Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2330 Wątki)

Aborcja zwiększa ryzyko zachorowania na raka piersi!

Data utworzenia : 2016-04-04 14:40 | Ostatni komentarz 2016-09-02 12:05

Bławatkowa2015

7946 Odsłony
137 Komentarze

Badania dowodzą, że po dokonaniu aborcji ryzyko raka piersi wzrasta o 44%. Ryzyko to rośnie proporcjonalnie do liczby kolejnych zabiegów. Po dwóch zabiegach zwiększa się o 76%, a po trzech o 89%! Zależność tą odkryła Dr Angela Lanfranchi, chirurg specjalizujący się w walce z rakiem piersi. Przykładem na słuszność tej tezy jest TONI BRAXTON, znana gwiazda muzyki R&B, która usunęła ciążę i zachorowała na raka piersi oraz znana modelka Janice Dickinson, która przerwała ciążę 2 razy. Ona także zachorowała... Kolejną kobietą, która zdecydowała się na ten drastyczny krok i zachorowała na raka piersi jest Sharon Osbourne, żona słynnego muzyka rockowego. "Kiedy przerywa się ciążę, zabijając nienarodzone dziecko, tkanka w piersi matki nie może dojrzewać w sposób naturalny, co zwiększa ryzyko wystąpienia w przyszłości choroby nowotworowej. Poronienie w pierwszym trymestrze ciąży nie jest związane ze wzrostem ryzyka raka piersi, ponieważ poziom estrogenów nie jest tak podniesiony podczas takiej ciąży, jak podczas ciąży przebiegającej prawidłowo". Czy wiedziałyście o tej zależności? To kolejny dowód na to, że trzeba bronić poczętego życia! Dokonując aborcji kobieta dokonuje zbrodni nie tylko na swoim dzieciątku ale także na sobie!

2016-04-13 19:54

A ja Cię poprostu podziwiam. Chodź nie zgadzam się z niektórymi poglądami to podziwiam bo jak napisałaś masz zasady i się ich trzymasz twoje wynikają z głębokiej wiary ale jak dla mnie nic w tym złego. Druga sprawa trafiłaś na dobrego partnera takiego który ma podobne poglądy i szanuję twoje. Niestety większość mężczyzn w dzisiejszych czasach by cie wyśmiaja że chcesz zachować czystość przed małżeńska a znaleźć mężczyznę nie nastolatka który jeszcze nie współżyj to naprawdę sztuka. Ja do posiadania dzieci tak jak i do innych kwesti podchodzę inaczej bardziej praktycznie nie chce drugiego póki nie będę miała warunków. Dla mnie zarówno warunki mieszkaniowe jak i finansowe są bardzo ważne. Wiem co mówię gdyż wychowałam się w4osobowej rodzinie w kawalerce. I nie wspominam tego dobrze:-( właściwie już od momentu szkoły podstawowej. Wstydziłam się zapraszać koleżanki bo wszystkie miały swój pokój ewentualnie z rodzeństwem a ja nie. Potem było jeszcze trudniej nie było jak się uczyć trzeba było czekać aż wszyscy pójdą spać i wieczorem się uczyć o zaproszeniu koleżanki chłopaka mogłam zapomnieć zero prywatności. Nie mogłam pobyć sama. Jak miałam zły nastrój nawet nie mogłam popłakać w spokoju w poduszkę żeby nikt nie widział. Nigdy nie chciałabym żeby moje dzieci tak żyły. Chciałabym mieć 3ale ze względów finansowych raczej będę miała 2bo ja podchodzę do tego rozumowo. Wręcz denerwują mnie np rodziny które mają 6dzieci miesztaja na 30metrach w koszmarnych warunkach i idą to tv opowiadać jak to im źle. Wtedy przychodzi mi tylko jeden komentarz a kto ci kazał mieć tyle dzieci. Sory ale nie jestem w stanie tego pojąć. Kiedyś jak podchodziłam do bierzmowania przechodziłam taki moment głębokiej wiary. Mimo iż moi rodzice nie chodzili do kościoła i nigdy mnie tego nie uczyli. Ale potem jakoś właśnie przez różnice moje poglądy kontra to co nakazuje kościół oddałam się. Między czasie poznałam mojego męża który też nie był religijny. I z całym szacunkiem do Ciebie ale jeśli ja bym tak wszystko w sensie kwestie życiowe odnosiła do wiary itd to mój mąż powiedziałby że jestem nawiedzona i prawdopodobnie już byśmy byli po rozwodzie. Więc naprawdę dużo też zależy od tego że trafiłaś na partnera który podziela twoje poglądy

