Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Rodzice (618 Wątki)

Czy rodzina wielodzietna zawsze kojarzy się z patologią?

Data utworzenia : 2016-06-15 10:19 | Ostatni komentarz 2016-07-22 07:16

Bławatkowa2015

5464 Odsłony
89 Komentarze

Niedawno dowiedziałam się, że moja znajoma spodziewa się dziewiątego dziecka. Co więcej, ciąża ta jest absolutnie planowana :) Oczywiście nie obyło się bez komentarzy. Moja znajoma, która jest zresztą matką czworga dzieci, bardzo nieprzychylnie wypowiedziała się na temat przyszłej mamy. Zaczęła zarzucać Jej, że ta nie ma innych aspiracji oprócz rodzenia dzieci. Kobieta pomimo licznego potomstwa jest bardzo zadbana i bardzo dobrze zorganizowana. Nie mogę zrozumieć tego, dlaczego ludzie tak dziwnie zapatrują się na rodziny, które posiadają więcej niż troje dzieci. Kiedy powiedziałam mojej szwagierce, że planujemy jeszcze jedno lub dwoje dzieci, spojrzała na mnie z niedowierzaniem i zapytała: "To Ty dziewczyno już nie chcesz wyjść do ludzi?". Sama ma jedno dziecko i jak twierdzi, już czasem brakuje Jej czasu dla siebie, więc więcej dzieci nie planuje. Jestem w stanie zrozumieć szwagierkę, ale opinia matki czworga dzieci bardzo mnie zaskoczyła. Słowo "dziecioroby" z Jej ust brzmi co najmniej niedorzecznie. Kiedy brat Męża dowiedział się, że zaszłam w ciążę zaledwie 7 miesięcy po porodzie, nie szczędził nam uszczypliwości. Podczas Wigilii skomentował sytuację, obracając sprawę w niesmaczny żart. Zapytał gości: "Wiecie jakie nowe hobby ma X oprócz mechaniki? Robienie dzieci!". Myślałam, że wyjdę się z siebie i stanę obok. Dobrze, że Mąż tego nie słyszał. Ale to stary kawaler, więc jestem w stanie to zrozumieć... A Wy dziewczyny co sądzicie o rodzinach, które mają więcej niż troje dzieci? Podziwiacie je, czy może wręcz przeciwnie?

2016-06-20 12:57

Kasiu, ja też zawsze chciałam 3 dzieci i mam. Choć między moimi dziewczynami jest spora różnica wieku, to jedna za drugą "skoczyłaby w ogień". Cieszę się, że mam tyle dzieci i jest mi niezmiernie miło, że moja 17-latka chętnie jedzie z nami na wczasy - nie wstydzi się rodziny. Czasem jak przychodzą do Niej koleżanki to najmłodsza jest "gwiazdą", którą każdy chętnie bierze na ręce, jest traktowana jak maskotka. Koleżanki nigdy nie miały oporu żeby przyjść do nas tylko dlatego, że one są jedynaczkami - wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że lubią nasze domowe zamieszanie, a ich wizyty często przeciągają się do późnych godzin wieczornych.

2016-06-20 12:26

No ja niestety znam rodzinę patologiczną. A co gorsza jest to moja dalsza rodzina. Dzieci było siedmioro. Piszę "było", bo niestety jeden chłopak popełnił samobójstwo. Rodzice - ojciec alkoholik, matka czasem lubiła wypić, ale gdzieś tam dorabiała, a co zarobiła to mąż przepijał. Rodzina pomagała jak mogła. Niektórzy finansowo, dla tych dzieci, a niektórzy, tak jak i moi rodzice, wysyłali im ubrania po nas. Ponieważ mieszkają bardzo daleko od nas, ja byłam tam całe dwa razy. Nie było tam nic, nawet żelu pod prysznic, czy pasty do zębów. Bieda piszczała w kącie. Dzieciaki teraz są już dorosłe, najmłodszy jest chyba w liceum. Starsi już sami gdzieś pracują, głównie za granicą, więc sytuacja trochę się zmieniła. Jednak niektórzy mają ciągoty alkoholowe. Osobiście nie wyobrażam sobie czegoś takiego, nie rozumiem "robienia dzieci" w przypadku, gdy nie ma się nawet na pastę do zębów. Czy w takiej sytuacji potrzeba spełnienia się w życiu jako matka wielu dzieci jest uzasadniona? Bo dla mnie nie. Co z tego, że chcę mieć i dziesiątkę dzieci, jak mnie na to nie stać. Niestety, ale dzieci bardzo się łączą z możliwościami finansowymi. Przecież trzeba je wyżywić, ubrać, kupić wyprawkę do szkoły, zapewnić higienę czy lekarstwa w razie potrzeby itp. Jeśli ktoś decyduje się na dziewiąte dziecko i przy tym jest w stanie żyć chociażby skromnie, ale tak, by zapewnić dzieciom te podstawowe potrzeby, by chodziły ubrane, najedzone, czyste, miały zapewniony dach nad głową, to z mojej strony ogromny szacunek.

