Przebojowi, wręcz bezwzględni, nastawieni na sukces. Kiedyś bez pardonu dążyli do założonych z góry celów, inni ludzie w pracy byli dla nich tylko kolejnym z czynników, który trzeba wziąć pod uwagę. Teraz inaczej patrzą na wiele spraw: uświadomili sobie, jak ważne są relacje z innymi. Nauczyli się słuchać. Słuchać i rozumieć. A to wszystko dzięki temu, że... urodziło im się dziecko.
Katarzyna Michalczak
Czy to możliwe, żeby narodziny dziecka tak bardzo zmieniły nasze nastawienie w pracy? To przecież tylko dziecko, mały człowiek, który owszem, przewraca życie do góry nogami, ale czyż nie chodzi tu o życie prywatne...? Otóż nie tylko. Okazuje się, że nie da się oddzielić życia prywatnego od zawodowego: są to naczynia połączone. Jeśli w jednej sferze dokonuje się przewartościowanie, musi to wpłynąć na nasz sposób postrzegania spraw także i w drugiej.
Wie o tym dobrze Robert, który zanim został tatą, poza pracą w korporacji właściwie nie zajmował się niczym innym. Bywały całe miesiące, że ze swoją narzeczoną widział się tuż po obudzeniu i zaraz przed zaśnięciem.
Miałem poczucie, że żyję na wysokich obrotach, wtedy było mi to potrzebne. Wręcz bałem się, że kiedy zostanę tatą, będę musiał zwolnić i przez to moje życie zmieni się na gorsze.
Żeby temu zapobiec, Robert wszystko zorganizował tak, żeby jego narzeczona nie musiała potrzebować jego obecności po urodzeniu dziecka. Ale coraz częściej miał poczucie, że szybkie obroty nie cieszą tak, jak dawniej.
Pewnego razu szefowa z niesmakiem opowiadała o pracownicy z innego działu, która codziennie wychodzi z pracy dokładnie o 17:00, bo musi zdążyć po dziecko do szkoły. Kiedyś prychałbym na to razem z nią. Ale teraz siedziałem cicho. Gdy miałem sposobność, dowiedziałem się, jakie ta dziewczyna ma wyniki. Okazało się, że jedne z najlepszych w dziale. To dało mi do myślenia.
Robert postanowił zrobić eksperyment. Zamiast zostawać w pracy po godzinach, jak do tej pory, zaczął razem z tamtą dziewczyną, z której śmiała się szefowa, wychodzić z pracy o 17:00. Jego narzeczona była wniebowzięta. W godzinach pracy starał się dawać z siebie wszystko. Ograniczyć ilość przerw i rozmów, które w założeniu miały go inspirować, a tak naprawdę na dłuższą metę rozpraszały. Po miesiącu jego wyniki nie podniosły się wprawdzie, ale też wcale nie spadły. Szefowa kręciła głową bez słowa.
Kiedyś osobę, która nie daje z siebie wszystkiego, Marta, kadrowa w firmie, zwolniłaby bez wahania. Wychodzenie z pracy z wybiciem 17:00 stawiało pozycję pracowników pod znakiem zapytania. Była to niepisana zasada: jeśli ktoś wychodzi o 17:00, długo miejsca nie zagrzeje. Teraz Marta śmieje się z tej zasady.
To było strasznie płytkie, oceniać zaangażowanie po tym, czy ktoś poświęca swój czas prywatny dla firmy czy nie. Wiem to, bo sama teraz czym prędzej biegnę do moich bliźniaków po skończonej pracy. Zdaję sobie też sprawę, że można mieć lepsze i gorsze okresy, że nie warto ludzi skreślać nawet, jeśli coś zawalą. Całkiem niedawno dałam szansę pracownikowi, który naraził firmę na spore straty, bo wyjaśnił mi, że miał w tym czasie problemy z chorą matką. Cały zespół przyszedł mi za to podziękować. Nie musiałam wydawać pieniędzy z budżetu na wyjazd integracyjny! - śmieje się Marta.