2016-04-13 19:00

Moja Mama zawsze wpajała mi, jak ważna jest czystość przedmałżeńska. Moi rodzice ją zachowali, moja chrzestna również. Postanowiłam pójść ich śladem. Wiem, że któraś z Was może sobie pomyśleć, że to nienowoczesne, dziwne podejście. Z poprzednim chłopakiem byłam prawie 5 lat i do niczego między nami nie doszło (pomijając pocałunki i jakieś drobne pieszczoty). Z moim Mężem pobraliśmy po ponad dwóch latach znajomości. Oboje zachowaliśmy czystość przedmałżeńską (pomimo, że mieszkaliśmy razem). Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale jestem osobą, która ma swoje zasady. Rodzice dali mi twarde podłoże moralne i staram się trzymać tego, czego mnie nauczyli. Modliłam się o dobrego Męża, mój Mąż z kolei zawsze modlił się o dobrą żonę. Cieszę się, że udało nam się wytrwać w czystości. Podziwiam mojego Męża, który jest ode mnie ładnych kilka lat starszy, że udało Mu się tyle czasu wytrzymać. Powiedział mi, że czekał na tą jedną, jedyną. A jeśli chodzi o antykoncepcję to stosujemy ją wtedy kiedy zachodzi taka konieczność (stosujemy prezerwatywy). Uważamy, że to mniejsze zło. Do zapłodnienia in vitro mam sceptyczne podejście, wolę naprotechnologię. Nie boimy się z Mężem dzieci i jeśli Bóg jeszcze obdarzy nas tym najcenniejszym darem to przyjmiemy go z otwartym sercem. Czasami doświadczam przykrości ze strony innych ludzi. Często brat Męża krytykuje mnie za moją postawę. Jest niewierzący (tak twierdzi). Ja jednak nie za bardzo wierzę w to co mówi. Zapytałam Go ostatnio, że jak nie wierzy w Boga to dlaczego nie dokonał aktu apostazji? Jeśli brzydzi się księżmi, których uważa za "czarną mafię" to powinien to zrobić. Zaskoczyłam Go tym pytaniem, nie wiedział co ma na nie odpowiedzieć. Poszedł nawet ze mną do kościoła w Święta Wielkanocne. Po powrocie ze Mszy Św., zaczął krytykować wszystko: kazanie, śpiew, oprawę muzyczną... Nic Mu się nie podobało. Wyraźnie widziałam, że szuka zaczepki. Nie dałam się sprowokować. Myślę, że każdy człowiek prędzej, czy później szuka tego Boga. Tylko szkoda, że czasem dzieje się to dopiero u schyłku życia. Bóg jest w każdym człowieku, trzeba Go tylko odkryć i lepiej poznać :) Nauczyłam się tego, że jak ktoś rzuca we mnie kamieniem, to ja rzucam w Niego chlebem. I wiecie co? To naprawdę działa. Ludzie często nie wiedzą jak mają się wtedy zachować i jest im zwyczajnie głupio, że tak się zachowali... Justyna, mamy Rok Bożego Miłosierdzia. Polecam oddać wszystkie troski Miłosiernemu Jezusowi (odmawiając koronkę do Bożego Miłosierdzia).

