Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Ciąża i poród (2329 Wątki)

Nowy raport NIK o standardach okołoporodowych

Data utworzenia : 2016-08-01 08:51 | Ostatni komentarz 2016-08-05 16:15

konto usunięte

1310 Odsłony
14 Komentarze

Czy widzieliście? https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-opiece-okoloporodowej-na-oddzialach-polozniczych.html Niestety nadal nie jest dobrze. Taki raport mógłby powstać z naszych wpisów, bo wielokrotnie dyskutujemy o tym, że: - dokarmiają nam dzieci - nie pomagają dostatecznie w przystawianiu dziecka - nie mamy intymności - brak anestezjologa - rutynowe nacięcie krocza czy podawanie oksytocyny - ...

2016-08-05 16:15

Ewelaa to był szpital prywatny czy klinika ? Moja koleżanka rodziła w klinice płaciła za poród sporo kasy i niestety...poród ok ale dziecko po 15 minutach przestało oddychać i musieli szybko przewieść ją do szpitala bo w tej klinice nie mieli sprzętu do ratowania życia dzieci. a mama została w klinice :( mówiła , że to było najgorsze przeżycie i jak teraz będzie rodzić to tylko w szpitalu bo liczy się zdrowie dziecka a nie piękne sale i super obiady ;-)

2016-08-05 14:58

Ewelaa wiem, że to może być dla Ciebie trudne, ale możesz opisać co się stało, dlaczego "druga położna odebrała ci wiarę w człowieka"?

2016-08-05 14:48

Ja rodziłam w szpitalu prywatnym, na początku porodu położna poinformowała mnie, że jeżeli będę chciała znieczulenie to zobaczymy czy się uda, czy anestezjolog będzie wolny, bo nie koniecznie musi tak być, ale później jak zdecydowałam się na znieczulenie to dostałam je bez problemu, wygląd sal - jak marzenie, nawet nie wiedziałam, że tak mogą wyglądać porodówki. Zostałam przewieziona na salę 4 osobową, ale nie narzekałam na to. Dokarmianie było, szczerze powiedziawszy po porodzie byłam w takim stanie, że odebrałam to jako pomoc , był tzw pokój adaptacji noworodka, panie zajmowały się tam dziećmi przez całą noc. Przy badaniach typu usg rodzice nie mogli wchodzić z dziećmi. Łóżka na pilota, regulowane oparcie i wysokość łóżka - bardzo przydatne po porodzie. W szpitalu były doradcy laktacyjni, panie służyły pomocą. Ale mimo dobrych warunków wszystko zależy od przebiegu porodu, mój był z komplikacjami, a do tego druga położna odebrała mi wiarę w człowieka.

2016-08-02 10:42

Z tym dokarmianiem w szpitalu rożnie bywa właśnie..podczas pierwszego porodu córka po, była cały czas ze mną ale podczas badania słuchu nie dała się zbadać, strasznie płakała i położna bez pytania mnie o zgodę przyniosła strzykawkę i zaczęła ją dokarmiać a ja pytam " Co Pani robi" a ona do mnie " skoro Pani nie ma mleka muszę dać dziecku jeść aby je zbadać" zaczęłam wtedy płakać jak bóbr...tak mnie zgniotła wręcz..zamiast podbudować psychicznie to ona robiła mi wyrzuty że jak to już druga doba a mi co nie co z piersi leci...pamiętam ten okres jako najgorszy a były to moje początki macierzyństwa.

2016-08-02 09:47

niestety takie wyniki są lekko zatrważające, faktycznie jak kobieta jest w ciąży to aż strach myśleć co będzie podczas porodu i po... Ja sama mam planowaną cesarkę i już się boję jak to będzie z karmieniem, oby moja mała była w stanie jeść z piersi... Ale to też wszystko zależy od personelu szpitala i od podejścia pań położnych, ja sama słyszałam tak wiele różnych opinii, że właściwie ciężko trafić która jest prawdziwa, a która tylko po prostu jest historyjką nadwrażliwej mamy ( a takie się zdarzają, o tak)...

