Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Rodzice (620 Wątki)

Czy tak samo kocha się drugie, trzecie, kolejne dziecko

Data utworzenia : 2016-05-12 21:31 | Ostatni komentarz 2016-08-23 12:08

annawianna

4814 Odsłony
56 Komentarze

Przyznam się Wam że coraz częściej myślę nad tym czy nie zdecydować się na drugie dziecko aby kiedyś mój Wojtuś nie był sam, miał rodzeństwo - kogoś bardzo bliskiego ale myślę też o tym czy dam radę wychować dwoje dzieci ponieważ praktycznie nie mam na co dzień żadnej pomocy. Dużo myślę też o tym czy mój synek odczuje to że będę musiała swój czas podzielić na dwójkę dzieci i czy nie " straci" na tym przynajmniej chwilowo. Może wydawać się wam dziwne moje pytanie ale zastanawiam się czy drugie , trzecie, kolejne kocha się tak samo - równie mocno jak pierwsze. Czy po urodzeniu np. drugiego dziecka nie miałyście czasami wyrzutów sumienia że nie możecie już poświęcać swojego czasu, troski tylko jednemu dziecku. Może dlatego że cały swój czas poświęcam Wojtkowi ,przez wiele miesięcy pomagałam mu w rehabilitacji żeby zaczął chodzić a teraz pracuję nad jego mową itd nie wyobrażam sobie że nagle musiałabym mniej lub inaczej zajmować się nim aby pogodzić to z opieką nad innym dzieckiem. Czytając Wasze wpisy w wątku :http://lovi.pl/pl/forum/6/5184/1 mam wrażenie że nie tylko trochę zmieniałyście podejście do wychowania drugiego dziecka ale też zmieniałyście swoje zachowanie do pierwszego dziecka. Jak to jest u Was czy każde dziecko kochacie tak samo, poświęcacie tyle samo czasu, czy to pierwsze dziecko sugerowało Wam kiedyś że mama już się mniej nim zajmuje odkąd na świeci pojawiło się rodzeństwo.

2016-08-23 12:08

Mam tylko jedno dziecko ale uważam że miłość matczyna jest chyba najbardziej pojemnym rodzajem miłości. To musi być wyjątkowa sytuacja, jeśli matka faworyzuje jedno z dzieci lub jedno kocha mocniej.

2016-08-22 18:09

Będąc w drugiej ciąży miałyście pytania od znajomych czy rodziny tupu "czy pokochasz drugie dziecko tak samo jak pierwsze?" "czy będziesz miała takie same uczucia, cierpliwość i miłość "...kiedy ja takie pytanie usłyszałam w pracy od koleżanki to nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, bo to przecież takie oczywiste...jednak myślałam jak to będzie i już teraz wiem....jest pięknie, jest tak samo, moja miłość się dzieli i mnoży dla tej mojej dwójki wspaniałych dzieciaków, nie faworyzuje żadnego z nich są dla mnie tacy sami i wiem, że oni tak samo potrzebują mnie dla siebie....Każdą wolną chwilę poświęcam im na zabawę czy rozmowę ze starszą córką kiedy synek ma drzemkę, wspólne spacery dają nam wiele szczęścia i zawsze będąc razem jest nam weselej a co najważniejsze czuje, ze jestem szczęśliwą, spełnioną kochającą matką i żoną :) Nie wyobrażam sobie, że któregoś z moich dzieciaków mogłoby nie być...pragnęłam ich każdego tak samo! U mnie w domu rodzice nie faworyzowali żadnego z nas a było nas sześcioro ;-) więc gromadka...jestem rodzicom za to wdzięczna bo dzięki nim wiem jak powinna wyglądać rodzina i jak kocha sie dzieci....