2016-04-13 15:22

Co do spowiedzi zgadzam się dlatego raczej do niej nie chodzę. Ja nie umiem myśleć tak jak Ty chodź może trochę Ci zazdroszczę tak głębokiej i dojrzałej wiary. Nie umiem widzieć czegoś dobrego i tego że Bóg z jakiegoś powodu chciał mnie doświadczyć więc postawił mnie w obliczu tragedii. Uważam się za osobę wierząca tzn uważam że Bóg istnieje wierzę w to rozmawiam z nim w modlitwie dziękując za to co mam nawet za codzienne i rzeczy i prosząc o inne. Do kościoła chodzę rzadko do spowiedzi jeszcze rzadziej napisałam dlaczego. Po prostu nie zgadzam się z niektórymi rzeczami i nie widzę sensu spowiedamga się z czegoś czego nie żałuję. Ale np chrzcac synka do spowiedzi iść musiałam. Tak samo przed ślubem. Mamy ślub kościelny oboje tego chcieliśmy ale nie wynikało to z głębokiej wiary. Taka jest prawda. Na naukach przedmałżeńskich usłyszałam mądra rzecz mianowicie żeby wszystkie pary zastanowiły się czy chcą ślub kościelny czy sakrament małżeństwa. Bo sakrament to łaska od Boga wielkie zobowiązanie itd natomiast ślub kościelny to po prostu uroczystość założenie białej sukni itd. Wtedy bez dwóch zdań wiedziałam że w naszym przypadku jest to poprostu ślub kościelny. Zazdroszczę Ci tej wiary ale ludzie którzy nie wierzą tak silnie lub wcale nie podchodzą tak do kwesti aborcji jak Ty uwierz mi. A co do opisywanej historii kobiety która chciała dokonać aborcji nie mówię że gdybym się dowiedziała że moje dziecko będzie upośledzond to z zimna krwią i bez zastanowienia poszłabym usunąć. Napewno nie. Przepłakała bym wiele dni i nocy a zabieg pewnie poszła bym też jak na egzekucję cały czas zadając sobie pytanie czy napewno. Nie obeszło by się bez pomocy psychologa itd ale wiem że nie umiałabym wychowywać takiego dziecka nie udźwigmela bym tego zwłaszcza gdybym została sama. Z dzieckiem z gwałtu byłoby podobnie wcale nie było by proste dokonać aborcji ale wolałabym to niż liczyć że pokocham to dziecko bo jak urodze nic się już nie da zrobić oprócz krzywdzenią tej małej istoty a krzywdzisz z całą pewnością skoro nie umiesz pokochać przypomina ci tragedię i patrząc na nią czujesz obrzydzenie. Nie zaryzykowalabym a może pokocham za duża szala jak dla mnie. Szanuje Twoje poglądy zwłaszcza że wiem ze wynikają z głębokiej wiary. Zastanawiają mnie inne kontrowersyjne kwestie z którymi ja się np nie zgadzam. Czy również żyjesz wg tego co głosi kościół? Mam tu na myśli właśnie antykoncepcjd, mieszkanie i współżycie przed ślubem zapłodnienie invitro. Jak nie chcesz nie odpowiadaj rozumiem że to prywatne sprawy i poglądy

