Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2187 Wątki)

osobna sala dla pacjentek po poronieniu

Data utworzenia : 2017-03-02 23:23 | Ostatni komentarz 2017-03-04 00:35

Edyta.Zlotocha

1648 Odsłony
15 Komentarze

poronilam w 12 tygodniu córka przyniosła jakis paskudny wirus z przedszkola. wysoka gorączka czerwone gardło kaszel katar. mnie nie dopadł ale maleństwo niestety tak. trafiłam do szpitala zrobili badania i kazali czekać serduszko nie biło. nikt mnie nie przygotował do tego co może się zdarzyć nikt nie starał się wytłumaczyć co moze nastąpić. kazdy omijal z daleka . traumatyczne przeżycie. dlaczego kazecie nam leżeć z kobietami ciazy w jednej sali? macie podobne doświadczenia czy wręcz przeciwnie ??

2017-03-04 00:35

Dla mnie również powinni w każdym szpitalu zadbać o to, aby był taki osobny pokój po tak tragicznym przeżyciu:( nie rozumiem tego, że karzą przebywać w pokoju gdzie matki są ze swoimi dziećmi, to prawdziwa katorga dla nich... Niestety rzeczywistość w polskich szpitalach jest inna, często nie ma miejsc nawet dla rodzących i tych które mają być na patologii ciąży...

2017-03-03 17:02

Po pierwszym poronieniu trafiłam do szpitala gdzie trzymano mnie z kobietami w wysokiej ciąży i po zabiegu również ale wypisałem się na własne żądanie ponieważ źle mnie tam potraktowano (dosłownie jak smarkule chociaż byłam już wówczas mężatką i miałam 23 lata) w ogóle zabieg wykonali od ręki za żywca bez żadnych badań nawet usg nie zrobili i jeszcze pozwolono mi patrzeć na słoik do którego dali moja fasolę po tym wpadłam w depresję więcej tam nie pojechałam. Kiedy drugi raz poroniłam trafiłam do szpitala gdzie po dwóch dniach zrobili mi zabieg pod narkozą ale najpierw porobili badania USG i w ogóle dużo ze mną rozmawiali pocieszali mnie a po samym zabiegu trafiłam na salę gdzie byłam tylko ja i mój mąż i na dodatek mąż mógł być ze mną do 21

2017-03-03 16:02

Eh niestety też mam takie doświadczenia za sobą.... Poroniłam w bardzo wczesnej ciąży, leżałam 3 dni na sali z dziewczynami oczekującymi swoich maluszków. Tematy śpioszków, butelek i ciążowych kopniaków cały czas był obecny a najbardziej denerwujące były spojrzenia tych dziewczyn.. co chwilę patrzyły i jakby się dziwiły że nie płaczę/ czekały aż w końcu wybuchnę a ja poprostu nałożyłam maskę na twarz i tylko czekałam aż będę w domu. To nie były dobre chwile a ja wtedy potrzebowałam samotności a nie słuchania o imionach i tym jaka będzie pogoda jak dziewczyny urodzą. A jeżeli chodzi o zachowanie personelu to już w ogóle była totalna porażka - o domniemanych przyczynach poronienia dowiedziałam się z internetu bo lekarze przez cały pobyt nie raczyli poświęcić mi 5 minut wyjaśnień. Ah no i cały czas byłam na czczo bo nikt nie wiedział czy mogę jeść czy nie, więc co chwilę słyszałam żeby od teraz być na czczo na wszelki wypadek. Ze szpitala wyszłam wycieńczona psychicznie i dodatkowo fizycznie bo 3 dni nie jedzenia i picia minimalnych ilości wody też swoje robi.

