Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2193 Wątki)

Poród rodzinny, czy nie?

Data utworzenia : 2017-05-05 21:53 | Ostatni komentarz 2017-12-14 20:31

paradoksalna

4491 Odsłony
112 Komentarze

Od początku pierwszej ciąży zastanawiałam się, czy chce żeby mój partner był przy porodzie. Na tym etapie życie (w sumie to nawet przed całą akcją) nie mam zielonego pojęcia dlaczego miałam wątpliwości. Był moment, że nie chciałam, a z racji, że moja teściowa była położną, to wolałam, żeby to ona była przy mnie. Teraz myślę, że był to strach, w końcu znała tam wszystkich, sama znała się na rzeczy itd. Myślałam, że czułabym się bezpieczniej. Nic bardziej mylnego. Istotą bycia razem jest współprzeżywanie, możliwość dzielenia się emocjami i wzajemnego wspierania się w trudnych chwilach - kto tego nie przeżył, tak naprawdę nie wie do końca o czym mowa, ale naprawdę warto. NASZ poród zbliżył nas do siebie na maksa, najbardziej jak się dało. Ja do dzisiaj jestem wdzięczna Ukochanemu, że wspierał mnie, pomagał przejść przed ten trud, a on za to, że mógł być świadkiem największego i najpiękniejszego CUDU jaki się wydarzył - przyjścia na świat małego człowieczka, a co najważniejsze - naszej córeczki. Poród jest sytuacją, kiedy kobieta szczególnie potrzebuje wsparcia i świadomości, że nie jest osamotniona - Mój poród trwał 3,5 h. Większość czasu czekałam, aż oksytocyna zacznie robić swoje, więc jeśli można tak to nazwać, to nudziłam się na początku. Z partnerem rozmawialiśmy, wspominaliśmy. Gdy zaczęły się pierwsze porządniejsze skurcze, wdychaliśmy gaz rozweselający. Później pocieszał mnie, płakał razem ze mną i do ostatnich chwil był przy mnie. Mogliśmy razem patrzeć na tego Bąbelka i przeżywać szok, że mamy córeczkę (do samego końca nie znaliśmy płci). Pojechał do domu dopiero, gdy już go wyganiali ze szpitala i był z samego rana następnego dnia - to naprawdę dużo znaczy w takich chwilach. 'Ojcowie, którzy towarzyszyli żonie przy porodzie, często mają też od początku bardzo ciepłe, dobre relacje z maluchem - chwila, gdy mężczyzna widzi po raz pierwszy własne dziecko, wywołuje ogromne wzruszenie – nawet najwięksi twardziele często mają wtedy łzy w oczach. To przeżycie pozostanie w ich pamięci na zawsze i może procentować nawet po latach. Tata, który witał syna czy córkę już na sali porodowej, zwykle od początku jest bardziej zaangażowany w opiekę nad dzieckiem i od pierwszych chwil łączy go z nim silna więź uczuciowa.' Nie uważam, ze ojcowie, którzy nie byli przy porodzie są gorszymi ojcami - w żadnym wypadku. Ale u nas jest to sama prawda, chociażby do dzisiaj co jakiś czas wspominamy tamten dzień, jesteśmy pełni emocji i nawet wzruszenia za każdym razem, obydwoje tak samo. Tatuś Marysi często patrzy na nią i wspomina dzień, kiedy widział ją pierwszy raz, jaka była malutka. Jest pomocny również fizycznie - mój mężczyzna spisał się na medal. Pomagał zmieniać pozycje, usiąść na piłkę, położyć się na łóżko, podtrzymywał głowę podczas parcia, ocierał łzy itd. Niby nie dużo, ale uwierz mi, że wtedy to było naprawdę wiele. Dodatkowo niesamowitym przeżyciem jest przecięcie pępowiny, usłyszenie pierwszego krzyku, oglądanie pierwszych spojrzeń, zachowań, ogólnie chwil. Każdy ma prawo do swojej decyzji i nikogo nie zamierzam do niczego przekonywać, bo to sprawa indywidualna, Ale nie sugeruj się takimi pierdołami, że będziesz wyglądać strasznie itd. Pewnie, że będziesz, bo to niesamowity wysiłek i męczarnia, ale skoro chcesz spędzić z kimś resztę życia, to wydaje mi się, że takie rzeczy nie mają znaczenia. Ja podczas drugiego porodu nie będę miała żadnych wątpliwości, jeśli tylko będzie taka możliwość to jestem na 100% pewna, że chce, żeby był przy mnie, bez niego sobie nie wyobrażam... A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

2017-12-14 20:31

Już pisałam w kilku wątkach na ten temat, zachęcam do odszukania tematów.

