Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Pogaduchy (1581 Wątki)

Muszę się wyżalić...

Data utworzenia : 2015-08-26 03:54 | Ostatni komentarz 2015-09-01 22:15

DorFryt

2481 Odsłony
17 Komentarze

Ostatnio troszkę się u mnie w życiu pozmieniało, przeprowadziliśmy się. W końcu jesteśmy na swoim. No i nie wiem, czy mam się cieszyć czy płakać. Zostaję sama w domu z synem. Do tego trzeba ogarnąć dom, zrobić pranie, jedzenie, posprzątać, jakiś spacer, usypianie synka, czasem walczy ze mną nawet do 2 godzin zanim zaśnie, a śpiące dziecko nie pozwala na nic. Wieczorem przychodzi mąż po pracy ZMĘCZONY.... ja dalej, dziecko, jedzenie, wszystko na głowie, bo on jest zmęczony.... w nocy jak mały z płaczem się budzi nie wstanie, bo rano musi do pracy iść i musi się wyspać. Wprowadziliśmy się do nieskończonego domu, właśnie dlatego, że mąż pomału będzie wykańczał go.... ta... tylko kiedy, w tygodniu zmęczony, w weekend trzeba odpocząć od pracy. Przed domem mamy wielkie wysypisko śmieci, bo mężowi resztek budowlanych, remontowych nie potrafił wrzucić do starej stodoły, która jest przed domem, tylko wyrzucał przed drzwi stodoły.... gdy mały śpi, próbuję posprzątać i to... kiedyś zauważył, że znikły z "wysypiska" stare drzwi, zapytał gdzie są to mu powiedziałam, że przeniosłam, to powiedział, po co jak przecież mogły tak leżeć... taaa... leżeć i gnić.... W domu, też jest tyle do zrobienia... proszę go o coś ale on ma zawsze czas na to.... jak sama czegoś nie zrobię, to nie zawsze doczekam się spełnienia mojej prośby. Przeprowadziliśmy się, chociaż z kranu leciała śmierdząca woda (mamy własną studnię), mąż założył filtry, bez badania wody, czy w ogóle konieczne to było. Kiedyś kazałam mu sprawdzić co z tymi filtrami jest, że ta woda taka śmierdząca mimo założonych filtrów o super mocy.... i co? okazało się że na jednym jest pleśń!!! pościągał te filtry co były i założył filtr węglowy... bo on jest do eliminowania zapachu wody... no a ja męczyłam się do dziś dziwnym zapachem tej wody, wkurzyłam się i kazałam ściągnąć filtr... i co? woda już mi nie śmierdzi. Męczyłam się też z tym, że tydzień przed przeprowadzką czyścili studnię i wsypali wapno do niej... przez co do tej pory woda zawiera to wapno. Moje ręce są tak przesuszone, że kremy nie pomagają, prysznic w takiej wodzie to też mordęga, głównie cierpią moje włosy. Jak się skarżę na wodę to mąż uważa, że przesadzam... on nie zauważył, żeby miał ręce suche albo coś nie tak z włosami... ta... włosy króciutkie, a ręce... co ma zauważyć jak on z tej wody tyle korzysta co nic... to ja myję gary, podłogi, sprzątam... Przeprowadzał się tak, jakby go mieli wyganiać moi rodzice... mąż olewa sprawkę a ja jednak z dzieckiem siedzimy w domu. Nerwy, nerwy i nerwy... Ale to jeszcze nie koniec problemów. Przeprowadziliśmy się w czasie jak brakuje kasy. Mąż myślał, że z 200zł w portfelu wyżyjemy do końca miesiąca. No nie dużo czasu, bo 2 tygodnie, ale on do pracy MUSI jeździć samochodem (bo mu się nie chce jeździć busem, bo to 15 minut dłuższa podróż do pracy). Jak jeździ samochodem musi tankować. Zrobiliśmy kiedyś zakupy, żywności ale przecież wędliny itp nie kupi się na zapas... Syn musi mieć mleczko, pampersy... no ale co tam... mamy pare zł na wyżycie... bo on musi przecież zatankować. Mówiłam mu, że to nasze ostatnie pieniądze a on że pożyczy od rodziców. Pożyczył 100 