbyt dobrze traktuje takie kobiety. Często gdy spotykam znajomych moich dziadków czy rodziców, a nawet dalszą rodzinę, to po przywitaniu się pada pytanie prosto z mostu - "A ty pracujesz?". Strasznie mnie to irytuje, bo po pierwsze co ich to obchodzi, a po drugie takie pytanie moim zdaniem jest oznaką braku kultury. Kiedyś nawet mój chrzestny jak jeszcze byłam w ciąży, rzucił mi tekstem gdy spotkaliśmy się pod sklepem "Siedzisz w domu, to se możesz biegać po sklepach". Trudno w takich sytuacjach ugryźć się w język, zwłaszcza że spora część osób, które poruszają ten temat, całe życie nie pracowały. Chociażby żona mojego chrzestnego. Nie przepracowała ani jednego dnia. Nie rozumiem więc, jakim prawem on się mnie uczepił. Kiedyś przecież taki właśnie był układ, przynajmniej u nas na śląsku, że mężczyzna szedł do pracy, a kobieta zajmowała się domem. I wtedy to było naturalne i dobre. A teraz gdy kobieta zajmuje się domem z musu bądź nie, to nagle staje się gorsza. Co z tego, że jest w pracy 24 h/dobę. Nie rozumiem, dlaczego myślenie społeczeństwa tak diametralnie się zmieniło. Czyżby pogoń za pieniędzmi stała się tak ważna? Czy są tu jakieś mamy, które nie pracują zawodowo? Zajmujecie się domem z wyboru, czy tak Wam się życie potoczyło? Jesteście zadowolone z takiego układu?

2015-10-26 13:34

Ja z mężem mamy wspólne konto i mam swoją osobną kartę, nigdy nie robił mi wyrzutów że dużo wydaję, to bardziej ja staram się oszczędzać niż on . Jedynie jak mam głupie pomysły typu wydać np. 400 zł na buty to wtedy stara mi się tłumaczyć po co mi takie buty skoro i tak w nich nie będę chodzić bo nogi w ciąży mi na pewno spuchną . Ale wiadomo co swoje to swoje.

2015-10-26 13:11

Mi było głupio jak D. mi czasem dawał pieniądze gdy miałam ciężką sytuację a nie mieszkaliśmy jeszcze razem. potrzebowałam na szkołę,jedzenie,książki itp. i było mi okropnie wstyd,robiłam wszystko aby nie brać a on zawsze był taki dumny też i gdy on potrzebował też nigdy nie brał bo mu było wstyd brac ode mnie,bo to on zarabiał a nie ja i to on powinien mi pomagać (wg niego). Ale zamieszkaliśmy razem i jakoś tak już nie mamy tych oporów :) Z początku robiłam podchody a może kupimy to,a może to i było mi glupio powiedziec że potrzebuję butów czy spodni :) Ale on zauważył że mi niezręcznie i mi powiedział że jestem w ciąży i teraz to on musi się mna opiekować i mam sobie nie żałować bo jak coś trzeba to trzeba to kupić bez dyskusji. I w końcu się przełamałam do tego stopnia że przyjdzie wypłata i od razu przelewam do siebie,opłacam rachunki i rozporzadzam :D ale on nie ma nic przeciwko i wie że jak ja trzymam pieniądze to staram się rozsądnie i nie kupuje głupot :) ale już nie pytam czy mogę kupić sobie fluid czy farbę do włosów bo to nie kosztuje majątek a i tak muszę kupić i tak. Ale jednak mieć swoje pieniądze to jest inaczej,jest lepiej i bardziej komfortowo tak myślę :) Uwazam że kobieta nie powinna byc całe życie na utrzymaniu meża i jego kurą domową bo na parę lat to można się zgodzić ale nie na zawsze bo w końcu czegoś będzie brakowało i bedzie brakować tej niezależności finansowej. I chcę chociaż jeszcze 2 lata posiedzieć w domu z synkiem ale nie dłużej bo chcę mieć swoje pieniądze bo wtedy lepiej się je wydaje ;)

2015-10-26 11:46

Oooo widzę, że temat wydawania pieniędzy się zaczął. ;) No to ja też się przyznam. :D Kiedy zarabiałam, potrafiłam wydać 1500 zł. miesięcznie na ciuchy, kosmetyki i inne pierdoły. Wiedziałam, że to sporo, ale sprawiało mi to niesamowitą radość. Pewnie też dlatego, że nigdy nie dostawałam od nikogo pieniędzy, nawet w szkole średniej musiałam dorabiać na potrzeby typu ubrania. Dopiero po kilku miesiącach stwierdziłam, iż tak nie może być, bo to mało odpowiedzialne i zaczęłam oszczędzać. Kiedy zaszłam w ciąże, praktyczne nic sobie nie kupowałam. Odkąd jestem mamą, potrzeby syna stawiam na pierwszym miejscu, ale nie wyobrażam sobie, aby mąż nie kupił mi fluidu, tuszu do rzęs, farby do włosów, jakiegoś ciucha, doładowania do telefonu czy innych pierdół. Łatwo nie jest, bo żadnego zasiłku nie bierzemy, ale na wszystko nam wystarcza, da radę uzbierać na wakacje, a nawet regularnie wrzucić jakąś kwotę do skarbonki. Kiedy mąż siedzi z synkiem w domu w niedzielę (zaledwie kilka godzin!) to przyznaje, że to męczące zajęcie, że mnie podziwia i, że on chyba ma łatwiej. Bardzo mi się to podoba, że potrafi mnie docenić. Gdyby było inaczej chyba popadłabym w depresję. Po prostu nie mogę pojąć nie tyle ludzi, co mężów/partnerów, którzy uważają, że praca w domu to nie praca. DorFryt, ale racja niezależność to niesamowite uczucie. Niemniej jednak uważam, że mężczyźni nie zamieniliby się z nami miejscami. :P