2016-06-20 08:43

Mi również wielodzietność nie kojarzy się z patologią. Nie znam osobiście takiej rodzony jednak kiedyś znałam dzielnicowego i mi mówił że u nas w mieście takich rodzin jest sporo.Jest to przykre, że niektórzy rodzice traktują swoje własne dzieci jako maszynkę do zarabiania pieniędzy z różnych przeróżnych źródeł. A robią to tylko dlatego, żeby mieć pieniądze i to nie pieniądze które wydadzą na swoje dzieci ale pieniądze właśnie przede wszystkim na alkohol. A dzieci chodzą po ulicach, podwórkach niezadbane. Niestety tak jak zauważyła słusznie Gosia nic im nie możemy zrobić bo mają znajomości. Wezwiemy policję?? Możemy wezwać a i tak najwięcej co im zrobią to założą tzw niebieską kartę i kilka razy Pan dzielnicowy odwiedzi rodzinę. Niejednokrotnie w takich sytuacjach mamy związane ręce bo system prawby jest taki jaki jest. Jednak są rodziny w których jest więcej dzieci i są one najszczęśliwsze na całym świecie. Może nie żyją w luksusach, pieniądze im się nie wysypują z portfela jednak mają to czego wiele jedynaków im tylko zazdrości. Wspaniały, ciepły dom przepełniony miłością i wspaniałą wielką rodzinę, rodzeństwo i wszystko co tak naprawdę potrzeba do szczęścia. To w rodzinie jest siła i rodzina daje niejednokrotnie powera. My z mężem również nie zamierzamy poprzestać na jednym dziecku. Mój mąż chce mieć dwoje a ja nawet myślę o trójce. Obydwoje mamy po dwójce rodzeństwa i uważam, że rodzeństwo to jest sił a. Rodziców kiedyś zabraknie a jeśli posiadamy rodzeństwo to jesteśmy szczęściarzami. Mamy kogoś bliskiego do kogo można zadzwonić w środku nocy porozmawiać popłakać czy się pośmiać. Mamy bliskich z kim możemy np spędzić święta i nigdy nie zostaniemy sami. My też Przecież nie po to budujemy dom, żeby mieszkać tam tylko z Szymonem. Marzę o domu w którym jest więcej dzieci i one wypełniają go swoimi głosami tupotem nóżek. Rodzina wielodzietna powinna być wzorem i dla takich rodzin należy się wielki szacunek i podziw, że w dzisiejszych trudnych czasach ktoś sie decyduję na dziewiąte dziecko. Szacunek dla Twojej znajomej i czapki z głów.

2016-06-20 08:22

Też jakoś nie znam rodziny dużej patologicznej. Ale to też wynika ze środowiska. W moim otoczeniu są ludzie, którzy pracują bo chcą, nikt na zasiłkach nie żyje. Mój chrzestny ma 5 dzieci, duży rozstrzał wiekowy (najmłodsze kuzynku było o 2 lata młodsze od jej najmłodszego brata). Ale chcieli mieć dzieci i dawali finansowo radę wychować. Nie było luksusów, a alkohol tylko okazjonalnie. Każdy pracował. Ja mam tylko siostrę, finansowo rodzice więcej nie chcieli mieć dzieci, bo mieszkanie itp. sprawy. A do tego spore ryzyko, że z dwójki zrobi się nagle czwórka, bo bliźniaki mocno prawdopodobne. Mój mąż ma dwóch braci, z najmłodszym co prawda jest najsłabszy kontakt, ale teraz znacznie lepszy niż jak byli młodsi. I mój mąż też chciałby mieć trójkę, gdzie ja obstawiam jak na razie na maksymalnie dwójce. I u męża na początku też nie było lekko, kiepsko z mieszkaniem, zwłaszcza, że czasy prl to były, później lepiej finansowo, ale i tak przy trójce chłopaków koszty są ładne. Ale każdy studiował, ale też każdy nauczył się, że należy rodzinie pomagać. I co najważniejsze, mają szacunek do pracy. Na kolonie nie jeździli, ale czas zawsze w wakacji mieli zorganizowany, a to dziadkowie, a to do kuzynostwa. Któergo zresztą sporo, bo rodzice też mieli więcej rodzeństwa. U mnie z kolei mała rodzina, najbliższej rodziny to do 15 sztuk jest (wszystkich) a potem już moje dalsze kuzynostwo, czyli kuzyni mojego taty.

