Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Zdrowie (1035 Wątki)

Zagrożenie życia...

Data utworzenia : 2019-05-09 18:38 | Ostatni komentarz 2019-07-17 14:23

Lalka

906 Odsłony
20 Komentarze

Witajcie. Chciałabym podzielić się z Wami pewną historią, która spotkała bliskie mi osoby. Otóż w styczniu ubiegłego roku niespełna trzyletni synek siostry mojego męża bardzo ciężko zachorował. Zaczęło się od wysokiej temperatury malca i niewielkich wymiotów. Lekarz pierwszego kontaktu stwierdził wirus. Niestety z dnia na dzień stan zdrowia dziecka się pogarszał. Po dwóch dniach rodzice zabrali synka do szpitala. W przeciągu godziny pojawiła się wysypka, oraz duży zez. Zrobiono szybkie badania. Okazało się, że jest to zapalenie opon mózgowych i mózgu oraz sepsa. Rodzicom kazano przygotować się na to, że chłopiec umrze. 6 dni walczył o życie na oiomie. Przeżył. Zabrano go na inny oddział, gdzie szwagierka mogła być z nim bez przerwy. Chłopak był szczepiony zgodnie z kalendarzem szczepień, na to co było zalecane czy też brał niektóre szczepipnki refundowane. Brał szczepienie typu A i C, a miał pecha i zachorował na B. Tak o, z powietrza. Ktoś dychnął, kichnął w miejscu zatłoczonym, a on złapał jakieś zarazki. Przed chorobą dziecko normalnie się rozwijało- mówiło pełnymi zdaniami, było odpieluchowane, znało się na kolorach itp. W szpitalu przestał odpowiadać na pytania. Zaniepokojeni rodzice zapytali lekarzy czy może być tak, że synek nie słyszy. Uzyskali odpowiedź, że nie ma takiej opcji. Dzieciak coraz mniej mówił, miał zaburzenia równowagi. Po wyjściu że szpitala nie dostali skierowania właściwie do nikogo... Mieli pokazać się po miesiącu rehabilitantowi i po kilku dniach zakaznikowi. Rehabilitant uznał, że dziecko już prawidłowo się porusza, zakaźnik posłał ich do logopedy, bo dziecko przestało mówić. Logopeda i inni lekarze uznali, że chłopiec nie mówi, bo przeszedł traumę, czy też jest rozpieszczony, że przyjdzie taki dzień i znów zacznie mówić. Wrócił do pampersów, cofnął się w rozwoju. Stał się bardzo niegrzeczny. W czerwcu rodzice zabrali synka do neurologa, zostali wysłani do ośrodka wczesnej interwencji. Tam okazało się, że chłopak nadal ma duże zaburzenia równowagi. W sierpniu dostał orzeczenie o niepełnosprawności, które powinien mieć już od stycznia. Niestety nie dostali pieniążków od państwa za poprzednie miesiące, bo prawo nie działa wstecz. Rodzice już przestali słuchać lekarzy i zrobili badanie słuchu na własną rękę. Wyszedł co najmniej duży niedosłuch. W październiku dostali się do światowego instytutu oddalonego o prawie 200km. Okazało się tam, że syn jest całkowicie głuchy od 10miesięcy. Obecnie nie mówi wcale, korzysta z pampersow, jest cofniety w rozwoju. Czeka na operację wszczepienia implantu, która odbyć ma się w maju bieżącego roku, czyli chłopiec jest głuchy od roku i 4miesięcy. Dzięki temu znów zacznie słyszeć. W tym instytucie oczywiście bywali wielokrotnie, a czasami na kilka dni w celu wszelkich badań. I tu pytania do Was. Czy uważacie, że szpital popełnił błąd? Czy powinien dać skierowanie na badanie słuchu? Do neurologa? Zasugerować, że dziecko jest niepełnosprawne? Pokierować jakoś tych rodziców? Czy warto się z nimi sądzić, dochodzić o jakieś odszkodowanie? Czy po prostu lepiej dać sobie spokój? No i czy ktokolwiek z Was wie może jak można pomóc jeszcze temu dzieciaczkowi?