2016-04-13 14:47

Justyna8907, Twoje dziecko było donoszone, więc nie masz powodów do obaw. Zdaniem prof. Lanfranchi, dopiero po 32. tygodniu ciąży zmniejsza się ryzyko zachorowania na raka piersi, kiedy dojrzałe są tkanki typu 4, które hamują rozrost komórek rakowych. Dokonanie aborcji przed 32. tygodniem jest więc bardzo ryzykowane. Pod koniec ciąży 85. proc. tkanek piersi jest odpornych na raka. Jeśli chodzi o kwestię chorych dzieci to nie obarczajmy za to winą Boga. To ludzie chcieli żyć wygodniej, szybciej się dorobić. Dlatego zaczęli produkować sztucznie przetworzoną żywność. To w dużej mierze postęp cywilizacyjny przyczynił się do zwiększenia zachorowalności. Trafiłam kiedyś na bloga pewnej młodej dziewczyny. Chciałam go odszukać by Wam podać link, ale z jakichś przyczyn nie udaje mi się go odnaleźć. Kobieta ta prowadziła bardzo intensywny tryb życia, chciała żyć łatwo, bezproblemowo i wygodnie. Nie miała w sobie ani odrobiny pokory, nie dostrzegała ludzi cierpiących i potrzebujących. Żyła tak żeby to Jej było komfortowo, inni ludzie zupełnie Jej nie interesowali. Pewnego dnia dowiedziała się, że jest w ciąży. Czuła się tak jakby Jej cały dotychczasowy świat runął. W dodatku okazało się, że Jej syn urodzi się z zespołem Downa. Lekarz poinformował Ją, że może usunąć to dziecko, podał Jej nawet cenę zabiegu. Umówili się na konkretny dzień i konkretną godzinę. Kiedy nadszedł ten dzień, kiedy szła na umówioną wizytę, nagle zaczęła dostrzegać kobiety w ciąży, kobiety z dziećmi. Czuła się tak jakby szła na jakąś egzekucję. Kiedy dotarła do gabinetu, lekarz zapytał Ją czy woli dostać środek poronny czy mieć zabieg laparaskopowy. Powiedział, że wszystko będzie dobrze... Wtedy pomyślała sobie: "Już nic nie będzie dobrze, przecież za chwilę umrze moje dziecko". W pewnej chwili zerwała się z krzesła i wybiegła z gabinetu. Urodziła dziecko, pokochała je... Dzięki niemu nauczyła się pokory i odkryła czym jest prawdziwa miłość. Dowiedziała się, że prawdziwa miłość wymaga poświęceń. Zrozumiała, że Bóg Ją doświadczył by nauczyła się kochać drugiego człowieka. Justyna, kiedyś moja wiara nie była tak silna, jak teraz. Przechodziłam okresy buntu, kryzys wiary. Przez jakiś czas unikałam kościoła i głosiłam populistyczne hasła typu: "Nie będę chodzić do kościoła bo księża są źli, itp.". Na mojej ulicy mieszkała kiedyś pewna starsza Pani. Kiedy wstawałam rano do syna, widziałam jak powoli zmierza w kierunku kościoła na poranną mszę. Chodziła tak dzień w dzień. Czasami mdlała bo była bardzo schorowaną kobietą, ale pomimo to całą mszę klęczała i modliła się do Boga. Umarła 2 lata temu na raka. Przed śmiercią, kiedy czuła, że traci już świadomość powiedziała: "Tobie powierzam Jezu siebie i całą swoją rodzinę", po czym zapadła w śpiączkę. Umarła w szpitalu obok kochającej rodziny, która czytała Jej fragmenty pisma Świętego. Umarła z uśmiechem na ustach, pomimo choroby nowotworowej miała lekką śmierć. Pamiętam naszą ostatnią rozmowę. Zawołała mnie do siebie, akurat wybierałam się z synkiem na spacer, byłam wtedy w ciąży Stasiem. Porozmawiałyśmy chwilę, życzyłam Jej dużo zdrówka. A Ona powiedziała mi wtedy: "Pogodziłam się z wolą Pana Jezusa. Zawierzyłam Mu całe swoje życie. Trzeba zawsze ufać Panu Jezusowi". To była wspaniała kobieta, która nikomu nie odmówiła nigdy pomocy. Prowadziła kółko różańcowe, zawsze każdego potrzebującego wspierała modlitwą. Myślę, że Jej piękna postawa miała wpływ na to, że znów umocniłam się w swojej wierze. Wiem, że dla niektórych ludzi Bóg to czysta abstrakcja. Myślę, że Ci ludzie po prostu sami przeczą swojej naturze i nie dopuszczają do siebie myśli, że Pan Bóg istnieje bo tak im po prostu łatwiej żyć... A jeśli chodzi o spowiedź, to nie ma sensu żebyś spowiadała się z czegoś czego nie żałujesz. Spowiedź to sakrament pojednania z Bogiem, w którym przedstawiamy nasze złe uczynki raniące naszą duszę. Jeżeli spowiadamy się z grzechów, których nie żałujemy to taka spowiedź jest nieważna.

2016-04-13 12:01

Blawatkowa z twoich wypowiedzi wynika że jesteś osoba silnie wierząca ale pamiętaj że nie każdy jest wierzący a już napewno nie w takim stopniu. Dla mnie to jedna wielka bzdura że Bóg wie co robi itd to dlaczego karze dzieciom cierpieć? To dlaczego rodzą się chore dzieci? Nikt ani żadne argumenty nie przekonała mnie ze lepsze jest życie upośledzonego dziecka niż usunięcie go. Dla mnie też nie ma nic gorszego niż nie chciane i nie kochane dziecko. Dlatego nie zgadzam sie też z tym że antykoncepja jest grzechem. I między innymi dlatego oddaliłam się od kościoła. Do spowiedzi chodzę sporadycznie bo dla mnie to paradoks spowiadać się z antykoncepcji robię to świadomie i wcale nie żałuję a na spowiedzi powinnam żałować za grzechy I obiecać poprawę a nie zrobię tego szczerze bo nie żałuję i kolejna tabletkę również wezmę. Ale kościół ma inne stanowisko w tej sprawie lepiej rodzic dzieci ile Bog da nie ważne że żyją na30m i nie mają co jeść o innych potrzebach nie wspominając. Jeśli chodzi o kwestie zwiększonego ryzyka raka piersi to nie znam tematu więc nie oceniam ale jedna rzecz w twojej ostatniej wypowiedzi wydaje mi się dziwna i niedorzeczna. Piszesz o wpływie hormonów itd pada zdanie że w przypadku ciąży donoszonej kiedy rodziny dziecko i karmimy je piersią to eliminujemw negatymd skutki estradioluje. A co z sytuacji kiedy nie rodziny sn tylko tzn cesarka na zimno a więc bez akcji porodówej i nie karmimy piesia? Wtedy też jesteśmy w grupie wyższego ryzyka? Osobiście miałam cesarke planowa bez absolutnie żadnej akcji skurczowej itd czyli praktycznie wyjęto dziecko tyle że donoszone. W związku z tym przy takich zabiegach mogą pojawić się problemy z laktacja właśnie z powodu hormonów. Ten problem też miałam laktacja u mnie nie pojawiła się praktycznie w ogóle i dziecka piersią nie karmilam. I co z takiej sytuacji?

