Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Pogaduchy (1479 Wątki)

Ciezarowka w niemczech :-)

Data utworzenia : 2017-11-04 11:03 | Ostatni komentarz 2018-02-11 02:38

agniejeska

2165 Odsłony
43 Komentarze

Dziewczyny tak jak kiedys pisałam postanowiłam zrobic taki troche swój wątek o ciazy porodzie i tym co bedzie pozniej w niemczech. Bedziemy mogły porównać jak wygląda to w obu krajach. I napewno nikt nie bedzie wtedy wciakal kitu o tym ze polska jest 100 lat za murzynami:-). Rodze na przelomie grudnia i stycznia. Poczatek ciazy prowadziłam tylko w Polsce gdyż stwierdziłam ze nie bede rodziła w niemczech. Sama nie wiem czemu tak zaragowalm. W każdym razie pierwsza wizytę w niemczech mialam w 17 tygodniu ciazy. Jak postanowiłam ze na pewno zostajemy w niemczech Usg w 3 d mam na każdej wizycie. Najwazniejsze usg są tak samo jak w Polsce. Pierwsze kolo 10 tygodnia. Drugie polowkowe a trzecie kolo 30 tygodnia. Jak niektore z was wiedza jeśli występują nieprawidłowości dostajemy natychmiast skierowanie na badania specjalistyczne . W niemczech tak jak w Polsce należy wykonać test glukozowy. Kosztuje 25 € jednak to co dają do picia jest o wiele bardziej smaczne niż to w polsce. Smakuje jak wino slodkie owocowe. Wizyty na kasę chorych w niemczech mam co 4 tygodnie wiec tak samo jak bylo w Polsce. W poniedziałek przychodzi do mnie polozna a w czwartek zaczynam szkole rodzenia. Na bieżąco bede uzupełniać informacje. A moze jest tu mama która już rodziła za granica i zechce tez opisać swoje doswiadczenia:-).