2019-05-14 20:47

Po wszczepieniu implantu sytuacja znacznie się poprawiła.To dobra decyzja.Corka znajomej przestała dobrze słyszeć około roku.Nie oficjalnie podejrzewali i potwierdzili ,że stało się tak po szczepieniu mixem -tymi skojarzonymi! Długa rehabilitacja ale efekty są :)

2019-05-10 20:41

Moniczko cieszę się, że spotkało Cię dużo dobrego. I że pomagasz innym. Co do tej fundacji sprobuje jeszcze raz zagadac. A jak ta córcia znajomej po wszczepieniu? Są jakieś rezultaty? Głucha była od urodzenia czy później to wynikło? W jakim jest wieku?

2019-05-10 10:10

Ja jak najbardziej namawiam na fundację.Moja znajoma podobnie miała z córką.Wlasciwie to poznalysmy się w szpitalu.Byla z małą na wszczepienie implantu i właśnie opowiadała,że korzystają z pomocy fundacji z tych turnusów itp. bardzo chwaliła,że to dużo pomaga. Niech się nie wstydzą prosić o pomoc.Ja często pomagam dzieciom choć większości nie znam ale pomagam bo kiedyś sama potrzebowałam pomocy i ja otrzymałam,nie od fundacji bo od dalszej rodziny ale zawsze mam to w myślach ,że może mnie obcy ludzie też by pomogli.

2019-05-09 22:49

D.Piasecka dziękuję Ci bardzo za wsparcie. To jest bliska rodzina, ludzie w porządku, często się z nimi widzimy, więc dam znać jak tam z tym implantem. 20maja wyjeżdżają także niebawem. Byli w lutym na operacji, ale odpadli, bo coś tam z krwią dziecka było nie tak. Zgłosili się do hematologa, unormowalo się na tip top, maja zielone światło i niebawem jadą. Mam nadzieję, że teraz już to bez przeszkód zoperuja. Po 10 dniach od operacji jest zdjęcie szwów a jakiś miesiąc od zdjęcia szwów jest odblokowanie tego implantu i wtedy pierwsze dźwięki zacznie słyszeć. Później się jeździ co kawałek i poglasnia ten implant. A na drugie ucho musi być niby co najmniej rok przerwy. Ale niech ma chociaż na jedno i niech znów słyszy. ??

2019-05-09 22:30

Dokładnie Lalka zgadzam się z Tobą..Tyle się słyszy dzisiaj o takich niedopatrzeniach i lekceważeniu ze strony lekarzy, że to jest przerażające..Co do mamy tego chłopca to faktycznie dziwne, że w ten sposób omija temat, ale staram się ją trochę zrozumieć i nawet na swój sposób tłumaczyć tym, że być może faktycznie nie ma gwarancji, że uzyska odszkodowanie od szpitala, dlatego nie chce wchodzić z nim w batalię, bo ta może się okazać marna w skutkach? Ciężko może być coś udowodnić nie mając niezbitych dowodów o winie danego szpitala czy lekarza. Na takie kwestie jednak potrzeba czasu a teraz być może nie ma głowy do takiej walki ze szpitalem, ponieważ potrzebuje skupić uwagę wyłącznie na leczeniu syna? Nie wiem na prawdę, być może się mylę...Ciężka sprawa i z pewnością ciężki okres dla rodziców tego malucha...Ja mocno trzymam kciuki, żeby było już tylko lepiej.

2019-05-09 22:30

Dokładnie Lalka zgadzam się z Tobą..Tyle się słyszy dzisiaj o takich niedopatrzeniach i lekceważeniu ze strony lekarzy, że to jest przerażające..Co do mamy tego chłopca to faktycznie dziwne, że w ten sposób omija temat, ale staram się ją trochę zrozumieć i nawet na swój sposób tłumaczyć tym, że być może faktycznie nie ma gwarancji, że uzyska odszkodowanie od szpitala, dlatego nie chce wchodzić z nim w batalię, bo ta może się okazać marna w skutkach? Ciężko może być coś udowodnić nie mając niezbitych dowodów o winie danego szpitala czy lekarza. Na takie kwestie jednak potrzeba czasu a teraz być może nie ma głowy do takiej walki ze szpitalem, ponieważ potrzebuje skupić uwagę wyłącznie na leczeniu syna? Nie wiem na prawdę, być może się mylę...Ciężka sprawa i z pewnością ciężki okres dla rodziców tego malucha...Ja mocno trzymam kciuki, żeby było już tylko lepiej.

