Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2322 Wątki)

Największe Wyzwania Macierzyństwa

Data utworzenia : 2013-02-08 18:10 | Ostatni komentarz 2015-05-05 10:04

justyna_zory

3735 Odsłony
10 Komentarze

Moim największym wyzwaniem macierzyństwa jest praca nad sobą i radzenie sobie z negatywnymi emocjami. Tak - dziecko, pojawienie się którego zazwyczaj wywraca wszystko do góry nogami, pozwala dowiedzieć się wiele o sobie, swoich słabych stronach i granicach. Szczególnie ciężko było mi zrozumieć i przyznać się, nawet przed samą sobą, że czasem czuję się bezsilna, słaba i mała. Że emocje, które mną targają, tak bardzo odbiegają od wzorca mamy – stonowanej, ciepłej i pogodzonej ze swym losem w pięknym stylu, że ostatecznie stają się frustrujące i spalające. Prawo do odczuwania emocji przyznałam sobie dużo, dużo później – dopiero wówczas, gdy zrozumiałam, że macierzyństwo to nie tylko blaski, a i bardzo realne cienie. A emocje? Zarówno te przyjemne, jak i te miłe nieco mniej, po prostu … są. Dziś już z nimi nie walczę, ale nie jestem ich niewolnikiem. Nauczyłam się z tym żyć bo bycie dobrym rodzicem to jedno z największych wyzwań jakie musimy podjąć w swoim życiu. Drugim takim moim wyzwaniem był Ten pierwszy raz- kąpiel noworodka wydawała się dla mnie zmorą, po głowie chodziły mi myśli że stanie się coś złego np że upuszczę synka na podłogę. Pierwsza kąpiel mojego bobasa była prawdziwym wydarzeniem cały czas myślałam że potrzeba wieloletniej praktyki by spokojnie umyć śliskiego, wyjącego i często krzyczącego Szkraba. Jednak jak to się mówi strach ma wielkie oczy kąpiel dzięki Bogu kąpiel przebiegła w bardzo milej atmosferze. Mąż zadbał by w wanience nie zabrakło wody, wlaliśmy płynu do kąpieli włożyliśmy specjalna podkładkę pod ciałko Karolka, zmierzyliśmy temperaturę łokciami i na wszelki wypadek termometrem, i nadszedł wyczekiwany moment włożyłam dziecko do wanienki. Maluch zrelaksował się i wyciszył a to nam bardzo pomogło… odebrało wszystkie złe obawy. Według zaleceń zaczęłam od buźki, następnie delikatną myjką zaczęłam masować i myc główkę dziecka, po niej po kolei każdy kawałeczek i tak malutkiego ciałka. Moj mąż też miał swój udział gdy obróciłam synka dokładnie umył plecki i pupkę. Ani się nie odwróciliśmy jak to się mówi a już było po wszystkim, synek wykąpany czysty i pachnący czekał na karmienie i spanie. Kolejne kąpiele szły jak z płatka a z czasem się okazało że nas synek czuję się w wodzie jak ryba, że woda jest jego żywiołem. Każdy pierwszy raz jest najgorszy, zawsze się boimy tego co nie znane, jednak wystarczy chwila opanowania spokoju i może się okazać że ta nowa czynność staje się jedną z najprzyjemniejszych rzeczy tak jak kąpiel naszego synka. Gdy pojawił się mój maluch na świecie każda czynność związana z dzieckiem nawet ta pozornie Błacha taka jak zmiana pieluszki, karmienie piersią , nieprzespane noce, kolki była dla mnie nie lada wyzwaniem jednak powolutku, małymi krokami dawałam sobie radę z każdym napotkanym problem. Świat jest tak skonstruowany że młody rodzić gdy pojawi się na świecie dziecko staje przed wyzwaniami które musi zwalczyć jedno po drugim, wiele banalnie prostych rzeczy wydaję się nie do przejścia… jednak gdy już jest po wszystkim często się śmiejemy że wszystko było proste i oczywiste a tyle przysporzyło nam obaw i leków. Bycie rodzicem jest piękna sprawa ale trudna i wymaga wiele poświeceń i wysiłków zresztą nikt nie mówił że będzie łatwo.

2015-05-05 10:04

Od kad pojawila sie corka moj maz rowniez cierpi z powodu niedopieszczenia, tez na poczatku bylam zla ze nie pomaga a teraz pomaga coraz czesciej ale.mam wrazenie ze.to.z zazdrosci ze. Niunia lezy i sie do mnie.przytula a na przytulenie.meza nie.starcza mi w ciagu dnia czasu ani sily.

2015-05-04 22:47

mam podobnie jak mamuśka. Jestem zmęczona i wiecznie zła na męża, bo on czuje sie odrzucony i zaniedbywany. Ale niestety po całym dniu prania, sprzątania, gotowania, robienia zakupów i spacerowania z młodym ...pomiędzy karmieniami, nie mam siły mu dogadzać. A rozpiescilam go w ciazy niestety. Ostatnio popatrzyłam w lustro i stwierdziłam, ze chyba wraz z rozpoczęciem życia syna, moje życie sie skończyło. Te rozstępy...obwisłe piersi...no nie wiem czy jeszcze siebie polubię w swojej własnej skórze.

