O sytuacji polskiego doradztwa laktacyjnego, o promocji karmienia piersią i rozwiązywaniu problemów laktacyjnych z dr Beatą Sztyber rozmawia Joanna Szulc, promotor karmienia piersią, była redaktor naczelna miesięcznika Dziecko, mama dwóch córek.
Ilu jest w Polsce certyfikowanych doradców laktacyjnych?
266.
A szpitali położniczych?
Niespełna 400.
Jeden doradca na dwa szpitale?
Jest jeszcze 116 konsultantów.
Czym się różni doradca od konsultanta?
Konsultant musi zdać egzamin międzynarodowy raz na 5 lat. Brane są też pod uwagę jego osiągnięcia, publikacje naukowe, uczenie innych profesjonalistów.
Doradcy laktacyjni zdają egzamin w Polsce. Szkolenie obejmuje kurs teoretyczny, praktyczny i odpowiednią liczbę godzin przepracowanych z matkami karmiącymi. Ich certyfikaty są ważne przez 7 lat.
Kto jeszcze ma prawo udzielać porad laktacyjnych?
Przede wszystkim położne. Na studiach uczą się teorii i praktyki. Sprawdzają swoją wiedzę i zaliczają kolejne zadania, pracując na oddziałach porodowym, położniczo-noworodkowym, patologii noworodka, a także na sali porodowej. I muszą swoją wiedzę potwierdzić na dyplomie.
W polskim systemie opieki zdrowotnej nie ma specjalistycznego poradnictwa laktacyjnego. Kobieta w szpitalu dostaje rady od położnych. Po szpitalu może jej pomóc położna środowiskowa. Ale na tym koniec.
Jeśli położna środowiskowa rozpozna u matki problem z laktacją, to musi ją odesłać na wizytę prywatną?
Tak. W publicznej służbie zdrowia poradnia laktacyjna niestety nie istnieje. Jeśli potrzeba specjalistycznej porady, to trzeba z niej skorzystać odpłatnie.
Jeśli jest jakiś większy problem z laktacją, położna środowiskowa może jeszcze kobietę skontaktować z neonatologiem, ginekologiem lub chirurgiem.
Jaka jest ich wiedza na temat laktacji?
Nie chciałabym nikogo oceniać negatywnie, wskazywać placem, że ta czy inna grua zawodowa nie ma pojęcia o laktacji.
Znamy się na rzeczach, które robimy często. Jeśli ginekolog raz na pięć lat ma styczność z jakimś nietypowym problemem laktacyjnym, to nie będzie umiał sam go rozwiązać. Potrzebna będzie pomoc specjalisty, który się z takimi problemami spotyka często. Położne pracują w zespole i jeśli tylko mają w sobie potencjał i sporą wiedzę (a często mają), mogą przekazać ją innym.
Położne kształcące się obecnie mają dużą wiedzę o laktacji. A jak jest z tymi, które już jakiś czas temu opuściły mury uczelni?
Ta wiedza dezaktualizuje się, jak każda wiedza medyczna. Musi być systematycznie uzupełniana, to jest zresztą obowiązek ustawowy każdego medyka. Trzeba śledzić doniesienia ze świata medycznego, czytać badania.
Jeśli położna chce pogłębić i odświeżyć wiedzę, musi robić to na własny koszt?
Niekoniecznie. Kursy, które mają akredytację Centrum Kształcenia Pielęgniarek i Położnych mogą być refundowane przez zakład pracy. Można także ubiegać się o refundację, choćby częściową, do izb pielęgniarek i położnych.
Bardziej ogólną wiedzę z zakresu laktacji można zdobywać w ramach specjalizacji położniczej lub kursów związanych na przykład z opieką neonatologiczną. Nareszcie też w rozporządzeniu Ministra Zdrowia zostało opisane stanowisko pracy dla położnej, a co za tym idzie został napisany program kursu edukatora w laktacji. To kurs specjalistyczny, który przewiduje także szkolenie praktyczne i będzie zakończony egzaminem.
Drążę ten temat, ponieważ wciąż słyszę od matek, że położne środowiskowe nie są na bieżąco z wiedzą na temat laktacji. Weźmy choćby przykład informowania o diecie mamy karmiącej. Wiadomo obecnie, że nie ma czegoś takiego. A tymczasem świeżo upieczona mama słyszy, że w czasie karmienia musi zmienić sposób odżywiania, wyrzec się różnych przyjemności. To frustruje i dezorientuje. Jak Pani widzi ten problem?
Popatrzyłabym na niego nieco szerzej. Z jednej strony nauka mówi, że kobieta, która karmi, powinna się odżywiać racjonalnie i zwiększyć rację pokarmową o ok. 500 kcal na dobę, jeśli karmi jedno dziecko. To zapewnia dobry stan jej zdrowia, ma także wpływ na proporcje składników odżywczych w jej mleku oraz na jego ilość. W wyjątkowych sytuacjach to, co dzieje się z dzieckiem, ma związek z tym, co zjada matka. Wtedy powinien się nimi zająć specjalista, który pomoże mamie zrozumieć, co się dzieje, i powie, co robić, nie przerywając karmienia.
