Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Rozwój i wychowanie (747 Wątki)

Przylepa

Data utworzenia : 2013-09-09 10:32 | Ostatni komentarz 2014-10-03 13:15

Proud Mommy

7914 Odsłony
24 Komentarze

Może i dość brzydko nazwałam ten wątek, ale te słowo najlepiej oddaje nasz problem. Otóż od urodzenia córki to ja jestem osobą, z którą spędza ona najwięcej czasu. Nie pracuję, zajmuję się domem i wychowaniem naszego urwiska. Jeszcze pół roku temu nie było tak źle. Córka płakała tylko w dzień, gdy znikałam jej z oczu. Teraz jest to i dzień, i noc.Trzy miesiące temu rozpoczęłam akcję "Mama wychodzi z domu", zostawiając dziecko pod opieką męża. Nie muszę chyba pisać, jak bardzo niezadowolony był tatuś po pierwszych piskach córki. Podobnie jest z babciami. Doszło do tego, że nikt nie chce przygarnąć naszego krzykacza dopóki nie przestanie być krzykaczem. To oznacza, że jakiekolwiek wyjście z mężem bez dziecka jest niemożliwe. Próbowałam już zabaw w chowanego, wydłużając czas swoich zniknięć. Próbowałam krótszych wyjść z domu i dalej nic. W nocy podobnie. Jeśli obudzi się i mnie nie widzi, jest taka rozpacz, że wstaje od razu pół bloku. Przeniosłam się więc na podłogę do pokoju córki i śpię w śpiworze. Jestem przemęczona, a przez to powoli tracę cierpliwość. Niedługo zaczynam dorywczą pracę i już się boję na myśl pozostawienia córki z kimkolwiek z rodziny. Czy jest jeszcze coś, co mogłabym zrobić, żeby przyzwyczaić dziecko do moich zniknięć?

2013-12-19 22:56

mraczek i Samanta wydaje mi się, że nasze dzieciaki powoli wchodzą w okres lęku separacyjnego. U mnie jest to samo, ale pozwalam małej troszkę pokrzyczeć i wracam po chwili. Przy czym takie krzyki są tylko wtedy jak same w domu jesteśmy, jak zostawiam ją z tatą czy babcią to owszem, marudna jest, ale nie męcząca.

2013-12-19 13:46

Dokładnie, problem już za nami. Jakoś poradziliśmy sobie przez te 3 miesiące. Ale nie ukrywam, że tęsknie spoglądałam na ten wątek za opinią eksperta.

2013-12-19 13:22

Redakcjo ja jak najbardziej proszę o wypowiedź Eksperta! Kurczę.. My też ostatnio mamy problem z moim brakiem obecności choćby i w tym samym pomieszczeniu.. Tzn. wtedy kiedy choćby na chwilę zostaje sam, bo ja np. muszę iść podłożyć do pieca.. Niestety nie jestem w stanie się rozdwoić..: //

2013-12-19 12:56

ups Proud Mommy - przepraszamy za przeoczenie i brak wypowiedzi eksperta. Już podesłaliśmy wątek. Mamy nadzieję, że problem już za Wami, ale może porada przyda się innym mamom...

2013-12-19 12:20

My chyba załapaliśmy się teraz na ten etap, bo jak tylko staram się wyjść z pokoju to młody urządza koncert. Nawet mój mąż ostatnio widziałam ze był troszkę zły że sobie z nim nie mógł poradzić, i faktycznie musze zacząć stwarzać delikatny dystans, i starac się żeby młody może częściej został choć na chwilę z babcią lub kimś innym.