zł, mówię mu dziś, że potrzebuję przynajmniej 30 zł, bo muszę jechać do rehabilitantki na kontrolę z synem a on do mnie, że nie ma pieniędzy... jak nie ma pieniędzy jak mu dzien wcześniej przesłała mama na konto? :o oznajmia mi, że ratę musiał zapłacić... Ja oczy wywalam jaką ratę? przecież raty za agd są płacone pierwszego dnia miesiąca. A on na to, że miesiąc temu wziął pożyczkę z banku, na życie.... :o W sobotę rano pyta się mnie jak to robimy, bo on chce jechać na wieczór kawalerski kolegi, a wie, ze się boję sama w tym domu zostać... zaproponowal mi wieczór z teściami... nie no bomba.... ale sorry... jak chce dojechać? jak pojedzie na imprezę to nie będzie miał paliwa a więcej kasy już nie mamy.... i wielce obrażony, że nie pozwoliłam mu jechać na imprezę... Wrzesień też się nie zapowiada kolorowo, jeśli zdąży dokończyć pracę licencjacką to musi zapłacić za obronę, a wrzesień to ostatni dzwonek, bo zwlekał z tym 2 lata po zakończeniu licencjata...ale on ma zawsze czas... i pieniądze, bo to 800zł będzie go kosztować. Do tego doliczymy sobie raty, pampersy, mleczko dla synka, jedzenie, PALIWO. Ale on jeszcze musi zaliczyć wesele kolegi... czyli wrzesień głodujemy, bo wesele ważniejsze... Sprawy związane z remontem domu, a w ogóle to większość spraw podejmuje sam, moje zdanie jest zazwyczaj złem, przecież ja się nie znam... Głupie filtry, cały czas mówiłam, że to nie jest nam potrzebne, ogrzewanie domu gazem- super pomysł, ale dla domów nowych, a nasz dom ma już prawie 30 lat, mury nie ocieplone, a on ogrzewanie gazowe wymyśla... w kuchni mamy piec kaflowy, ale nie będzie można z niego korzystać, bo mąż go zabetonował, bo kaflowy będzie brudził w kuchni.... łazienka, kupujemy płytki.... wybrałam, kazał mi policzyć ile m2 płytek potrzebujemy... ustaliliśmy, że płytki będą na 3 ścianach do wysokości ok. 1,50... ja mu wyliczyłam, oczywiście doliczyłam dodatkowo paczkę jakby się miały rozbić czy coś.... mąż następnego dnia kupił.... chowając rachunek zauważylam ilość plytek... aż mi oczy wyszły... pytam się czemu tak dużo a on, że źle policzylam...... i co? płytek nam jeszcze dużo zostało... a łazienka jest cała w płytkach.. na 2 m wysokości... I jak tu zaoszczędzić? Jeszcze mogę się wam pochwalić, że nie mamy mebli w pokoju (prócz wypoczynku i łóżeczka, bo to było moje i sobie z domu zabrałam) A szafę... kiedyś się kupi... jak nas stać będzie... dobrze, że przynajmniej meble kuchenne kupiłam za swoje oszczędności. Więcej oszczędności nie będzie, bo niestety nie mam żadnych przychodów. ;/ Dobrze, że moja mama odwiedzając mnie dziś zrobiła mi zakupy spożywcze..aż wstyd.... Fajnie by usłyszeć czasem jakieś miłe słowo od męża, zapieprzam 24/h a nawet nie usłyszę: dobra zupa, dziękuję. Napisałam mu sms, że mama nam zaopatrzyła lodówkę, przyszedł z pracy i sprawdził co jest w lodówce... zjadł zupę, i najpierw przeglądnięcie internetu w telefonie, później na laptopie a później znów w telefonie i do spania... Zastanawiam się, czy w ogóle żona mu potrzebna, jak rozmawiać nie musi, bo wystarczy mu sprawdzenie wiadomości w internecie, nie mruczała by mu za uchem, ze coś ma zrobić, jeździł by na imprezy co okazja... nie wiem po co się wiązał w ogóle... No i takie uroki przeprowadzki, że nie ma z kim pogadać, bo znajomi daleko, aż musiałam tu się wyżyć.

2015-08-26 11:43

Wpis usuwam z obawy przed przeczytaniem, kogo wiadomo..