2015-10-26 10:43

No dobra ale gdyby on chciał wydać pieniądze na czipsy albo nowy ciuch to może bo zarabia a Ty nie bo nie zarabiasz?? Moja mama też nigdy nie miała fortuny ale nauczyła mnie że pieniądze to tylko pieniądze... nie mogą być celem ale są środkiem. Ale rozumiem bo ona też ma takie podejście że kobieta musi być niezależna - tylko, że ja wiem ile to nerwów ją kosztowało i jak bardzo czasami była dumna i durna w tym swoim przeświadczeniu. Aż ojczym zaczął pić za te swoje zarobione pieniądze... Zresztą mój mąż lubi mnie w ładnym ciuchu wdzięczną za to że mogłam.go sobie kupić za pieniądze, które zarobił :-) Wiesz ale rozumiem Cie

2015-10-26 09:48

A gdy byliśmy parą, to też ja płaciłam za obiadki, wypady, kino. Bo byliśmy wtedy na studiach, ja miałam pieniądze a on nie.

2015-10-26 09:45

No ja mam inne rozumowanie. Jest jedność w małżeństwie. Mąż mi nie wypomina, że coś tam kupiłam. Ale ja od dziecka miałam tak, że jak miałam swoje pieniądze (dostałam od babci, cioci czy od kogoś tam) to wtedy wydawałam je z radością. Ale jak nie miałam pieniędzy to nie prosiłam mamę, żeby mi dała na lody, chipsy czy coś tam. Wiedziałam, że te pieniądze, które ma mama są potrzebne na jakieś ważniejsze cele. Chociażby żeby kupić jedzenie, zapłacić rachunki. Mój tata zmarł jak miałam 1,5 roku, mama z 2 małych dzieci nie mogła iść do pracy, dodatkowo mieszkamy na wsi. Więc sytuacja z dzieciństwa nauczyła mnie żeby nie wydawać pieniędzy jak ktoś zarabia, żeby utrzymać rodzinę. Bo chyba ważniejsze jest żeby mieć coś do gara włożyć niż nowy ciuch.....

2015-10-26 01:21

DorFryt - no ja mam to szczęście, że na dobre studia męża wysłałam :P Wiecie co nie mam takich oporów, bo jako, że mój mąz jest młodszy - to nie zawsze On zarabiał. I jak byliśmy parą to potrafiłam za swoje kupić obiad w restauracji, bilety do kina itp. Nigdy nie robiliśmy z tego problemu, że ja płacę. A On nie czuł się mniej męski, bo wiedział że w tym momencie studiuje i nie moze, ale przyjdzie czas, że On będzie mógł a ja nie będę - no i tak jest teraz. I to nie jest tak. że On pracuje a ja wydaje, bo kurcze mówcie co chcecie ale bez codziennych rozmów, wsparcia, pilnowania jego certyfikatów, promocji i kursów to stałby kilka lat w jednym punkcie. To ja pamietam kiedy kończą się mu uprawnienia i wiem kiedy musi podejść do kursu by dostać promocje - On tylko chodzi na kurs, a ja zalatwiam noclegi, zajmuje sie jedzeniem, a obecnie i Zosią. DorFryt - jeśli to nie były by Twoje pieniądze, to zniknij z życia męża, zostaw mu dzieci i zobacz jak sobie poradzi - skoro Ty nie zarabiasz tylko wydajesz to jesteś mu zbędna ... To są tak samo twoje pieniądze jak Jego i musisz tak myśleć, żeby nie czuć tej winy czy wyrzutów sumienia. W małżeństwie musi być jedność - tak w dobrym jak i w złym. Za każdym silnym mężczyzna stoi silna kobieta :)

2015-10-25 21:45

Nie o to mi chodziło. Wole wydawać te pieniądze co ja zarabiam. Ale nie posiadam swoich i tego nie lubię. A to że mi mąż przesyła pieniądze na konto to dla mnie dalej jest nie moje.... Dawniej miałam zawsze swoje pieniążki (renta rodzinna) i wtedy wydawałam na co chciałam. A teraz moje wydatki kończą się na potrzebnych rzeczach do domu, na obiad itp... A swoją drogą żebym mogła wydać 4 tys to bym musiała zarobić sobie na to, bo mąż nawet tyle nie zarobi a do tego trzeba odjąć na rachunki itp...