2016-08-02 08:51

magicznypazur wypowiem się tutaj jeszcze raz (bo gdzieś tam w innym wątku też poruszałyśmy ten temat ;)) na temat dokarmiania mm w szpitalu. Zgoda czy niezgoda na dokarmianie mm to jedno, a to jaką praktykę stosują położne na oddziale to drugie. Chodzi mi o o to, że rzeczywiście, jeśli kobieta prosi o dokarmianie, to tak jest (raz się tylko spotkałam z przypadkiem, że położna chciała odwieść matkę od tego pomysłu i wspierała ją w naturalnym karmieniu). Inną sytuacją jest, kiedy tego się nie mówi, bo zaczynasz na oddziale naturalnie karmić i położne to widzą lub od razu mówisz, że nie chcesz dokarmiania. Skąd wiesz, co się dzieje, kiedy dzieciątko znika nawet na te 10 min., bo jest badane (nie chodzi mi o te poranne wizyty przy tobie), zabierane na np. usg brzuszka, główki, coś tam jeszcze było...? i nie ma potrzeby, żebyś przypadkiem ty w tym uczestniczyła.. Ja byłam w dwóch różnych sytuacjach. Po pierwszym porodzie (lekko przedwczesnym) moje dziecko ze mną nie leżało, przywożono mi je lub ja chodziłam do pokoiku karmień. Przez pierwsze dni byłam zdziwiona, kiedy położne przyprowadzały mi dziecko, śpiące, kazały budzić i karmić, a ja widziałam, że ono nie chce teraz jeść, usypiało przy piersi itp., chociaż, kiedy było ze mną dłużej to normalnie ssało, nie miałam z tym problemów. Prosiłam panie, że nie dawały mm, jedna mnie zapewniała, że NIe robią tego, żebym się nie martwiła, druga przyznała mi, że "jak to, dziecko ma być głodne?", potem z płaczem pytałam innej czy dokarmiają, mówiła, że nie.. ale nie wierzyłam. Nawet nie miały wspólnej wersji.. Po drugim porodzie, wszytko było dobrze, wyszłyśmy na trzecią dobę. Karmiłam od razu, często, położne to widziały. Trzy dziewczyny z mojej sali w którymś czasie zdecydowały się na dokarmianie, ja nie. I kiedyś wstałam wcześnie rano, wyszłam na korytarz, żeby przygotować sobie śniadanie. Nasze panie położne stanęły przed naszymi drzwiami do sali, nie widziały mnie, zanim weszły, jedna drugiej przekazywała informacje "ten zjadł, ten też, a ten nie chciał, on jest karmiony", było nas wtedy trzy w sali. Jestem pewna, że chodziło o moje dziecko, które często przystawiałam do piersi i pewni nie chciało "smoka". Poczułam się oszukana, ale szczęśliwa, że nie udało się go dokarmić. Wydaje mi się, że jest taka praktyka położnych (przepraszam za wyrażenie, zwłaszcza tych ze starszego pokolenia), żeby sprawdzać, czy dziecko a nuż nie zechce dojeść, będzie lepiej na wadze itp. Wydaje mi się to tematem tabu, o tym się po prostu nie mówi.. głośno. Więc nigdy tak naprawdę nie wiemy, co się dzieje z naszym dzieckiem, kiedy znika. Chciałabym, żeby ktoś w szpitalach przeprowadził anonimowe ankiety dla położnych, jak to naprawdę tam jest, czy jest nacisk np. na te młode położne, które dopiero zaczynają pracę, żeby rutynowo wykonywały działania praktykowane przez obecnie pracujące tam panie - może stąd różne wersje, jakie się nam później mówi, tłumaczy.

2016-08-01 23:21

Ten artykuł jest chyba troszkę już przystarawy, jesli chodzi o liczbę cięć cesarskich w Polsce. według danych podanych w artykule, w Polsce wykonuje się je u 34,6%."Gazeta wyborcza" podaje, że w 2013 roku kobiet rodzących poprzez cc było 40 %, natomiast Dziennik "Gazeta prawna" podaje informacje, że w 2014 roku w Polsce, ilość kobiet rodzących poprzez cesarskie cięcie wynosiła aż 42%. Co do znieczulenia, to winą niestety jest brak specjalistów. Bywa tak, że jeden anestezjolog pracuje w kilku szpitalach, bo po prostu ich brakuje... Ja też nie otrzymałam znieczulenia, mimo próśb, bo nie było anestezjologa... Gorzej, jakbym potrzebowała mieć pilnie zrobioną cesarkę. Co wtedy by zrobili? Czekali na cud... heh Rutynowe nacinanie krocza? W tym szpitalu, w ktorym rodziłam owszem, większość kobieta miała nacinana krocze, w tym ja. Bolało bardzo długo, nawet po zagojeniu rana mnie rwała i "ciągnęła" Jesli chodzi o dokarmianie mm, nie robili tego bez mojej zgody i wiedzy. W sumie nawet na to bym nie pozwoliła, bo pokarm miałam i położne pomagały w przystawianiu maluszka. Nie było doradcy laktacyjnego, ale zawsze, jeśli któraś mama miała problem z przystawianiem to zawsze służyły radą.

2016-08-01 21:56

Opieka prywatna różni się niestety od tej państwowej...w prywatnej płacisz duże pieniążki aby im podnieść dobrą opinię która potem napędza im klientów więc tutaj koło się zamyka :) i dlatego tak dobrze dbają o swoje pacjentki...