2017-03-03 12:10

Również uważam, że powinien być osobny pokój dla kobiet po stracie dziecka.. Nie dość, że jest to traumatyczne przeżycie, to jeszcze zmuszają do patrzenia na szczęście innych.. Ja już się źle czułam jak ze mną na sali pooperacyjnej leżała kobieta, która miała problemy podczas cc. Mała miała rozszczepienie podniebienia, dodatkowo miała trudności z oddychaniem (mówiła, że podobno podczas cesarki powstał jakiś uraz u małej) i cały czas płakała.. A ja obok leżałam szczęśliwa z moją zdrowiutką córcią. Dla mnie to również była niezbyt przyjemna sytuacja, pocieszałam tę kobietę, ale co więcej mogłam zrobić.. Ja się cieszyłam, a ona płakała...

2017-03-03 11:09

Moim zdaniem to powinienien być standard że kobiety po poronieniu w osobnej sali, osobna sala dla kobiet z dziećmi i w ciąży... Obowiązkowo też po poronieniu jeszcze przed tymi procedurami powinien przyjść psycholog. Jak byłam u siostry która poroniła i pielęgniarka przyniosła te dokumenty w sprawie pochówku itp to był chyba na tę chwilę największy dla niej cios i gdyby nie nasze wsparcie nie wiem czy nie doszło by do kolejnej tragedii...

2017-03-03 10:12

Ja po poronieniu byłam potraktowana bardzo dobrze o ile tak to można powiedzieć ale myślę sobie że to ze względu na to że chodziłam prywatnie do lekarza który urzęduje w szpitalu. Byłam u niego na wizycie powiedział mi co mnie czeka kazał zgłosić się w czwartek rano( wtedy miał dyżur). Mąż mnie przywiózł razem ze mną w poczekalni czekało cztery inne dziewczyny. Po obchodzić mój lekarz przyszedł do mnie zapytał jak się czuje i powiedział że na dziś niestety nie ma wolnego łóżka i zapytał czy nie mogłabym przyjechać jutro. Następnego dnia już byłam uwzględniona na rozpuści do zabiegów. Pielęgniarka która mnie przyjmowała okazała współczucie niestety później jak już byłam na oddziale i rozmawiał ze mną lekarz który miał zabieg wykonać przyszedł do niego jakiś facet zaczął wrzeszczeć że się nie zajmują jego żona a ja tam prawie płakałam. Lekarz był uprzejmy ale stanowczy. Widziałam że się zdenerwował. Później już anestezjolog pielęgniarka i ten lekarz. Anestezjolog nawet próbował żartować ale ja już nie bardzo wiedziałam co do mnie mówi. Lekarz już się nic nie odzywał. Położyli mnie na sali ze starszymi paniami. Chciałam wstawać od razu po narkozie to jeszcze pamiętam później znów sobie przysnelam. Od pan na sali które oczywiście mi wspolczuly usłyszałam tylko że nie powinnam chodzić w ciąży w takich wysokich butach ( jakby to był powód). Po kilku godzinach mogłam wrócić do domu. Ot cała historia na szczęście mniej przykra niż wasze, bo nie wyobrażam sobie leżeć na sali z kobietami w zaawansowanej ciąży.

2017-03-03 09:18

Nawet nie próbuje sobie wyobrazić co czulas Pamela, bycie w jednej sali z ciężarną. Tak bardzo bałam się straty dziecka..... Jak zloszcze się na synka bo pobudki robi o 6:00 albo wymusza coś płaczem to za chwilę myślę, jakie to szczęście że i syn i córka są zdrowi i mi złość przechodzi

2017-03-03 09:08

Edyta bardzo wspolczuje.....Ja po poronieniu najpierw lezalam sama na sali beczac jak bobr a po godzinie dali mi do sali kobiete w 6tym miesiacu ciazy :( ona sie cieszyla z mezem snuli plany, a ja no wlasnie ja lezalam tylkiem obrocona do niej i plakalam w ciszy do sciany :( przez 3 dni zero jakiejkolwiek z nia rozmowy procz jak sie pani czuje itd. Nie mialam sil ani ochoty wysluchiwac jak jej dziecko sie rozwija bo moje wlasnie stracilam :((. Uwazam.ze powinny byc jakies chociaz dqie osobne sale dla kobiet po stracie dziecka.