2018-02-11 02:38

Ja pod koniec ciąży miałam pobierany wymaz na gbs. Wymaz miałam pobierany z pochwy i z odbytu. Pobierała mi go pani, która rejestruje do lekarza. Potem to opisała i sama wymaz zanosiłam do laboratorium. Pamiętam dobrze ostatnią wizytę u ginekologa. Kazał mi w niedziele położyć się na oddział. Jak się potem spojrzał na kartę ciąży i że jestem już po terminie porodu zwolnienie mi się skończyło, a dalej mi nie chciał zwolnienia przedłużyć to kazał mi tego samego dnia wieczorem się kłaść do szpitala. To był piątek jak dziś pamiętam. Wróciłam do domu i wszystko mężowi odpowiedziałam. Mówiłam do męża, że bym chciała iść do szpitala jak już się akcja porodowa zacznie, a nie teraz jak się nic nie dzieje. Ile będę tam leżeć bez sensu nic nie robić tylko czekać. Strasznie nie chciałam iść do szpitala. Chciałam żeby poród był już. Mąż poszedł do pracy, a ja cały dzień spędziłam w szpitalu. Poszłam do mamy bo maja mama w tym szpitalu pracuje. I tam u mamy na oddziale zaczęły mnie pobierać bardzo delikatne skurcze. Były dość regularne. Ale sobie z tego nic nie robiłam. Mąż koło 18 do mnie napisał jak się czuję bo o tej godzinie miał przerwę w pracy. To mu napisałam jak jest. To mąż już się zastanawiał i był podekscytowana, że niedługo się urodzi jego córeczka. Już w pracy o tym myślał jak mu o skurczach napisałam. Potem wróciłam do domu. Tata po mnie przyjechał zabrał walizki do samochodu i do szpitala zawiózł spowrotem. Zanim zostałam przyjęta na oddział to minęło z pół godziny. Pani pielęgniarka wskazała mi moją sale i kazała się przygotować. Zrobiła mi badanie ktg. Były już regularne skurcze więc poszła po lekarza. Akurat dyżur miał mój ginekolog przez cztery dni. Pytał się mnie czy czuję skurcze, a ja na to że nie wszystkie. Powiedział, że w sobotę po południu zrobi mi próbę porodową i się okaże czy urodze czy nie. Mąż miał po pracy do mnie zajrzeć. Ale powiedziałam, żeby przyszedł rano. Wrócił do domu to była godzina 23 zanim by zjadł kolację i by się ogarnął to by była 23:30. A ja też nie chciałam niepotrzebnych uwag w szpitalu. Więc się umówiliśmy na sobotę rano. Koło godziny 24 zaczęły się powoli nasilać skurcze. Stale mi się siku chciało. Więc co chwilę chodziłam do łazienki. W pewnym momencie zauważyłam, że zaczyna mi lecieć krew. Ale stwierdziła, że nic się jeszcze nie dzieję. A w razie jakby się coś działo to mam zgłaszać. Koło godziny 2 w nocy już miałam dość silne skurcze. Pierw występowały co pięć minut, a zeszły się powtórzenia tych skurczów do dwóch. Więc postanowiłam to zgłosić, że się zaczęło. Poszłam do pielegniarki zgłosić, że poród się zaczął. Pielęgniarka spała, nie mogłam jej obudzić. Więc stwierdziłam, że pójdę do toalety bo mi się straszenie chcę siku. W łazience zadzwoniłam do mamy, że się już zaczęło. Mama miała wtedy 24 godzinny dyżur wcpracy. Powiedziała, że zaraz zejdzie do mnie i że będzie przy porodzie. Poszłam obudzić pielęgniarkę czy zrobi mi ktg bo mam silne skurcze. Wstała i przyszła mi zrobić badanie. Badanie zostało przerwane bo zaczęła iść ze mnie woda górą. Powiedziała, że idzie mi rozwarcie dlatego wymiotuje. Zabrała mnie do zabiegowego i mnie zbadała. Wróciłam na sale i miałam robiony dalej badanie ktg. W tym czasie przyszła mama i myślała, że mi wody odeszły. Więc we dwie zaprowadziły mnie na porodówke. Zabrały z sali moje rzeczy i przygotowały mnie do porodu. Na porodówce wylądowałam 3:20. Tam mi przebiła położna pęcherz. Woda to się ze mnie lała. Podłączyli mnie pod ktg. Mama powiedziała, że zadzwoni do męża bo wie że chciał być przy porodzie. A ja na to, że śpi i się go i tak teraz nie obudzi bo tak z nim jest. Ja w tamtej chwili nie chciałam żeby mąż był przy porodzie. Ale nie mówiłam tego głośno i wprost. Mąż akurat tej nocy spał na czuja. Zaraz po telefonie od mamy zjawił się na porodówce, była to godzina jakoś przed 4 rano. Widział jak się zwijam z bólu. Trzymał mnie za rękę. Pozwolili mi iść jeszcze do łazienki bo znowu mi się siku chciało. Ale też to był pretekst by nie leżeć na łóżku. W łazience miałam dwa skurcze i mąż wtedy wybierał imię dla dziecka. Bardzo odpowiedni moment sobie wybrał. Chciał trochę odwrócić moją uwagę od bólu. W pewnym momecie kazali mężowi wyjść z sali na chwilę. Podłączyli mi oksytocyne i mógł wejść powrotem na sale. Położna zrobiła mi jeszcze rozwarcie. Dodatkowo mnie nacieła. Podczas skurczów mówiłam, że chcę cesarkie. A wszyscy, że cesarka to operacja, a tu wszystko idzie tak ładnie jest wszystko przygotowane do naturalnego porodu. W końcu zaczęły się skurcze parte. Pytali się mnie czy czuję parcie jakby mi się kupę chciało. Wtedy mi kazali przeć. I na tym skurczu partym mnie nacieli. Lekarz przyszedł chwilę za nim urodziłam córeczkę. Córka wyszła na jednym skurczu partym i od razu zaczęła krzyczeć. Więc od razu mi córkę dali do piersi. Lekarz mi lekko wtedy ponaciskał brzuch, a położna kazała mi przeć. Wtedy poszło łożysko. Córka się uspokoiła i dopiero wtedy dali córce klapsa i znow zaczęła krzyczeć. Lekarz stwierdził, że próby mi nie będzie robił bo do rana urodziłam. Córka się urodziła zdrowa o godzinie 5:5. Z wagą 3150 gram i 53 centymetry. Dostała 10 punktów w skali apgara. Na sale po porodową musiałam iść sama z asekuracją. Za nim poszłam przestałam się w swoje ciuchy. Mąż cały poród widział stał raz z jednej raz z drugiej strony. Widział jak córka wychodzi. Stwierdził, że byłam dzielna i mało i cicho krzyczałam tylko na skurczu partym. Pamietam jak mama mówiła że widać główkę i że za chwilę urodze i mam przec ile się da. Pamietam jak brzuch mi się obniżył taka kulka poszła w dół. To było dziwnie i ekscytujące wrażenie. Poród nie jest taki zły. Gorzej to wygląda w telewizji to zupełnie co innego. Rzeczywistość jest inna.

2018-02-09 14:01

Powiem, że z opisu wygląda to rerwlacyjnie. W polsce mało gdzie znajdziemy tak komfortowe warunki dla rodzącej i poszanowanie... O ile drabinki i piłki są w wielu szpitalach o tyle wanna w własnej sali, 2 osoby obok , możliwość ustawienia natężenia światła, telewizor to chyba marzenie.... Tak bardzo chciała bym urodzić w ludzkich warunkach, bo to co mi zafundowali w Polsce to mega trauma.. Położna super, że tyle razy była. U nas po porodzie była 5 razy, ewentualnie rozwiązanie problemu przez telefon... Jednak Polska jest mega zacofana, ale cóż... Super, że udało Ci się urodzić po ludzku. Gratulacje!