2016-07-19 22:03

Małgosiu, dziękuję za link. Przeczytałam, ale zdania nie zmieniłam. Dla mnie spędzanie większej ilości czasu z rocznym dzieckiem (starsze są w szkole) i poświęcanie mu większej uwagi to nie jest faworyzowanie. Normalną rzeczą jest, że młodsze wymagają więcej zaangażowania ze strony rodziców, bo zrobienie niektórych rzeczy (ubranie, jedzenie, wyjście na spacer) jest dla nich po prostu fizycznie niemożliwe. Moja najstarsza córka nie "cierpi", kiedy z małą idę na spacer, a średnia jedzie z nami na hulajnodze - co więcej, Ona jest zadowolona, bo spędza czas z przyjaciółkami. Odniosę się do fragmentu artykułu: "Bo jak tu kochać i nie faworyzować, kiedy jedno jest młodsze a drugie starsze. Kiedy z tym starszym więcej się zrobi, jest bardziej pomocne, można porozmawiać na wiele tematów, pojechać na rower. Młodsze tymczasem jeszcze bezradne, przykuwające uwagę, ograniczające jednak trochę wolność i przestrzeń, które wynikają z jego wieku. Albo na odwrót. To młodsze kochane, bo zasypiające bez problemu, dostosowujące się do różnych miejsc i sytuacji, słowem niewymagające zupełnie. Starsze zaś wiecznie grymaszące, płaczące, dziecko, któremu trudno dogodzić. Nie powiecie mi, że w takim zestawie nie macie ulubieńca? Bo pewnie macie, też bym miała. Łatwiej jest kochać dziecko, które lubi się przytulać, które spyta, w czym pomóc, na naszą prośbę posprząta pokój, niż to, którego wychowanie wymaga od nas zdecydowanie więcej wysiłku." (http://mamadu.pl/119721,czy-mozna-kochac-swoje-dzieci-tak-samo-jednakowo-ale-inaczej-nie-faworyzowac-bzdura) Ja nie jestem taką matką, która uważa, że trzeba faworyzować np. starsze, bo słucha, można z nim porozmawiać i więcej zrobić, a młodsze jest bezradne, lub odwrotnie faworyzować młodsze, bo zasypia bez problemu. I w takim "zestawie" ja nie mam ulubieńca, bo decydując się na posiadanie dzieci, liczyłam się z tym, że będą płakać, grymasić, wymagać opieki 24 h na dobę, ograniczą moją wolność i przestrzeń, ich potrzeby i zachowania zmienią się wraz z ich wiekiem, liczyłam się z tym, że wychowanie wymaga ogromnego wysiłku. Nie mam dzieci po to, żeby np. miał kto posprzątać czy przysłowiowo :'podać mi szklankę wody na starość". Dla niektórych matek łatwiej jest kochać dzieci grzeczne, miłe i niesprawiające kłopotów, a co z tymi trochę bardziej niesfornym dziećmi? Czy mama próbuje zrozumieć ich zachowanie, szuka przyczyn niewłaściwych zachowań, czy po prostu "idzie na łatwiznę" i stwierdza, że takie dziecko trudniej się kocha? Odniosę się jeszcze do kolejnego fragmentu: "Powiedziałam im kiedyś, kiedy po raz kolejny usłyszałam: „Bo on może, a ja nie mogę”, „Bo on ma zielony kubek, a ja żółty”, że nie jestem w stanie traktować ich tak samo, bo są dwoma odrębnymi osobami. Jest jeden. I jest drugi. Osobno. Jeden lubi serek truskawkowy, drugi kanapkę z miodem. Jeden woli iść na basen, drugi na rower. Każdy z nich jest ze swoimi własnymi potrzebami i możliwościami. I wiecie co? Tak jest łatwiej. Czy takie podejście się sprawdzi? Na razie się udaje." (http://mamadu.pl/119721,czy-mozna-kochac-swoje-dzieci-tak-samo-jednakowo-ale-inaczej-nie-faworyzowac-bzdura) Jak najbardziej zgadzam się z tym, że każde dziecko jest odrębną osobowością. Moje córki wychowuję w szacunku do każdego człowieka i wiedzą, że każdy ma prawo do własnych myśli, poglądów i upodobań. Dlatego takie sprawy jak kolory kubków, upodobania kulinarne u mnie w domu nie mają znaczenia. Średnia córka rozumie, że musi wcześniej położyć się spać, niż siostra (która w Jej wieku też spała o tej porze), bo wie, że jak będzie miała więcej lat, to też będzie mogła później chodzić spać. Dla mnie nie jest to faworyzowanie, ani nie świadczy o tym, że starszą kocham bardziej. Dla mnie to przejaw szacunku do dzieci (do ich potrzeb rozwojowych czy upodobań).