2016-04-13 11:36

Ja również wychodzę z założenia, że rak ogólnie nie tylko piersi jest chorobą cywilizacyjną. Aborcja nie ma absolutnie żadnego wpływu na to czy będziemy musiały się z nim zmagać czy nie. I zgadzam się również, że nie zdecydowanie się na aborcję jest to kwestia dużej wiary człowieka w Boga. Dlaczego poza tym to my mamy decydować kto ma żyć a kto nie. Przecież to nie leży w naszej kwestii tylko zależy od Boga. Lenka ja jak robiłam badania prenatalne to szwagier męża zapytał nas po co tak na prawdę je robimy?? (Nie wiem czy kiedyś o tym nie pisałam w jakimś wątku.) Co zrobimy jak okaże się że dziecko będzie chore? Z mężem zgodnie odpowiedzieliśmy, że na aborcję się nie zdecydujemy na pewno. Chodzi nam o to, ze wiedząc o chorobie serduszka dziecka będzie możliwość od razu zrobienia operacji. W momencie kiedy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami całym sercem pokochaliśmy naszego brzdąca i nie wyobrażam sobie, że właśnie ja mogłabym mu odebrać życie. Nie mam takiego prawa...Nikt nie ma.

2016-04-13 11:29

Greendream, na jakiej podstawie stwierdziłaś, że to bzdura? Przeczytałam wiele artykułów na ten temat i nadal podtrzymuję swoje zdanie. Zgodzę się z Tobą, że złe odżywianie może mieć wpływ na rozwój raka. Jest to jeden z czynników środowiskowych, który przyczynia się do mutacji somatycznych. Według danych szacunkowych ok. 30% nowotworów powstaje w wyniku genetycznie uwarunkowanej predyspozycji. "Mutacje dziedziczne" (germinalne) są to zmiany, które występowały w oocytach lub spermatocytach przed zapłodnieniem. Zmiany te istnieją w każdej komórce organizmu. Jeżeli jesteśmy ich nosicielami to z dużym prawdopodobieństwem przekażemy je naszemu potomstwu. Natomiast zmiany somatyczne (środowiskowe) występują tylko w komórkach guza. Wielu znakomitych naukowców odkryło zależność między dokonaną aborcją i rozwojem raka piersi. Wśród nich jest wspomniana przeze mnie wcześniej Dr Angela Lanfranchi, chirurg specjalizujący się w walce z rakiem piersi. Podczas wywiadu przeprowadzonego z pacjentkami często okazywało się, że niektóre z nich dokonały w przeszłości aborcji. Dr Lanfranchi postanowiła więc dłużej pochylić się nad tym tematem. Okazało się, że rozwój raka piersi spowodowany jest wysokim poziomem estradiolu (sterydowy hormon płciowy), który pobudza rozrost tkanki gruczołowej piersi w czasie ciąży. W przypadku, gdy ciąża jest donoszona, urodzimy dziecko i zaczynamy karmić je piersią to eliminujemy jakiekolwiek negatywne skutki działania estradiolu. Po naturalnym poronieniu organizm kobiety poradzi sobie z powrotem do równowagi hormonalnej. W przypadku aborcji estradiol przez długi czas utrzymuje się na niebezpiecznie wysokim poziomie, co przyczynia się do nowotworzenia tkanki gruczołowej. Oczywiście proces nowotworowy trwa kilka lat (w przypadku raka piersi ok. 8). Rak piersi dotyka najczęściej kobiet pomiędzy 50 a 70 rokiem życia. Wczoraj mój Mąż wdał się w bardzo emocjonującą dyskusję ze swoją szefową. Kobieta zaczęła podnosić kwestię zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Stwierdziła, że