2016-06-19 23:12

Szczerze mówiąc nie spotkałam się jak na razie z taką wielodzietną rodziną, w której jest patologia. Znam rodziny może nie bogate, ale dające sobie rade. A znam takie, które mają jedno dziecko i żerują tylko na pieniądzach z mopsu niestety.

2016-06-18 19:11

Rodzina wielodzietna wcale nie musi oznaczać patologii. Ale w praktyce niestety częściej spotykam przypadki, kiedy własnie tak jest. Jeśli ktoś chce, jest w stanie zapewnić godziwy byt i ma czas na to by poświęcić go dzieciom to jak najbardziej tak. Niestety więcej jest rodzin wielodzietnych, gdzie dzieci chodzą biedne, głodne, brudne, a rodzice myślą tylko o tym, jak skołować grosz na kolejną butelkę. Mój kuzyn był jedynakiem, jego żona również jedynaczką i jak tylko się pobrali to powiedzieli, że absolutnie nie chcą mieć jednego dziecka, bo oboje doskonale wiedzą, że nie jest fajnie być jedynakiem. My w domu byłyśmy trzy, owszem czasami się nie przelewało. Jako dzieci razem się bawiłyśmy, a i rodzice mieli czas dla siebie, bo my świetnie bawiłyśmy się same. W końcu w pojedynkę nie bardzo można zagrać choćby w chińczyka. Bławatkowa, co do ciąży 7 miesięcy później, szczerze? Wg mnie to super czas! Sama bym tak zrobiła, gdyby nie cc. A i po cc nie chcę długo czekać, ale to zobaczymy, co powie lekarz.

2016-06-17 14:05

Czy rodzina wielodzietna kojarzy mi się z patologią? I tak i nie. To dlatego, że znam kilka osób, które mają po 5,6,7 dzieci i je kochają ponad życie, maluszki są czyste, zadbane oraz przede wszystkim szczęśliwe. Niestety znam też jeszcze więcej par, które mają mnóstwo dzieci tylko po to żeby na nich zarobić. Ich dzieci są brudne, zaniedbane i często głodne, a rodzice alkoholu oraz papierosów mają pod dostatkiem. Najgorsze jest to , że takie osoby mają znajomości i ciężko jest z nimi coś zrobić. Synek pewnej kobiety ma uczulenie na truskawki. Matka dała mu je do zjedzenia tuż przed pójściem na komisję. Później miała z jego choroby jakieś pieniądze. To jest matka?! Kuzynka mojego męża z partnerem alkoholikiem też biorą na synow pieniądze z mopsu. Na pytanie co zrobią jak im ich zabraknie otwarcie twierdzą, że machna sobie następne i znów będą mieć. Takie rodziny to naprawdę dno. Patologia. Szkoda dzieci. Zaś takie, które są wielodzietne i potrafią o nie należycie zadbać są godne podziwu. Czapki z głów! Niemniej jednak jak widzę/słyszę o rodzinach wielodzietnych pierwsza moja myśl to ciekawość czy patologia czy autorytet.

2016-06-17 12:53

Bławatkowa2015, na początku było ciężko bo rzeczywiście rozczulałam się na widok każdego dziecka. Ale można się uodpornić, przynajmniej w pracy, odbija się to potem w domu bo czesto myślę o dzieciakach:( To trochę tak jakby były moje, przezywam ich sukcesy i ich porażki. Jestem wychowawcą najstarszej grupy, więc nie raz były problemy, czasem to czułam że pracuje w poprawczaku, bo niektóre dzzieci były rzeczywiście trudne. No ale to nie ich wina, niestety ich życie potoczyło się tak a nie inaczej, doświadczyły wiele złego i teraz się to odbija na ich zachowaniu, ich kłopotach. Teraz jestem na macierzyńskim i tęsknie za nimi strasznie, ale dzwonią, piszą, więc mamy cały czas kontakt ze sobą. Niezapomonę jak w 6 miesiącu poszłam odwiedzić dzieciaczki i jak byłam na młodszej grupie to podszedł do mnie mój 7 letni pupil(największa rozrabiaka) i zapukał mi w brzuszek i powiedział" hej dzidziuś wychodź już stamtąd, żeby ciocia mogła już do nas wrócić" :)