Rodzice (620 Wątki)
Depresja, nerwica ....jak tu dalej żyć ??
Data utworzenia : 2018-06-01 23:24 | Ostatni komentarz 2018-11-14 14:10
Witam. W maju mnie tu prawie nie było - problemy rodzinne....teraz leżę z oczami w sufit i próbuje zasnąć....i tak sobie pomyślałam że jak się komuś wygadam będzie mi jakoś lżej....z początku miałam tylko córkę mała chorą, od zębów chwyciło jej gardło - 3 tyg na antybiotyku gdyż dopiero trzeciemu rodzajowi się udało, może za małe dawki dawali ? Nie wiem.... człowiek myślał że odpocznie a tu mąż mi zachorował...ogólnie rzecz biorąc ma taki charakter że szybko się przejmuje, szybko się denerwuje i póki co było ok...ale nerwy w pracy w końcu go tak dobiły że w domu dostał ataku i dzwonilam po pogotowie....bo wyglądało to tak jakby zawał....na drugi dzień do lekarza który dał tabletki a za kilka dni do psychiatry by te nerwy zaczął mu wyciszać gdyż lekarz rodzinny może tylko chwilowo/doraźnie....i póki co było ok...jak brał tabletki funkcjonował, jak zaczynała puszczać brał druga dawkę i jakoś szło...do dziś....nie wiem - czy się zestresował że w niedzielę powrót do pracy po trzech tygodniach czy coś innego sobie nakład do tej głowy - nie mam pojęcia...w każdym bądź razie dostał znowu ataku i zamiast się jakoś ogarniać to jeszcze się pobudzał, nakręcał a tym samym jakby blokował działanie tabletki - takie miałam wrażenie, ale czy to możliwe?? Nie miałam nigdy do czynienia z nerwicą. Czy to możliwe by nerwica tak ciągła boleśnie cała lewa stronę ciała ?? Ponoć go tak ciągnie i ściska....jest cisza w pokoju więc chyba zasnął, tabletka w końcu ruszyła a ja jestem wykończona...bądź tu oparciem dla dwójki dzieci i męża, a kto będzie moim oparciem? Tak mi ciężko dziewczyny momentami że z sił opadam...nie płacze - bo już nie mam siły...staram się być twarda i opanowywać tą sytuację - ale boje się że kiedyś ta moja tarcza pęknie i nie udźwignę tego dalej...przepraszam że tak sobie wparowalam na dział rodziców i wylałam swoje smutki....ale może jest ktoś to przechodził przez nerwicę/ depresję ? Jak sobie dali radę ??
2018-10-16 09:02
Dzięki dziewczyny za wsparcie :) Przypuszczam, że to tak tylko z pojedynczymi lekami być może tylko z tym co ja brałam, ale lepiej być przezornym i dopytać lekarza czy z danym lekiem można brać jakieś zioła Eleonorka jak ci się udało zmienić nick, pisałaś bezpośrednio do redakcji? Mój był proponowanym i myślałam, że po rejestracji będę mogła edytować a jak okazało się, że nie to byłam rozczarowana, ale już się przyzwyczaiłam i teraz bym już nie zmieniała
Konto usunięte
2018-10-14 22:55
Agnieszko, jest to niezwykle poruszająca historia. Naprawdę ciężkie chwile przeszłaś od czasu dzieciństwa. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie uczuć i myśli jakie przechodziły przez Twoją głowę i serce w tym czasie. Naprawdę niezwykłe jest to, że pomimo wszystko podniosłaś się i nie pozwoliłaś zamknąć się w sobie, że sama do siebie masz szacunek. Pomimo wszystko potrafiłaś założyć rodzinę, której nie miałaś od dziecka. To jest Twój ogromny sukces, to że potrafisz teraz o tym powiedzieć, że jesteś kochającą mamą. Niestety toksyczni ludzie potrafią zniszczyć i złamać człowieka. Mam wrażenie, że tak się dzieje w starszych pokoleniach, gdzie narzucane było zdanie starszego i nikt nie miał prawa odezwać się, wyrazić swoich myśli i zdania, ponieważ stawał się czarną owcą w rodzinie. Było to bardzo ogłupiające, ludzie żyli i żyją do teraz w zamkniętej przestrzeni, którą sobie wykreowali, nie potrafią przyznać się do własnych porażek i błędów a jedynie przerzucają winę na kogoś innego i wyładowują swoje frustracje