2013-09-10 10:40

maja Madzia to też taka mamy przylepa bo siedzę z nią w domku non stop nawet jak idę się kąpać to ona pod drzwiami od łazienki płacze ale jak trzeba zostać z tatą albo babcią to zostaje bez żadnego problemu

2013-09-09 22:57

Moniko, punkt 1 i punkt 2 przerabiałam, choć wiem, że ten pierwszy na pewno za rzadko i tak naprawdę od niedawna (od 3 miesięcy). Mam zamiar dogadać się z prababcią Marysi i podrzucać jej małą na parę minut stopniowo wydłużając ten czas. Trochę źle zrobiłam, że nie uskuteczniałam tego w czasie wakacji. Dziś byłoby na pewno łatwiej, ale cóż. Myślałam, że się dziecię wyrobi, ale zamiast być lepiej jest gorzej. Współczuję Ci tych nocek. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze!

2013-09-09 21:09

Proud Mommy, ja musiałam wrócić do pracy jak Ania miała 9,5 miesiąca, słyszałam wtedy od "doświadczonych" mam, moich koleżanek, że lepije znosi powrót do pracy dziecię młodsze niż starsze. Bo w przypadku starszego dziecka niby ten lęk asymilacyjny jest silniejszy, jest bardzie świadome, i wprowadza większy "terror" w domu. Wiem, że czekasz na odpowiedz eksperta. Ja powiem Ci tylko jak było z nami. Przez około miesiąc był problem, płacz, wrzask, praktycznie przez cały dzień Ania była noszona, bo jak tylko postawiło się ją na podłodze - wrzask, poszło do innego pokoju - wrzask, na chwilę się ja tylko odłożyło -wrzask - masakra. Poskutkowało, jak wychodziłam z osobą, z którą Ania zostawała, odprowadzali mnie i na dworzu był jako taki spokój. Z dnia na dzień było lepiej, ale kilkakrotnie wychodziłąm do pracy zapłakana, z myślą, że robie dziecku krzywdę tym, że je zostawiam. Myślałam, nawet o tym by pójśc na wychowawczy, ale wtedy to chyba do końca życia będziemy mieszkać w kawalerce ;(. Potem uświadomiłam sobie, że popełniłam błędy, np. Ania sama nigdy się nie bawiła - nie nauczyła się nigdy, że mozna coś robić bez mamy czy taty. Jak robiłam obiad, to nie próbowałam zająć czymś Ani tylko wiązałam ja w chuste i absolutnie wszystko robiłyśmy razem. Więc tak sobie potem myślałam, że w jej świecie jest zawsze mama, to taka integralna czesc Ani :) Nie wiem czy mnie rozumiesz. Wydaje mi się, że powinnam ją dystansować w taki zdrowy sposób od siebie, bo rzeczywiście wyrządziłam jej krzywdę pozwalając mysleć, że zawsze będę przy nie (a przez te 9,5 miesiąca byłam zawsze). I w momencie, gdy mnie nie ma to dla niej jest ogromna tragedia - tak być nie powinno. Ja moge poradzić Ci trzy rzeczy: 1. malutkimi kroczkami dystansuj Marysie od siebie, napewno Pani Ekspert podpowie odpowiednie zabiegi 2. drastycznie, wyjdz i nie myśl, aczkolwiek możesz się zadręczyć wyrzutami sumienia 3. idz z Marysią na jakieś zajęcia dla Maluchów, u nas np. są darmowe rytmiki, może jej się spodoba, polata za innymi dziećmi to i o Tobie troche zapomni a i osoba, z którą zostanie będzie miała mniej płaczu:) U nas problem jest troche inny, ja musze skończyć karmienie w nocy - bo Ania mnie "terroryzuje", budzi się z krzykiem po kilka razy w nocy, chce piers, poje troche (choć wiem, że głodna nie jest to "głód nawykowy"), odkładam ją do łóżeczka krzyk, karmie odkładam krzyk... tak kilka razy w nocy. Fizycznie nie mam siły funkcjonować rano, jest mi słabo. Ania potrafi usiąść na mnie okrakiem i szarpać za bluzkę i mlaskać jak nie chce podać piersi. W dzien nocy jest luz, koszmar to noc. Takze jestem z Tobą, u nas kolorowo nie jest. A i od urodzenia Ani, nigdy z mężem sami nie wyszliśmy :(