2017-09-14 18:30

My z mężem mieliśmy umowę tak jak pisałam na poprzedniej stronie, że wychodzi na czas badania i na czas partych. On potrafi mieć odruch wymiotny sprzatając kupę po psie itp. Stąd nasza umowa bo bałam się że będzie miał traumę. Finalnie nie wyszedł. Jak położna przyszła badać to sobie siadał na kanapie i ze mną gadał. Nie patrzył że mi szyjke bada, czy że podkład zmienia. W czasie partych jak ja się darłam na całe gardło żeby mi cesarkę zrobili i że nie dam rady to stał obok i trzymał za rękę, gładził po głowie, obmywał czoło, jak się wyginałam w łuk na skurczu zamiast przyginać głowę do klatki, to mi ją przyginał, a jak nie chciałam współpracować i parłam mimo zakazu to się nachylał nade mną dosłownie nos do nosa przykładajac i powtarzał "nie przyj, oddychaj". Jak powiedziałam że miał wyjść, żeby tego nie oglądał, to powiedział żebym nie przejmowała nim, bo on zostaje. Położna pytała czy pępowinę chce przeciąć, powiedział że nie trzeba, że nie będzie zamieszania robić. To powtórzyła: -ale chciałby pan? -tak -to chodź zakładaj pan rękawiczki. Byłam z niego tak cholernie dumna, że jak przypomnę to mam łzy w oczach. Potem jak mu dziękowałam że był przy mnie i pomagał to powiedział że nie wyobrażał sobie inaczej i że gorzej by było jakby stał za drzwiami bo by zawału dostał od mojego krzyku, bo nie wiedziałby co się dzieje, myślałby że coś złego. I myślę teraz że bez niego zniosłabym ten poród sto razy gorzej. Może jakby nie było problemu ze złym wstawianiem główki, kiedy bym dużo szybciej urodziła i nie musiała powstrzymywać od parcia to bym nalegała żeby wyszedł . Ale w tej sytuacji gdzie mnie rozrywało z bólu i zabiegi mające na celu pomóc małemu się wstawić sprawiały że przestawałam ogarniać rzeczywistość to chyba tylko i wyłącznie jego obecność sprawiała że łapałam kontakt na nowo. Dumna jestem jak cholera że mam takiego męża.

2017-09-14 16:57

Mam podobne przemyślenia do Kasi jeśli facet kocha to każdy widok zniesie.

2017-09-14 13:47

Dokładnie tak, moja siostra musiała być po porodzie łyżeczkowana więc nie mogła kangurować małej po porodzie. I wtedy zbawienna była obecność jej męża który szybko wyskoczył z koszuli i przejął swoją córcię ;)

2017-09-14 11:14

Myślę tak samo. Bo takie jest życie, co w tym przerażającego? Facet się zrazi? Będzie miał obrzydzenie do żony? Brzmi to co najmniej niedorzecznie. A gdyby spotkała jakaś tragedia żonę? I np. potrzebowałaby opieki męża, bo sama nie byłaby w stanie nic zrobić, również mówię o pomocy w fizjologicznych czynnościach, to co? mąż zwiewa bo się brzydzi? A poród to ogromne przeżycie i myślę, że warto uczestniczyć w nim we dwoje.

2017-09-13 09:35

Jeszcze przed ciążą myślałam, że nie chcę aby mój mąż był przy porodzie...teraz natomiast wiem, że zarówno dla mnie jak i dla niego przyjście na świat dziecka jest wyjątkowym przeżyciem, dlaczego więc mam mu uniemożliwić przeżywanie razem ze mną tej cudownej chwili? :)

2017-09-12 20:19

Ja uważam jak Kasia jeśli facet kocha to nie zrazi go widok ukochanej kobiety rodzącej jego dziecko. Moim zdaniem poród bardzo zacieśnia więzi między ludźmi przynajmniej u mnie tak było. Szczerze polecam rodzic z bliska osoba bo tyle się dzieje tyle emocji warto mieć kogoś zaufanego.

2017-09-12 19:59

Fajnie tak jak maz hest jest przy porodzie...ale czuje ze mimo wszystko dziwnie bym sie czula...ja akurat mialam cc...wiec przy cc nie mozna byc...fajnie jak maz w takim dniu jest z nami ale ja raczej bym wybrala bez meza...jakoś nie wiem czemu ale krepowaloby mnie to ;-)