życiowe. Jeśli jesteśmy wrażliwi i od dziecka nie mieliśmy oparcia, stabilnego gruntu do rozwoju, to jesteśmy bardziej podatni na niszczenie psychiki przez ludzi z zewnątrz. Nie możemy się obwiniać absolutnie za to. Naprawdę walcz Agnieszko i każdego dnia powtarzaj sobie jak wspaniałą osobą jesteś dla dziecka, to co masz zawdzięczasz sobie, to do czego doszłaś jest wyłącznie Twoją zasługą. I to jest podwójny sukces, ponieważ w międzyczasie zmagałaś się z ogromnymi trudnościami, problemami rodzinnymi i samą sobą. Jeśli chodzi o dziurawca to nie wiedziałam nawet o takich konsekwencjach łączenia go z lekarstwami :O
2018-10-14 20:13
Manndarynka co do wygarnięcia to z mojej strony to nie jest takie proste, należę do osób, które podczas stresu zapominają co chcą powiedzieć i zawsze część mi umyka dopiero później jak już dana sytuacja mija to sobie przypominam, że to nie wszystko przez co w towarzystwie wychodzę na niemowę dlatego rozważam napisanie listu, ale ciocia stwierdziła, że jest dla mnie anonimowa i taka chce pozostać więc już sama nie wiem Teraz jak przeczytałam swój wpis to ktoś może pomyśleć, że dziadek to były mąż babci o której wcześniej pisałam a to był tata mojego taty, w sumie jego pierwsza żona zmarła gdy tata miał 13 lat i może też trochę przez to tata taki jest bo tak młodo stracił mamę no i odkąd wiedział o mojej ciąży to właśnie mam wrażenie, że unika kontaktu za wszelką cenę. Ciocia to macocha taty ale została nią gdy był już dorosły i na święta do niej pojechał a do mnie nie przyszedł ani na chwilę mimo, że zapraszałam i mieszkamy blisko siebie a z tą babcią o której pisałam czyli mamą mojej mamy cały czas mieszkam, ale mama z babcią na dole my z mężem i synkiem do góry ale odkąd mały się urodził to podejście babci się zmieniło na dużo lepsze PS. Ela z tym dziurawcem przy tego typu lekach to ostrożnie, ja kiedyś brałam taki lek, że dziurawiec był absolutnie zabroniony bo w połączeniu z tym lekiem może doprowadzić do zgonu
2018-10-14 09:43
Agnieszka pisz nie krępuj się, po to reż tu jesteśmy. przeczytalam wszystko. Dużo się wycierpialas jako dziecko o jako młoda dziewczyna. Płakać mi się chciało jak to czytałam. To jest bardzo smutne nie mieć wsparcia wśród najbliższych, a jeszcze dodatkowo być dla tak jakby intruzem, ma się jeszcze wrażenie, że się przeszkadza. Rozumiem że chciałaś i próbowałas utrzymywać kontakt zarówno z tatą jak i ciocia, ale nie daj sobą więcej pomiatac i się ponizac. Ona ciągle myśli, że może to robić, i jak się nie przeciwstawisz to nadal będzie to robiła. A gdybyś z nią tak poważnie porozmawiala i powiedziala o swoich uczuciach, co czułas kiedyś, co czujesz teraz, jako odbierasz jej traktowanie. Jak bardzo ma ono wpływ na Twoje życie. Zapytaj czy zdaje sobie sprawę z tego jak jej zachowanie na Ciebie wpłynęło, ile negatywnych zachowań wywarło, moze cod do niej dotrze???? Najlepiej by było odciąć się od takich osób, zapomnieć o ich istnieniu, wiem ze to rodzina i to nic jest takie łatwe, ale moim zdaniem nie ma sensu utrzymywać kontaktu z kimś kto nas tak traktuje. Ja bym najpierw powiedziała o uczuciach a potem bym powiedziała że nie chce mieć z nią nigdy nic wspólnego (w tym momencie takie odczucia we mnie wezbral ten wpis, że tak bym zrobiła) ale wygarnelabym jej wszystko najpierw. Tata to tata, wiem zr nie jest łatwo, ale może też lepiej żebyś może na jakiś czas się odciela. Agnieszka, moja najbliższa przyjaciółka miała podobnie, z tym że jej tata zostawił ja i mamę jak była mala, wyjechał w drugi koniec Polski i założył drugą rodzinę. Ona próbowała utrzymywać z nim kontakt (w końcu to jej tata) on ewidentnie nie