2019-05-09 22:25

Oczywiście w tym przypadku też uratowano życie dziecku, a ponoć jest taka złota zasada w służbie zdrowia, że przede wszystkim w pierwszej kolejności najważniejsze jest ratowanie życia pacjentowi. A jak coś po drodze pójdzie nie tak, jak z tym słuchem tutaj to trudno... Jestem w stanie to zrozumieć, tyle że oni nie mieli bladego pojęcia, że on jest głuchy.

2019-05-09 21:57

Szczerze powiedziawszy jestem w ogromnym szoku i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ciężko znaleźć lekarza, który zna się na rzeczy... Z powołania to już w ogóle. Najgorsze jest to, że każdy zachowuje się jakby wszystkie rozumu pozjadał. Zamiast powiedzieć ,,kobieto nie wiem, nie jestem pewny, masz tu skierowanie idź lepiej i sprawdź dla świętego spokoju" to takie zapewnienia, że nie jest możliwe, że nie słyszy. Na początku to była dla nich trauma, ale teraz szwagierka mówi, że cieszy się z tej głuchoty. To znaczy chodzi jej o to, że wreszcie wiedzą na czym stoją i że to nie jest jakieś upośledzenie umysłowe tylko po prostu nie mówi, bo nie słyszy. Komunikują się jakoś na gesty. Ale kurczę mimo wszystko, bardzo dużo czasu stracili. Maluch chodzi do logopedy, ale tak naprawdę tak chodzi, bo chodzi, przyzwyczaja się do miejsca. Surdologopedzi są od głuchych, ale o takich ciężko nawet prywatnie. Żeby miał zajęcia regularnie chociaż kilka godzin to jakiś tam świstek mu wyrabiają, na który znowu trzeba czekać. Do przedszkola zintegrowanego pójdzie od września. Namawiałam ich na fundację, ale nie chcą. Mowią, ze nie chcą rozglaszac jego problemu wszem i wobec, że pieniądze im są niepotrzebne, bo matka teraz dostaje najniższą krajową za to, że się nim opiekuje, a operacje będzie miał na NFZ, więc na paliwo i noclegi im to wystarcza. Rehabilitację też mają za darmo. Wyciągnęli historię choroby ze szpitala, jest tam parę niedociągnięć. Byli u prawnika to kazał im w innym województwie lekarza sądowego załatwić, bo tu wszyscy się znają. W tym instytucie powiedzieli, że ewidentnie nie słyszy od stycznia ubiegłego roku. Jednak nie da się zbadać dlaczego nie słyszy(powinni mu podać w szpitalu lek na osłonę słuchu, bo brał bardzo silne antybiotyki, zapalenie opon może prowadzić do gluchoty, więc niewiadomo dlaczego konkretnie on ten słuch utracił czy przez to, że leku nie podali czy przez chorobę sama w sobie) i co najgorsze nie da się udowodnić kiedy utracił. Niby w tej historii na wypisie jest napisane, że rodzice skarżą się, że dziecko nie odpowiada na pytania. Ale oni sobie mogą mówić, że chłopiec głucho w szpitalu, a szpital powie, że wcale nie. Prawnik mówi, że jeśli chodzi o odszkodowanie to szpital płaci składki, więc ubezpieczenie by wypłaciło, a oni problemów robić nie powinni,bo nie ma to jak renoma. Szwagierka twierdzi, że teraz nie ma na to czasu, że implantem się zajęli, ale tak prawdę mówiąc wydaje mi się, że ma słomiany zapał. Wcześniej byli rozzaleni, a teraz jakby się pogodził z sytuacją, a czas leci jakby nie patrzył. Im dłużej tym gorzej tak myślę. A z prawnikiem da się dogadać, że jak coś wywalczy to dają mu jakiś tam procent, a jak się nie uda to nie. Nie chcę się też wtrącać tym bardziej, że przeżyli tragedię... MARTA1997 nawet nie wiem co mam powiedzieć. Strasznie, strasznie mi przykro. Historia mojego brata i jego synka wydaje się historią szczęśliwa po tym co opisałas... nie mogę uwierzyć, że lekarze w tych czasach tak wszystko bagatelizuja... No i ile się też tego wszystkiego w mediach słyszy. Na sorach ludzie umierają, bo lekarza nie mogą się doprosic. Mam nadzieję, że poprawi się to jak najszybciej.