Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Rodzice (620 Wątki)

Docieranie rodziców po pojawieniu się nowego członka rodziny

Data utworzenia : 2014-09-23 09:58 | Ostatni komentarz 2014-11-11 18:14

cerien

6205 Odsłony
42 Komentarze

Pewnego dnia na teście pojawiają się dwie kreseczki. Na konsultacji z lekarzem potwierdza on: "ciąża". Planowane czy nie to już mało istotne. Teraz 9 miesięcy pielęgnacji, wyczekiwań i oswajania z nową sytuacja. Myślicie że nic już Wam nie jest straszne...że dziecko się urodzi a Wy temu jakoś podołacie. Jedynie co Was przeraża to pierwsza kąpiel lub pierwsze wzięcie tak małej istotki na ręce. Jednakże gdy dziecko się pojawia to co przerażało staje się proste ale za to pojawia się inny problem którego nikt się nie spodziewał: docieranie się. Każdy ma swoje wyobrażenia "Teraz będziemy wspaniałą pełną, kochającą się rodzinką. Co więcej do szczęścia potrzeba?". Wtem okazuje się że to nie takie proste i pojawia się kryzys...niekiedy brak zrozumienia i porozumienia. Kłótnie, wytykanie drugiej osobie błędów...czasami drastyczne odreagowanie (np. z nieimprezowego człowieka robi się nagle imprezowy). Czasami dochodzi poczucie że już nie łączy Was tak silna więź jak przed pojawieniem się potomka... Po dyskusjach na wątku ogólnym uświadomiłam sobie że jest to dość powszechny problem...ja sama osobiście interpretowałam to w różny sposób. Okazuje się jednak że większość (ale nie każdy!) ma problem z docieraniem się. Czynników jest wiele: zmęczenie, nowa sytuacja, pewne wyrzeczenia, inne życie niż dotychczas....to jedne z wielu powodów. Docieranie się może trwać od kilku miesięcy do nawet kilku lat. Ważne aby przetrwać ten okres. A jak Wy sobie radzicie z nowa sytuacja? Jak pojawienie się dziecka wpłynęło na Wasze relacje z partnerem? Ile trwało Wasze docieranie się i czy temu podołaliście?

2014-09-23 14:05

Dziewczyny może nie wypada ale to mile ze można poczytać ze u nas w domu nie jest tak zle i ze u innych tez sa czasami zgrzyty:) teraz wiem ze nigdzie nie jest pięknie i kolorowo. Trzeba walczyc o milosc i namietnośc tak jak napisala Zosia bo chyba dużo jest w tym racji zebysmy się nie zatracili tylko w nowej roli.:)

2014-09-23 13:30

Ewelina u nas też tak było, ale jeszcze na długo przed dzieckiem, upadliśmy tak głęboko, że myślałam, że już nie przetrwamy ale postanowiliśmy jednak zostać razem, pracować nad sobą i związkiem i jest coraz lepiej...

2014-09-23 13:23

AnnaMa a wiesz że coś w tym jest? Ale zdarza się tez że niekoniecznie chcemy brac przykład z rodziców a wręcz przeciwnie....obiecujemy sobie że nie będziemy tacy a tacy i takiego kogoś nie będizemy chcieli wtem pojawia się w naszym życiu ktos kto dokładnie taki jest ;) U mnie docieranie się trwało 3 lata. 3 lata awantur i kłótni.....ja byłam ta która dziekcu poświęcała każdą wolną chwilę on ten który każdą wolną chwilę spedzał z moim bratem: to jechali na rowery, to razem siedzieli przed komputerem, to razem grzebali przy samochodzie....wszystko razem. A jak ja chciałam gdzieś wyjśc to tydzień trwała dyskusja. Myślałam że po prostu coś nas poróżniło...że juz być lepiej nie będzie bo się ujawniła Nasza prawdziwa natura. Doszliśmy do takiego momentu kiedy nie potrafiliśmy normalnie rozmawiać...każdy dzień przepełniony był gorycza i kłótniami. Tylko miłość nie potrafiła pozwolić mi odejść....bo go kochałam i on mnie jak zapewniał ale nie potrafił się zmienić aż którego dnia upadliśmy już na samo dno aby się odbić i nie pozwolić tej miłości utonąć. Od tamtej pory jest tylko lepiej :). Przetrwaliśmy co najgorsze i nawet pojawienie się drugiego dziecka w żaden sposób się na nas nie odbiło :)

2014-09-23 12:07

AnnaMa trafiłaś w sedno mojej sytuacji:) u nas jest problem z tym ze ja mam inny wzór rodziny i P inny... U mnie normalne było tobze tata pomagał mamie byli na prawdę partnerami w związku u P było tak ze tata robił co chciał ,,hulaj dusza , piekła nie ma" mama robiła wszystko na zasadzie przynieś podaj , pozamiataj i on myśli ze u Nas będzie tak samo... Przez to są zgrzyty bo każdy chce zmienić druga osobę wg własnych priorytetów...