2015-05-04 21:22

Czego ja sie balam po porodzie? Hmm... Balam sie ze zrobie.mu jakos krzywde nieodpowiednio wezme w rece itp. Jednak gdy maluch sie.urodzil pewnie.wzielam go na rece, ubieralam kapalam, przewijalam karmilam nic nie.stanowilo.problemu :) Teraz Marysia ma 1 miesiac a ja obawiam sie kolek ( ktorych na razie.odpukac nie.ma) boje sie.uczulen i kazdej pojawiajacej sie plamki czy krosteczki na jej ciele. Nie boje.sie.niczego.wiecej tylko mam nadzieje ze jestem i bede dobra mama :)

2015-05-03 19:06

Mój synek ma prawie 2,5 roku., Oczywiście jak więksozść mam bałam się jak to będzie jak się urodzi, miałam mnóstwo obaw jak sobie poradzę, czy przypadkiem niechcący nie zrobię mi krzywdy, czy będe umiała go wziąć na ręce, przebrać, wykąpać itak dalej i tak dalej, mozna na prawdę duuuużo wymieniać. W ciąży sporo czytałam, poszłam do szkoły rodzenia ale tak to nie daje spokoju, jak przychodzi prawdziwe życie to wszystko jest inaczej. Oczywiście wiedza też jest wazna i warto czytać i oglądac np filmiki, bo to nam nie zginie. Na szczęście jest coś takiego jak instynkt macierzyński i jakoś poszło :-))))) Najbardziej bałam się na początku kąpieli, jakoś byłam nią przerażona - jak tu jednocześnie trzymać i myć dziecko, a jak mi się wyślizgnie, zachłyśnie wodą....Na początku mąż trzymał dziecko przy kąpaniu a ja myłam, po jakimś miesiącu dopiero zaczęłam sama myć :-) teraz wiem,że są specjalne wanienki i stelaże na których można położyć dziecko, ale jakoś go nie zakupiłam i myłam w takiej najzwyklejszej. Później miałam straszne obawy,że dziecko się zachłyśnie mlekiem, zakrztusi itd, ale to dlatego, że dziecko mojej siostry przy karmieniu piersią zakrztusiło sie mlekiem, mała zakasłała i jakoś tak wciągnęła mleko do płuc -zaczęła się dusić i nie mogła oddychać, dziecko małe bo 2tygodnie.Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, ale to też dlatego, że siostra bardzo szybko zareagowała, wsadziła dziecko do samochodu i w ciągu 5 minut dojechała do szpitala. Mój następny poważniejszy strach to czy usłyszę dziecko w nocy jak będzie płakało, mimo, że łóżeczko stoi obok łóżka - byłam niesamowicie czujna i słyszałam chyba każdy ruch :) wstawałam dosłownie co chwila. Można by wymieniać, na prawdę. Teraz jestem w drugiej ciąży, termin w lipcu i też się boje, człowiek chyba już będzie żył w strachu do końca życia, bo macierzyństwo nie kończy się na niemowlakach :-)

2014-01-27 11:20

Jaś ma 6 miesięcy i dla mnie macierzyństwo i bycie mamą nie jest wyzwaniem ale przyjemnością, uwielbiam czas spędzany z synem , cieszę się z każdej nowej umiejętności, każdego gestu czy uśmiechu. Dla mnie z kolei wyzwaniem będzie powrót do pracy, wiem że będę musiała to zrobić ale mam jeszcze na to 8 miesięcy. Wiadomo że nie zawsze same ze wszystkim damy sobie radę ale po to mamy mężów, partnerów czy chłopaków aby nas w tym macierzyństwie wspierali.

2013-02-12 16:56

Ja się właśnie zastanawiam najbardziej nad tym jak rodzicielstwo wpłynie na nasze relacje, dużo się słyszy o tym, że młode małżeństwa rozstają się po pojawieniu się dziecka, nie wiem czy nie wytrzymują presji czy po prostu są to osoby niedojrzałe do pełnienia nowych ról. Może coś w tym jest ale tak jak tu zauważyłaś mamuśka bardzo ważne aby rozmawiać z partnerem i dzielić się obowiązkami.

2013-02-10 22:08

My mieliśmy podobne problemy, mimo, że na męża zawsze mogłam liczyć po pojawieniu się dziecka w tym pierwszym okresie było różnie.

2013-02-10 20:57

Przyznam szczerze, że dla mnie macierzyństwo również przyniosło wiele wyzwań. Niby się tego spodziewałam ale wiadomo zmiany nawet oczekiwane często nas zaskakują. Początkowo sporym wyzwaniem było dla nas poukładanie sobie na nowo naszych relacji małżeńskich. Planowaliśmy poczęcie naszego dziecka i oczekiwaliśmy go, jednak gdy przyszedł na świat nasz synek powywracał nam małżeństwo do góry nogami. Niby normalne, jednak na początku nie potrafiliśmy z mężem odnaleźć wspólnego języka. Ja byłam przemęczona samodzielną opieką nad noworodkiem, chciałam być taką przysłowiową "matką polką", która sobie samodzielnie radzi ze wszystkim, no bo przecież wydawało mi się, że tak właśnie powinno być. Mój mąż natomiast nie potrafił się wstrzelić w mój rytm. Przedłużająca się sytuacja powodowała narastające napięcie między nami, moje zmęczenie powodowało, że ciągle byłam rozdrażniona i zła na męża, a on czuł się trochę bezradny w całej tej sytuacji. Dopiero szczera rozmowa przywróciła spokój, ustaliliśmy podział obowiązków i konieczność rozmowy i rozwiązywania problemów na bieżąco. Dlatego moja rada, rozmawiajcie ze sobą jak najwięcej, jeszcze w ciąży powiedzcie partnerowi, że po porodzie możecie stanąć przed różnymi problemami, że musicie się wzajemnie wspierać i żadne z was samodzielnie nie powinno dźwigać tego ciężaru samodzielnie.