Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2322 Wątki)

Cesarskie cięcie – jak przebiega?

Data utworzenia : 2018-11-16 17:53 | Ostatni komentarz 2024-08-04 07:07

Redakcja LOVI

4482 Odsłony
87 Komentarze

Poród poprzez cesarskie cięcie budzi wiele obaw wśród przyszłych mam. Jeśli chcesz wiedzieć, co zrobić, aby dobrze się przygotować do porodu przez CC, poznać ryzyka i sposoby pielęgnacji w połogu, przeczytaj koniecznie artykuł.

2018-12-14 21:37

Spokojnie jeszcze ma czas dzieci niekiedy nawet i przed samym porodem się obracają. Mój syn się obrócił przed ostatnim usg w 33 tc.

2018-12-14 19:54

Ja właśnie boję się że będę miała cesarskie cięcie.bo moja córka nie chce się narazie obrócić.lubi kopać w dole.lekarz mi powiedział że jeszcze ma czas na obrocenie.termin na 15.03.2019.no zobaczymy jak to będzie.ale bardzo bym chciała urodzić naturalnie.

2018-12-14 09:05

Miałam dwa porodu, oba sn. Nie rozumiem matek które na samym wstępie decydują się rodzić tylko CC... Dużo czytałam na ten temat przy pierwszej ciąży, słyszałam historii. I co jak co ale sama bym się nie zdecydowała na ten krok. Gdyby było to konieczne ale w ostateczności.