chciał. Ożenił się ponownie, urodziło mu się jeszcze 5 dzieci (jej w końcu przybrane rodzeństwo), ona nawet się tym ucieszyla, bola jedynaczka, ale że tak powiem nikt jej nie chciał... Po prostu odpuściła, nie ma z nimi żadnego kontaktu już chyba z 15 lat. Czasami tak jest lepiej. Wiadomo każda sytuacja jest inna i nie zawsze to jest takie proste żeby zerwać kontakt. U Ciebie też jest inna sytuacja, bo Twój tata jest chyba bliżej i kontaktu nie unika tylko źle Cie traktuje. Agnieszka masz teraz swoją rodzinę, kochającego męża synka i tym się przede wszystkim zajmij. Choć wiem że to będzie trudne, bo przeszłości nie da się zapomniec i zawsze będzie się za nami ciągnęła to staraj się o tym nie myśleć tylko żyć tym co jest tu i teraz. To jest teraz ważne
2018-10-13 15:38
Wiem, że nerwica to temat raczej trudny i sama potrzebuję teraz wygadania się, wyżalenia albo po prostu by ktoś spojrzał na sytuację z boku. Zacznę może od samego początku. Gdy rodzice mieszkali jeszcze razem to tata mamie przy mnie nie pomagał ani trochę, ale gdyby to tylko o niepomaganie chodziło to by jeszcze jako tako to życie się toczyło, ale tata wtedy nie traktował mnie jak córki naprawdę żadnemu dziecku nie życzę takiego traktowania ani przez bliską ani przez obcą osobę, niewiele pamiętam, ale to co pamiętam jest dla mnie traumatyczne po dzień dzisiejszy. Przy rozprawie sądowej adwokat namawiał mamę, by nie ograniczać a zabrać tacie prawa rodzicielskie bo były ku temu podstawy Gdy miałam 5 lat tata wsadził nas w samochód i wywiózł do babci (mamy mojej mamy) do której mama nie chciała iść, ale nie miała za bardzo wyjścia. Zaczęłam mieć kontakt z kuzynostwem mieszkającym niedaleko, ale z roku na rok babcia raczej nieświadomie, ale za każdym razem gdy coś zrobiłam nie tak mówiła mi, że do niczego się nie nadaję, do niczego nie dojdę, nie poradzę sobie w życiu ani z dzieckiem i doprowadziło mnie to do zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych czyli tzw. nerwicy natręctw oraz innych stanów lękowych (Zamarańcza chyba wszystko wymieniła i nie wiem czy choć jedno mnie ominęło) zaczęłam się wycofywać ze społeczeństwa, odcięłam się od koleżanek, od kuzynostwa i wszystko się we mnie zbierało i żyłam w przekonaniu, że co bym nie zrobiła, co bym nie powiedziała zrobię źle to też nigdy się nie wychylałam za bardzo, zamykałam się coraz bardziej w sobie, miałam problem z nauką, ustnymi egzaminami, wystąpieniami publicznymi potem z rozmowami kwalifikacyjnymi, żyłam w takim strachu, że to nieporozumienie, nawet wykonanie zwykłego telefonu było dla mnie trudnością, naprawdę byłam bardzo wycofanym dzieckiem Tata sądownie miał prawo przyjeżdżać raz na 3 miesiące czyli 4 razy w roku przyjeżdżał na gwiazdkę i Wielkanoc, później jeszcze na urodziny ale to nadal nie było te 4 razy a dzieliło nas mniej niż 30 km, ale mimo to zawsze czekałam. Tata raz do alimentów dołożył jakieś 200 zł i miał pretensje, że mu za to nawet nie podziękowałam a dodam, że na początku starał się aby tych alimentów nie było bo babcia ma gospodarstwo i że mamy co jeść, ale sąd był jednak mądrzejszy. Mama nie wierzyła, że tata tak sam od siebie i wysłała kartkę z życzeniami dziadkowi i wtedy dziadek nawiązał ze mną kontakt po 9 latach ciszy. Dziadek miał drugą żonę, która stwierdziła, że nie jest babcią i kazała nazywać się ciocią no ok. Od tego czasu zaczęłam jeździć do nich trochę na wakacje i pewnego dnia z ciocią wybrałam się na rowery, nie znałam okolicy za bardzo, ciocia jechała przodem i nagle przejechała przez ulicę, nie zatrzymała się, nie spojrzała czy jestem zaraz za nią a skoro ona wjechała to byłam pewna, że ja też