prawo do aborcji ma każda kobieta, która nie chce urodzić poczętego dziecka. Wtedy Mąż się bardzo zdenerwował i powiedział: "Kobieta jest osobą rozumną i wie, że podczas współżycia może dojść do poczęcia. Czemu to dziecko jest winne?". A szefowa na to: "Ja uważam, że zawsze ma prawo usunąć, kiedy nie chce dziecka". Mąż nie wytrzymał wtedy i powiedział: "To może lepiej wyciąć Jej macicę skoro nie chce mieć dzieci? Jak można usunąć dziecko, które jest zdrowe bo Jego matka ma takie widzimisię? Tyle par nie może mieć dzieci, a osoby, które mogą je mieć chcą je zabijać". Szefowa poczerwieniała i nie wiedziała co ma powiedzieć. Kiedyś z Nią pracowałam i znam Jej opinię na temat aborcji. Zawsze podchodzi do tego tematu bardzo emocjonująco. I widziałam Jej w oczach, że Ona chyba kiedyś dokonała aborcji i próbuje się teraz usprawiedliwić... To widać było widać w Jej oczach, a ja naprawdę potrafię odczytać takie rzeczy. Mój Mąż również uważa, że dzieci z gwałtów i z wadami (tj. wady serca, zespół Downa) powinny się rodzić. Nie zgadza się tylko ze mną w kwestii dzieci bardzo chorych, które po urodzeniu będą bardzo cierpieć i w krótkim czasie umrą. Ma prawo do własnej opinii. Wiem, że nie każda matka potrafiłaby poświęcić swojego życia w imię dziecka. Gdyby jednak Emilia Wojtyła posłuchała lekarzy i dokonała aborcji, to nie mielibyśmy wspaniałego Papieża Jana Pawła II. Lekarze wyraźnie dawali Jej do zrozumienia, że nie przeżyje porodu. Zaufała Panu Bogu, wydała na świat wspaniałego Polaka i jeszcze przez kilka lat nacieszyła się Nim :) Naprawdę warto zaufać Panu Bogu. Codziennie daje nam wspaniałe świadectwa na to, że istnieje. Jest w każdym powiewie wiatru, w śpiewie ptaków, w szumiącym strumyku... Trzeba się tylko wsłuchać... Gdyby nie On, to nie było by tego wszystkiego. Czasami ludzie mają pretensje do Boga, winią Go o swoje niepowodzenia. Przecież sami żyją tak jakby Go nie było, a potem chcą by czuwał nad Nimi. Bóg dał nam wolną wolę, a w naszym życiu będzie obecny tylko wtedy, gdy Go do niego zaprosimy swoją modlitwą, czy dobrymi uczynkami względem drugiego człowieka.

2016-04-13 10:54

W drugiej ciązy podczas badań dowiedziałam się że moje dziecko może mieć wadę genetyczną. U synka stwierdzono niedomykalność zastawki trójdzielnej - fala wsteczna. Tylko u 8% płodów zdrowych można zaobserwować taką oto wadę, a wiec duże prawdopodobieństwo że synek urodzi się z zespołem downa, 65% dzieci właśnie z zespołem downa ma niedomykalność zastawki trójdzielnej. Byłam przerażona, po 2 tygodniach płaczu z mężem stwierdziliśmy że jeśli dziecko będzie chore to i tak je urodzę. Przy odbieraniu wyników które wyszły prawidłowo - test pappa, lekarz ponownie zrobił echo serca jednak zastawka nadal była niedomknięta dopiero w 21 tygodniu zastawka się domkneła. Rodząc dziecko miałam świadomość że może urodzić sie z wadą. Na szczęście synek urodził się zdrowy. Jednak zdaję sobie sprawę że dużo rodziców nie dałoby rady wychować dziecka chorego zmienia się całe życie i nie każdy jest w stanie na takie poświęcenie.