2018-11-19 19:56

CC chciałam uniknąć jak ognia, ale niestety nie udało sie. W 37tc zadecydowano, że ciążę trzeba rozwiązać. Rano musiałam umyć się specjalnym płynem zabijającym wszelkie bakterie. Przed samym pójściem na porodówkę położna założyła mi wenflon i ogoliła mnie ma dole oraz podbrzusze. Przebrałam się w szpitalną koszulę i ruszyłam na blok porodowy. Byłam tam przed 10.00' Najpierw próbowali mi jeszcze wywołać poród naturalny, podłączyli mnie pod ktg i kroplówke z oksytocyną. Leżałam tak bez efektów prawie do 19.00. Miałam już serdecznie dość. Byłam głodna, chciało mi się strasznie pić, a ze stresu dostałam biegunkę. Jakąś godzinę przed cc przyszła anestezjolog, zrobiła wywiad i podpisałam zgody. Po jakimś czasie pojawiły się położne z cewnikiem. Niestety cewnikowały mnie przed podaniem znieczulenia. To był koszmar... Po przejściu na salę operacyjną znieczulono mnie w kręgosłup. Nie było to bolesne, tylko nieprzyjemne. Chwilę po tym zaczął się armagedon. Ciśnienie skończyło mi do 220/150, zaczęło mnie brać na wymioty, anestezjolog darła się, żeby lekarz szybko zaczynał. Bardzo się bałam, ale nie było nikogo kto mógłby chociaż potrzymać mnie za rękę :( Anestezjolog wręcz mnie wyśmiała gdy o to poprosiłam. Ciągle czułam co mi tam na dole robią, tzn. nie czułam bólu wszystko było odretwiałe, ale czułam każdy ich ruch. Po rozcięciu macicy i pęcherza usłyszałam jak zachwycali się czarnymi włoskami mojego synka. Po chwili uslyszałam, że jest owinięty pępownią. Spanikowałam jeszcze bardziej, ciśnienie znów skończyło. Uspokoiłam się gdy usłyszałam pierwszy płacz synka... niesamowite uczucie. Niestety szybciutko go zabrali, dość długo jak dla mnie był w pokoju obok. Lekarz powiedział mi tylko ile waży i mierzy, zdziwiłam się że mało, bo myślałam że będzie bardzo dużym dzieckiem. Po jakiś 15-20min dopiero mi go przynieśli pokazać. Był taki cieplutki gdy przyłożyli mi jego główkę do mojego policzka. Poprosiłam, żeby pokazali go jego ojcu, który czekał na korytarzu. Chwilę po tym skończyli mnie szyć i przywieźli mnie na salę pooperacyjną. Na korytarzu czekały na mnie szczęśliwe babcie i ojciec. Niestety z racji tego, że była już prawie 20.00 nie pozwolili nikomu ze mną zostać. No i zaczęła się noc... Trudna noc. Co godzinę położna mierzyła mi ciśnienie, było mi bardzo zimno, po jakimś czasie zaczęłam czuć potworny ból. Mimo tego nogi zaczęłam czuć dopiero koło 4-5.00 nad ranem. Wtedy też położna podmyła mnie na łóżku. Była jedyną sympatyczną osobą w tym chorym szpitalu. Niestety przed 7.00 skończyła zmianę, a jej miejsce zajęły beznadziejne zołzy, które nie bacząc na nic kazały się wreszcie spionizować. Wstanie z łóżka to był koszmar. Ból nieziemski. Pierwsze podejście odpusciłam, nie byłam w stanie podźwignąć się na mega opuchniętych nogach. Dopiero gdy przed 8.00 przywieźli mi synka przełamałam się dla niego. Pierwsze kroki... tego bólu nie da się zapomnieć :( Z racji przyjmowania leków na nadciśnienie zabroniono mi przystawić synka do piersi. Cierpiałam i to bardzo. Umyć poszłam się z inną położnicą, bo wielmorzne położne nie miały dla nas czasu. Koło 14:00 zwolniło się łóżko na oddziale i przenieśli mnie tam z synkiem. Z racji stanu dziecka na oddziale zostalismy 10dni. Początek był straszny. Nie miałam siły wstawać do dziecka, nie mogłam karmić dziecka, w drugiej dobie po porodzie pojawiły się u mnie objawy baby bluesa, byłam cała opuchnięta. Siedziałam na krześle bo z łóżka było mi ciężko wstać i tylko wyłam. Przez pierwsze dni nie byłam w stanie dobiec do toalety, bo popuszczałam. Wypadały ze mnie wielkie kawały mięcha wyglądające jak wątróbka. Dopiero kiedy w siódmej dobie zdjęto mi szwy odżyłam. Z zazdrością patrzyłam na kobiety po porodach naturalnych, które już po paru godzinach wstawały i ganiały jak sarenki, na te które karmiły swoje pociechy piersią. A ja tylko cierpiałam i cierpiałam i przepraszałam mojego synka, że widzi mnie w takim stanie. Poród przez cc to był dla mnie koszmar. Wpomnienia do dziś są bolesne. Musiało minąć aż osiem lat, żebym dojrzała to ewentualnej kolejnej ciąży.