mogę i wjechałam i zatrąbiło na mnie auto, wiem że źle zrobiłam powinnam się zatrzymać, ale strasznie się bałam, że stracę ją z oczu a byłam jeszcze dzieckiem. Gdy wróciłyśmy do domu ciocia nawet na mnie nie patrząc powiedziała do dziadka "Ona nie myśli, pewnie wyniosła to z domu" a dziadek w ogóle na to nie zareagował, był wpatrzony w ciocię jak obrazek, do tej pory żałuję, że ja wtedy nie powiedziałam dziadkowi ,żeby mnie odwiózł do domu bo to, że ciocia obraziła mnie to jedno, ale to, że obraziła moją mamę przy okazji to już troszkę za dużo a wiem, że gdy byłam niemowlęciem i mama sama mnie praktycznie wychowywała można powiedzieć ciocia stwierdziła, że mama jest wygodna bo ma zarośnięty ogród zresztą powiedziała tak również do kogoś przy mamie, że ktoś tam nie ma porządku i z szyderczym uśmiechem patrząc na mamę powiedziała, że są tak wygodne kobiety dodam, że ciocia nigdy nie miała swoich dzieci a do rodziny dziadka weszła gdy tata był już dorosły a jego brat miał jakieś 13 lat więc nigdy też tak małym dzieckiem się nie zajmowała i nie wie co to znaczy i nie czułam się tam dobrze nigdy wręcz przeciwnie. Dziadek z okazji matury chciał mi kupić samochód, ale nie zdążył bo zmarł i tą inicjatywę przejęli ciocia z tatą. Piękny prezent, który naprawdę mi służył, ale raz jak nim przyjechałam do cioci i poszłam do dziadka na cmentarz to ciocia poszła w tym czasie sprawdzić czy w aucie jest porządek – czy to jest normalne zachowanie? Za każdym razem jak do niej przyjeżdżam wychwala pod niebiosa osoby o których ja pojęcia nie mam i wychodzę stamtąd z przekonaniem, że jestem ostatnią idiotką. A jak zawiozłam zaproszenie na ślub to spytała się czy idziemy mieszkać do babci a ja odpowiedziałam razem z narzeczonym, że do mamy to tak na nas naskoczyła, że jestem niewdzięczna, że gdyby nie babcia to bym nic nie osiągnęła i nie wiem skąd takie wnioski jeżeli z babcią widywała się jedynie przez chwilę - ja już jestem zmęczona wiecznym upokarzaniem i obrażeniem mnie i mojej mamy. Gdy wychodziła z mojego wesela to mówiła, że zadzwoni – nie zadzwoniła a gdy ja zadzwoniłam na święta to wielce zdziwiona, że my pewnie nie mieliśmy czasu a ona nie chciała przeszkadzać – w erze komórek to ta wypowiedź jest dla mnie śmieszna - nie mogę odebrać to oddzwonię proste, później w ciąży wyleciało mi z głowy zadzwonić na imieniny czy Wielkanoc, gdzie już byłam na końcówce i ciocia ma do mnie pretensje, że nie powiedziałam jej że mam chłopaka, że jestem w ciąży, o ślubie – przed zaproszeniem, że ja nie szukam kontaktu, o tych dwóch pierwszych wiedziała już od mojego taty gdy dzwoniłam na święta i nie zdążyłam jej powiedzieć a ja nie jestem z tych co się takimi nowinami chwalą się od razu a już na pewno nie komuś z kim rozmawiam 3 razy w roku już pomijam to, że o ciąży to prawie wszystkim powiedzieliśmy późno bo była zagrożona i usłyszałam, że taka nie byłam, że się zmieniłam, że nie szukam kontaktu choć tyle mi dają i zero wdzięczności z mojej strony a jaka byłam to już nie usłyszałam. A zadzwoniłam, żeby zaprosić na chrzciny, ale nawet o tym chrzcie ostatecznie nie powiedziałam bo się głucho w telefonie zrobiło Nie ułożyło się tacie z drugą żoną i można powiedzieć, że zaczął się wtedy bardziej starać, kupował prezenty a jak już wchodziłam w nastoletnie i dorosłe życie to tak nawet pomagał coś przy domu, ale w pewnym momencie dla mnie zaczęło to wyglądać tak jakby tata przychodził do mojej babci a nie do mnie, więcej rozmawiał i przebywał z nią niż ze mną dodam ,że mama nie chciała go widzieć na oczy i to taka trochę sytuacja między młotem a kowadłem. Kiedyś tata poprosił mnie, żebym przyszła