2018-02-09 10:12

Agniejeska fajnie tam w Niemczech macie. Tutaj jedzenie to jedna wielka porażka. Przynajmniej u mnie w szpitalu. Gdyby nie to ze maz mnie dokarmial przywozac domowe obiadki to padlabym tam z głodu. 3 sznyteczki chleba, kosteczka masła jak paznokieć od kciuka i cos tam na obklad. Obiad tez bez rewelacji. I jak ma sie wyczerpana kobitka po porodzie, karmiąca piersią takim czyms najeść. Czasem ludzie na internecie sie śmieją z tego szpitala ze jak chce się schudnac to na tydzień na oddział wystarczy sie położyć. Fajnie tez z położna, w szoku jestem ze taka opiekę daja. Do mnie tu w Pl przychodziła raz na tydzień zazwyczaj w czwartek 6x bo tyle musiała. Gadka za każdym razem ta sama 5min wizyty i dowidzenia. Raz nawet zadzwoniła ze nie ma czym przyjechać i maz ma sie z pracy zwolnić i pojechać po nią. Normalnie kpina. Na sama sale porodowa u nas tez nie narzekam - wyposażenie super, nowe łóżka do porodu , polozna tez taka jaka wymarzyc sobie mozna. ;)

2018-02-08 21:32

Agniejeska nie rodziłam jeszcze, ale z opisu wygląda to dużo lepiej niż w pl. Bez porównania. Ta położna po porodzie tyle dni, świetna sprawa. Czułabym się dużo pewniej.

2018-02-08 15:59

Miesiac po porodzie. Postanowilam zdac relacje jak bylo. Porod mialam wywolywany. Od 2 stycznia lezalam w szpitalu. Jakie roznice? Na sali jest telewizor nie platny. Nie wiem jak jest teraz w polsce. :-). Obiad mozna sobie zamawiac. Menu jest na sali. Sklada sie zamowienie i nastepnego dnia dostaje sie to co sie chce. Z tym ze jedzenie do jakis super smacznych jak dla mnie nie nalezy. Chociaz jak na szpitalne jedzenie to nie jest zle. Sniadanie w formie bufetu. Na kazdym oddziale ponadto jest aneks kuchenny z darmowa goraca woda, Woda mineralna gazowana i bez gazu,roznymi herbatami,kawa, cukrem itd. Porod mialam wywolywany najpierw tabletkami pozniej zelem i po zelu poszlo. Jesli chodzi o sam porod. To naprawde bylam milo zaskoczona. Na sali moga byc z toba dwie osoby. Ktg przenosne, podlaczane podczas porodu 3 razy, ogolnie sala naprawde spora. Pilka do skakania linki drabinki Lazienka z duza wanna i prysznic. Siedzialam dlugo w wannie bo pomagala przy skurczach. W sali panowal polmrok. Ogolnie bardzo podobalo mi sie bo caly wystroj pokoju byl typowo kobiecy. Naprawde ladne pomieszczenie. Po porodzie jeszcze 3 godziny mozna spedzic w tym pokoju poznajac sie z dzieckiem kangurowac wykapac sie itd. Urodzilam o 20. O 23 bylam w sali a o 24 przyszla do mnie lekarka dziecieca Sprawdzic czy z mala jest ok. I czy ja sobie radze z dzieckiem. Zaraz nastepnego dnia po powrocie do domu czyli we wtorek byla u mnie polozna i przychodzila przez 10 dni codziennie. Nastepnie byla jeszcze 6 razy. Pomagala przystawiac do piersi. Sprawdzala corke. Odpowiadala na kazde pytanie. Dawala mi tez probki roznych rzeczy ktore moglam uzywac dla Julii. Julka od urodzenia ma problemy z brzuszkiem dlatego dostawalismy roznego rodzaju olejki do masazu,czopki z kminkiem,kropelki. Przyszla tez pomoc nam w 1 kapieli. Z minusow. Glownie poszukiwanie lekarza rodzinnego. Mam obok domu przychodnie ale w wiekszosci miejsc nie przyjmuja nowych pacjentow. Probujac znalezc julce miejsce u lekarza przedzwonilam do 30 roznych lekarzy. Ale na szczescie sie udalo. Tylko do lekarza mam prawie 6 km. Teraz czekam na pierwszy bilans. Mamy go w poniedzialek. Jak bedziemy po to opisze jak bylo: -).

2018-01-01 14:30

Ja dwa razy też płaciłam za gbs ale w tej trzeciej ciąży mi się jakimś cudem udało i nie płaciłam bo pielęgniarka dała skierowanie a w laboratorium powiedzieli że skoro mam skierowanie to nie zapłacę za to badanie a za całą resztę musiałam płacić bo ja prywatnie chodziłam tylko raz mi się udało tak przypadkiem bo pielęgniarka miła była ;)

2017-12-14 19:37

ja też miałam oba ale w drugiej ciąży, a w pierwszej miałam tylko jeden...

2017-12-14 19:34

Ja miałam tylko z pochwy pobierany wymaz na GBS, a właśnie czytałam, że pobiera się także z odbytu...