2018-11-19 11:16

Odejście wód i szybki przyjazd do szpitala. Od razy sterydy dla dziecka na płuca i kroplówka na podtrzymanie. Tak trzymali mnie przez tydzień na bloku porodowym. W pierwszym dniu 29 tygodnia i szybka decyzja lekarzy. O CC dowiedziałam się o godzinie 9 a na sali operacyjnej byłam już o 10. Przed dostałam środki przeciwwymiotne i uspokajające po czym położna założyła mi cewnik. Nic przyjemnego ale do przeżycia. Na sali operacyjnej anestezjolog zadał kilka pytań o samopoczucie po czym poprosił o lekkie skulenie i poczułam tylko ukłucie. Nie bolesne a po prostu nie przyjemne. Rozłożyli parawan i po kilku minutach już byłam rozcięta. Od momentu znieczulenia do zobaczenia synka minęło 15 minut! Stan synka nie pozwalał na dłuższy kontakt ze mną więc położna pokazała mi go tylko na chwilkę i od razu trafił do inkubatora. Ważył zaledwie 1250! Zszywanie trwało ok.30 minut. Zostałam przewieziona na sale pooperacyjną i tam po 4 godzinach, przy pomocy pielęgniarki zaczęłam zginać nogi w kolanach i przekręcać je na boki. Na oddział przewieziono mnie po następnej godzinie. Cały czas dostawałam leki przeciwbólowe. Od godziny 20, co godzinę przychodziła położna i podnosiła mi zagłówek. Wstałam sama następnego dnia o godzine 7. Takie było zalecenie lekarza. Cewnik ściągnięto mi po pierwszym wstaniu. Ból jest okropny, mimo leków przeciwbólowych. Ciężko się wyprostować bo wszystko ciągnie w dół. Tego samego dnia poszłam z mężem pod prysznic i poczułam się odrobinę lepiej. Od razu pojechałam z mężem na neonatologie do synka. I tak z każdym kolejnym dniem było lepiej. W 4 dobie zostałam wypisana do domu. Szwy w ranie są rozpuszczalne więc położna tylko podcięła końce przed wyjściem. Początki laktacji były ciężkie. Ból rany i kurczącej się macicy okropny. Ale udało się i synek dostaje moje mleko, które odciągam i zawożę do szpitala. Obecnie jestem już miesiąc po i nie odczuwam już rany. Nie mam również uczucia martwego pola w okolicy. Szybki powrót do rzeczywistości i codziennych obowiązków się na pewno się do tego przyczynił. Oczywiście wszystko z zdrowym rozsądkiem i nie przeciążając organizmu. Nie mam porównania, bo to mój pierwszy poród ale patrząc na koleżanki, które rodził naturalnie wiem że jeśłi to będzie możliwe to następne dziecko będę chciałą urodzić siłam natury. Obecnie synek waży już 1750 i ma się całkiem dobrze jak na wcześniaczka!

2018-11-16 21:01

Ja miałam nieplanowane cc w 33 tc z przyczyn nagłych. Sam zabieg-operacje , pomimo tego, iż byłam przerażona wspominam bardzo dobrze. Personel szpitala był bardzo wyrozumiały, kontaktowy i miły. Zakładanie cewnika, którego boją się dziewczyny u mnie przebieglo bezboleśnie. Założono mi cewnik po podaniu znieczulenia, natomiast usunięto, gdy przyszła po 8 H od zabiegu położna, by zrobić pionizacje(czyli pomóc mi wstać). Podanie znieczulenia w kręgosłup też nie bolało, jedynie niedobrze poczułam się, podczas zabiegu. Po mojej informacji anestezjolog podał mi coś w kroplowce chyba i zaraz przeszło. Niestety , gdy zeszło znieczulenie już tak miło nie było. Każdy ruch, kaszel, czy próba wstania,pójścia do wc, znowu usiąść i wstać to było straszne. Musiałam prosić o leki przeciwbólowe dozylnie, po których mogłam jakoś doczlapać się do synka. Był on w inkubatorze w innej sali. Samo karmienie piersią też nie szło za łatwo, ale pomógł mi laktator i silna motywacja. Obecnie jestem w drugiej ciąży i też będę miała wykonany zabieg cc. Boję się, ale teraz to strach inny. Wiem, że muszę _dad radę, by szybko dojść do siebie, bo w domu będzie czekał na mnie drugi synek, który także mnie potrzebuje. Uważam , że trzeba zacisnąć zęby i przetrwać ten ból dla naszych dzieci.

2018-11-16 18:01

Cesarskie cięcie czasem (według mnie niesuszenie) uważa się za pójście na łatwiznę. Sama przeszłam taki niepalowany zabieg i wiem , że wcale nie było łatwo. Po cc byłam bardzo osłabiona i miałam problem by samodzielnie zająć się dzieckiem, co było dla mnie bardzo uciążliwe i przykre. Początki karmienia piersią też nie były kolorowe. Z powodu braku pokarmu w pierwszych dobach po porodzie syn musiał być dokarmiany mlekiem modyfikowanym. Nie warto dzielić mam na lepsze i gorsze ze względu na sposób w jaki na świat przyszły ich dzieci. Przecież każda mama chce dla swojej pociech jak najlepiej i to się liczy.