Spojrzenie z empatią na swoich pracowników i współpracowników daje korzyść w postaci lepszej atmosfery pracy, co przekłada się na integrację zespołu, a w konsekwencji na wyniki - nasze i innych. Strategia „miękkiego” zarządzania ludźmi na dłuższą metę sprawdza się o wiele lepiej, niż popularne w wielu polskich firmach „trzymanie krótko”. Zazwyczaj jest ono dosłowne, bo pracownicy szybko odchodzą, a szefostwu pozostaje szukać od nowa. Bez gwarancji, że ta nowa osoba się sprawdzi.
Nie wszystkim jednak udaje się tak idealnie odnaleźć się na nowo w rzeczywistości pracy. Pogodzić się z tym, że aby nie mieć wyrzutów wobec dziecka, trzeba ograniczyć słodkie życie biurowe. I odwrotnie, że aby sprawdzać się w pracy, trzeba z wielu ważnych chwil z dzieckiem zrezygnować. Karolina zdecydowanie nie umiała sobie z tym dać rady.
W pracy myślałam o dziecku, a w domu o zadaniach, które czekają mnie przy biurku. Moja kreatywność właściwie spadła do zera, a że byłam copywriterką, to nic dziwnego, że po miesiącu od powrotu mi podziękowano. Szef powiedział na zakończenie naszej współpracy, że nie spodziewał się, że z tygrysicy stanę się taką kluską. A ja zupełnie się tym nie przejęłam! Sama byłam zdziwiona. Zero depresji, nagle miałam mnóstwo pomysłów i energię, żeby je realizować. Spadł mi kamień z serca, bo mogłam przy tym być przez większość czasu z moim dzieckiem.
Karolina zajęła się sprowadzaniem z zagranicy ubranek dziecięcych marek, których nie sprzedaje się w Polsce. Z pomocą finansową rodziców założyła sklep internetowy, który już przynosi dochody. Kiedy na spotkania biznesowe przychodzi ze swoją córeczką wystrojoną w stylowe ciuszki, czuje, że to dodatkowy chwyt marketingowy. Owszem, często bywa, że gdy córka prosi „Mamo, pobaw się ze mną”, Karolina, zatopiona w pracy, odpowiada, że nie ma czasu. Uważa jednak, że dla jej córki od poświęcanej uwagi ważniejsza jest sama obecność mamy. Jest dumna, że umie skupić się na ważnych zadaniach, gdy obok po łóżku skacze chichocząca dwulatka.
Niezależnie od tego, jakie rozwiązanie wybierzemy, najważniejsze, żeby mieć pewność, że jest ono najlepsze zarówno dla nas, jak i dla naszego dziecka. Pewność, że właśnie to konkretne rozwiązanie zapewnia nam równowagę pomiędzy pracą a odpoczynkiem, samorozwojem a budowaniem relacji. Bo kiedy rodzi się dziecko, nagle jak nigdy wcześniej zdajemy sobie sprawę z ogromnej wartości dwóch rzeczy, których waga do tej pory mogła nam umykać: czasu i więzi z bliskimi.
Wychowywanie dziecka może być wspaniałą inspiracją do rozwijania pasji, o jakie byśmy się nie pokusili. Bo wielkie talenty drzemią nie tylko w maluchu. Podejdźmy twórczo do codzienności z dzieckiem!
Jak pogodzić pracę z opieką nad dzieckiem? Setki tysięcy kobiet wie, jakie to trudne. Ale również coraz więcej mężczyzn w Polsce staje przed tym wyzwaniem. Nie dlatego, że muszą - oni po prostu chcą być 100-procentowymi ...
Każda zmiana jest wyzwaniem, a pojawienie się w domu nowego bardzo wymagającego członka rodziny, to zmiana o 180 stopni. Tak, jest trudniej niż się spodziewałaś. Tak, nie wygląda to tak jak sobie wymarzyłaś. Tak, ...
Większość osób zgodzi się z twierdzeniem, że zanim dziecko osiągnie wiek przedszkolny, najlepiej będzie mu w domu z mamą i tatą. Nie każdy rodzic jednak może i chce czekać trzy lata na moment powrotu do pracy. ...
Gdy oboje rodzice pracują, często pojawia się potrzeba zatrudnienia niani. W naszym artykule odpowiadamy na pytania, jak zrobić to legalnie i jakie udogodnienia w tej kwestii niesie za sobą wprowadzona w życie w 2011 ...