2014-09-23 11:58

U mnie z mężem było inaczej. Jesteśmy ze sobą od 11 lat i mieliśmy swoje burze, tornada i tajfuny. Ale dotarliśmy się chyba przed posiadaniem maluszka. Decyzję o dziecku podjęliśmy świadomie, właściwie mąż mnie namówił. Ciążę przeżywaliśmy wspólnie, mieliśmy nawet zasady ciążowe :D Nowa sytuacja owszem okazała się wyzwaniem i inną rzeczywistością, ale pomogło nam wspólne planowanie i trzymanie się ustalonych wcześniej reguł i pomysłów. Wydaje mi się, że w naszym związku bardzo dużo ratuje miłość i intymność, której nie zaniechaliśmy, bo prawda jest taka, że wiele małżeństw skupia się na nowej roli ale zapomina o starej. kobiety stają się matkami i kucharkami a mężczyźni tatusiami dostarczycielami pieniędzy, a przecież dla siebie powinni być też kochankami i wielkim wsparciem. myślę też że czasami wydaje nam się że jesteśmy gotowi do nowych ról ale nie zdajemy sobie sprawy jakie to poświęcenie. można wiele przetrwać i nauczyć się po drodze jeśli tylko jest obustronna chęć życzę wszystkim aby taka więź w ich związkachbyła. bratowa nauczyła mnie wspaniałej rzeczy, że nie wolno chodzić spać obrażony bo nie wiemy co czeka nas rano. I tego staram się trzymać, choć bywa to trudne.

2014-09-23 11:32

Pojawienie sie dziecka to wielkie bum w rodzinie, wiec normalnym jest ze do nowej sytuacji kazdy probuje sie przystosowac. U nas jest juz ok, ale nie zawsze tak bylo, bywaly ciezsze chwile, zwlaszcza na poczatku gdy oboje bylismy zmeczeni, niewyspani. Pozniej jednak robilo sie lepiej. Mysle ze recepta na to jest przede wszytskim partnerski uklad, pomagamy sobie, troszczymy sie o siebie, gdy jedno ma gorszy dzien to drugie przejmuje wiecej obowiazkow. Tak normalnie, po ludzku.

2014-09-23 10:27

Niestety tak właśnie jest jak piszesz. My byliśmy 10 lat ze sobą nim pojawiły się dzieci. Staliśmy się wygodni. Nikt o tym nie mówi wcześniej ale ja widziałam związek mojej siostry który po narodzinach dzieci całkowicie się popsuł. W ciąży rozmawialiśmy o ty i obiecywaliśmy sobie, że z nami tak nie będzie... Niestety też się popsuło. Docieramy się ale jest to trudne. Może za dużo od siebie wymagamy. Chcielibyśmy żeby było jak dawniej ale przecież tak się nie da. Nie byliśmy jacyś bardzo imprezowi a nagle teraz brakuje nam wychodzenia z domu. Popołudnia po pracy były leniwe i często spaliśmy po obiadku..teraz tego snu i leniuchowania brakuje. Pamiętam też jak mąż mówił " spoko co za problem, będę dzieci wszędzie zabierał, nie będziemy siedzieć w domu" teraz się zweryfikowało.. jednak nie jest takie proste zwłaszcza przy dwójce.. Nie wiem kiedy się dotrzemy i tak na 100% zaczniemy cieszyć się z naszego życia i macierzyństwa. Najważniejsze żeby się kochać, szanować i doceniać nawzajem mimo braku czasu i sił..

2014-09-23 10:22

Jak u większości u nas tez był kryzys i docieranie się. Teraz jest lepiej bo mala nie budzi się na jedzenie w nocy wiec ja mam więcej czasu na sen w nocy i jestem mniej zmeczona w dzien. Malo spi w dzień wiec wiele rzeczy robie wieczorami np. prasowanie, podszykowanie obiadu na następny dzień przez co nie każdy wieczor mogę usiasc z mezem i poprzutulac się lezac na lozku. Czasami jak jestem w kuchni i się krzątam to przychodzi maz robi nam herbatke i gadamy sobie on siedzi a ja cos tam dokańczam. Ja mowie wprost jak mnie cos boli nie owijam w bawelne i nie trzymam tego na wielka burze bo później to jest wszystko wyciągane i robi się duza klotnia. Czasami jest mi przykro ze maz nie zrobil tego czy tamtego a ja mam gorszy dzień i już sily nie mam na dana rzecz. Z reguly maz mi pomaga np. zmywa kapie mala przebiera ale czasami jest padniety po dwóch pracach i tez nie daje rady. Zycie bardzo się zmienia po narodzinach dziecka i czasami nawet nie wyobrazamy sobie nawet jak bardzo.