od czasu do czasu mu posprzątać i w sumie zgodziłam się skoro mi w pewnej mierze pomagał, ale pewnego dnia temat rozmowy zszedł na szczepienia psów, taty pies był bezimienny ale przy szczepieniu zawsze trzeba podać imię psa i jak mi tata powiedział jakie imię wtedy podawał to myślałam, że pod ziemię się zapadnę, naprawdę wtedy straszne upokorzenie poczułam choć chyba tata nie zdawał sobie sprawy z tego a to imię to Aga, no ale chyba każdy wie, że Aga to zdrobnienie od Agnieszki, wyobrażacie sobie jak ja mogłam się wtedy poczuć, ale przez moje stany lękowe nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa w tym temacie, ale odechciało mi się przychodzić tam sprzątać i w ogóle. Byłam u taty wyżalić się z kilku spraw z nim związanych i to było dla mnie naprawdę trudne wydusić z siebie słowo w końcu zaczęłam się zalewać łzami a tata był zniecierpliwiony, że tak długo mi to zajmuje co było widać no po prostu nie rozumiał moich uczuć potem niby powiedział, że rozumie i dobrze, że mam wsparcie w moim chłopaku Kiedyś spytałam się tacie, czy mogę mojemu wtedy jeszcze chłopakowi podać jego nr telefonu to koniecznie chciał wiedzieć o co chodzi, żeby nie bawić się w podchody to powiedziałam, że przypuszczam, że chodzi o zaręczyny to się spytał czy to nie za wcześnie, ale potem mój chłopak zadzwonił do niego umówili się na konkretny dzień na spotkanie(telefonicznie czyli już tata wiedział, że to nr mojego chłopaka) a w dniu spotkania ani nie odbierał Tel ani nie odzwonił a jechanie w ciemno też bez sensu bo dzwonek przy furtce nie działa już od dawna więc chłopak oświadczył się mi bez tej rozmowy bo co miał zrobić, przez Tel ja nie byłam w stanie powiedzieć tacie o zaręczynach, jakoś się bałam a potrzebowałam się akurat tą informacją pochwalić tak dla wyższej samooceny no i zrobiłam to internetowo no i tata stwierdził, że potraktowałam go jak wielkie G. bo się dowiedział o tym w ten sposób – wysłał mi tą informację przez SMS – chociaż nie wiem jak bo w znajomych czy coś to go nie mam, i że niby go okłamałam jak wtedy byłam mu się wyżalić byłam cała zalana łzami i niby kłamałam, wiem nie powinien dowiedzieć się w ten sposób, ale nie moja wina, że olał spotkanie z moim chłopakiem bo tak to by wiedział jako pierwszy. Na moim weselu nie poprosił mnie nawet do jednego tańca a jako jego córka to liczyłam na to. Odkąd dowiedział się o mojej ciąży nie odwiedził mnie ani razu choć zapraszałam na święta też nie znalazł ani chwili czasu a mieszkamy w tej samej miejscowości, po porodzie również nie znalazł czasu choć zapraszałam w końcu ja poszłam na chwilę z synkiem do niego po uprzednim telefonie gdzie chwilę z nim rozmawiałam i wspomniałam, że nasz pies zrobił sobie coś w łapę no i dał mi pieniądze na to by iść z psem do weterynarza a na wnuka, którego widział pierwszy raz totalnie nic, podałam też dokładną datę i godzinę mszy chrztu, przed chrztem dzwoniłam nie odbierał, więc napisałam sms nie odpisał, w dniu chrztu dzwoniłam raz jeszcze nie odebrał, nie oddzwonił i na chrzcie go nie było A teraz czy ja mam mieć pretensje o to, że nie powiedział mi o swoich kolejnych związkach, nie zaprosił na kolejny ślub, że mnie nie wychowywał, że nie było, gdy dorastałam Ja się nie zmieniłam, ja po prostu zaczęłam szanować swoją osobę – takie jest moje zdanie, czy ja naprawdę muszę być cały czas pod czyjeś dyktando, nie mam prawa ułożyć sobie życia – wiadomo, że wtedy jest mniej czasu… dlaczego wszyscy widzą we mnie błędy a na siebie to już w ogóle nie patrzą, ja już jestem tym naprawdę zmęczona Przepraszam za tak długie moje wypociny, ale potrzebuję się z kimś podzielić
Konto usunięte