2016-07-19 21:20

polecam http://mamadu.pl/119721,czy-mozna-kochac-swoje-dzieci-tak-samo-jednakowo-ale-inaczej-nie-faworyzowac-bzdura

2016-07-19 21:08

A ja będę się upierać, że kocham swoje córki jednakowo. Żadnej nie kocham bardziej lub mniej, każdą kocham bezgranicznie i bezwarunkowo, chociaż każda ma inny charakter i inny temperament, właśnie dlatego, że każda jest inną osobą. Za każdą oddałabym życie, gdyby zaszła taka potrzeba. Obce osoby jak najbardziej można lubić bardziej lub mniej. Nawet relacje rodzinne bywają różne, ja mam lepszy kontakt z tatą niż z mamą i gdyby ktoś zadał mi "dziecinne" pytanie kogo kochasz bardziej, to odpowiedziałabym zgodnie z prawdą, że tatę, choć mamę też kocham, to samo może dotyczyć rodzeństwa. Każdą z córek nosiłam pod sercem i każdą kilkanaście godzin rodziłam w bólach, a gdy się urodziły, to płakałam ze szczęścia, więc kocham Je tak samo i to się nie zmieni nigdy. Ja jestem mamą W i M i M, a nie mamą W, mamą M i mamą M. Jestem taką samą mamą dla każdej z córek, a nie inną mamą dla jednej, inną dla drugiej i jeszcze inną dla trzeciej. Oczywiście każde dziecko postrzega mnie w sposób indywidualny, bo najstarsza czasami traktuje mnie jak przyjaciółkę, której może się zwierzyć, a dla rocznej jestem głównie osobą, która się nią opiekuje, karmi, śpiewa do snu. A swoją drogą to ciekawa jestem jak wygląda niejednakowe kochanie dzieci, czy przejawia się nierównym traktowaniem, pozwalaniem jednemu dziecku na więcej, innemu na mniej; poświęcaniem większej lub mniejszej uwagi; okazywaniem lub brakiem okazywania uczuć, czułości ? Nie wiem, nie mam więcej pomysłów. To moje zdanie i rozumiem, że nie każdy się z nim zgadza, ale ja tak właśnie postrzegam swoje macierzyństwo.

2016-07-19 18:39

Miłość macierzyńska jest silna i bezwarunkowa, ale miłość nie polega na jednakowej dawce uczuć dla każdego. Ona przejawia się w różnych aspektach naszego życia. Kochać jednakowo- tak by wypadało, ale raczej nigdy tak nie jest. Po prostu każde dziecko to inny człowiek. Tak samo jak nie da się lubić jednakowo dwóch znajomych, tak samo nie da się kochać jednakowo dwojga dzieci. Natomiast najważniejsze jest ,żeby nie faworyzować żadnego dziecka. Dzieci muszą się czuć kochane, bo to zapewnia im bezpieczeństwo życia. Nie można dopuścić do faktu, aby w rodzinie było tzw.niewidzialne dziecko, czyli zapomniane ,niekochane ,niedoceniane czy oceniane niesprawiedliwie .Niewidzialne dzieci zdarzaja sie w tzw. dobrych domach, gdzie rodzice zajeci sprawami materialnymi funduja dzieciom niemal wszystko poza miloscia.

2016-06-22 22:41

Pamela wiem coś o tym... U mnie w rodzinie tak samo... Zawsze jeden z braci byl faworyzowany i to nie tylko przez mamę, ale także i przez babcię. Zawsze czuliśmy się przez to gorsi wraz z pozostałym rodzeństwem. Teraz jak jesteśmy dorośli już, to już nikt nikogo nie faworyzuje. Szkoda, że nie bylo tak wcześniej.

2016-06-22 15:46

Pamela.Mokra wiem, że masz jak najlepsze intencje względem dzieci, chcesz im wynagrodzić to, czego nie miałaś, ale moim zdaniem trudno jest kochać dzieci jednakowo i dawać im tyle samo - jest to trudne dla rodziców, a i dzieci w środku też się czują z tym źle i nadal się porównują, bo nigdy nie widzą "tej równości". Każde z nich będzie mieć różne natężenie swoich potrzeb i myślę, że warto je dobrze rozpoznać i kochać za wyjątkowość każdego z nich - czyli inaczej. Zacytuję słynną już tutaj książkę: "równo znaczy mniej".