Z drugiej strony tradycyjnie uważa się, że kobieta karmiąca powinna eliminować z diety różne pokarmy, bo mogą one szkodzić dziecku, na przykład pwodować kolki. I tu dochodzimy do czegoś, co można nazwać „dziedziczeniem poglądów”. Położne, lekarki - to też są kobiety, które dziedziczą poglądy po poprzednich pokoleniach. W tej dziedzinie trudno jest wiedzę oddzielić od codziennych doświadczeń, obserwacji, własnych przekonań. To obszar, w którym wiedza medyczna jest bezpośrednio związana z codziennością.
Nie ma sensu obarczanie kogoś winą. Lepiej uświadomić sobie, że wszyscy, którzy zajmujemy się matką w czasie ciąży, porodu i po porodzie, muszą stale pogłębiać wiedzę.
Powiedziała Pani, że powinno się stworzyć sieć osób, które zajmują się matką i dzieckiem. Co można zrobić, żeby ta sieć miała jakąś strukturę?
W różnych krajach świata, także w Polsce, funkcjonują różne (często mało formalne) organizacje rodzicielskie, które wspierają matki, również w karmieniu. Bywają niedoceniane, a mają ogromną siłę oddziaływania. Moim zdaniem najlepszą promocją karmienia piersią jest własne lub „odziedziczone” dobre doświadczenie. W rodzinach, w których kolejne pokolenie karmi skutecznie i ma z tego frajdę, karmienie jest czymś naturalnym, wybieranym chętnie i stosowanym długo. To zresztą dotyczy nie tylko rodzin. Proszę sobie wyobrazić położną, która sama była wykarmiona piersią, której siostra karmi, która sama karmiła. Jej doświadczenia sprawiają, że w czasie pracy z matkami jest bardziej wiarygodna. I lepiej rozumie to, co dzieje się z karmiącą mamą. To dotyczy położnych, lekarek, ale także mężczyzn - pediatrów i ginekologów, którzy mają rodziny, własne doświadczenie, obserwacje własnego rodzeństwa, otoczenia.
Im więcej będziemy mieli matek, które mają dobre doświadczenie, tym skuteczniej będziemy promować karmienie.
Pamiętam czasy, kiedy kobiety wychodziły ze szpitala właściwie nie karmiąc. Od około 20 lat to się zmienia, ale zmienić zachowanie społeczne jest bardzo trudno. Musimy wychować pokolenie, które będzie wiedziało, że to jest możliwe.
Czy problemy z karmieniem to cecha ostatnich kilku pokoleń? Kiedyś było inaczej?
Nie, wiele pokoleń wstecz kobiety też miały problemy. Tylko przed laty problemy z karmieniem to było realne zagrożenie dla dziecka - jeśli nie piersią, to czym je wykarmić? Kobiety dokarmiały swoje dzieci jak świat światem, instynktownie walczyły o ich życie. Np. Amadeusz Mozart nie był karmiony mlekiem matki tylko wywarem z prosa. I przeżył...
Dobrze, że dziś możemy dokarmiać dzieci w sposób dużo lepiej odpowiadający potrzebom dziecka. Dzięki temu, że powstała pierwsza fabryka mleka sztucznego, jakaś część populacji mogła przeżyć. Tyle że w XX wieku doszło do sytuacji, w której pozytywny efekt dokarmiania przyćmił zalety karmienia naturalnego. Zaczęto sądzić, że karmienie piersią nie ma wartości. Dopiero w 1974 roku Gerrard opublikował w "Pediatrics" przełomowe dla karmienia naturalnego dane świadczące o tym, że w ludzkim mleku znajdują się kompleksy immunologiczne, które w sposób bezpośredni wpływają na zdolność do przeżycia.
Ja urodziłam się rok później i byłam karmiona butelką. I kiedy sama zostałam mamą, miałam przekaz od pokolenia mojej mamy, że pierś to nie jest jedyne wyjście, że przecież można karmić butelką... Ale gdy moja starsza córka widziała, że młodszą karmię piersią, swoje lalki także „przystawiała do piersi”, nie dawała im zabawkowej butelki.
To właśnie tak działa, przez przykład. Ja sama należę do pokolenia, które nie było karmione piersią. Wsparcia od moich obu mam nie mogłam oczekiwać, bo one miały okropne, traumatyczne doświadczenia dotyczące karmienia piersią. Ale miałam wsparcie w mojej babci, która mówiła: dziecko powinno jeść z piersi, a nie z butelki.
Chodzi właśnie o powrót do takiego pierwotnego przekonania. Chciałabym, żeby współczesna kobieta miała odwagę poszukać w sobie kobiety pierwotnej, która jej podpowiada, co robić. Wszystko, co dzieje się z kobietą i dzieckiem w czasie ciąży, porodu, po porodzie, opiera się na instynkcie. Dialog z nienarodzonym dzieckiem jest umiarkowanie intelektualny, opiera się na emocjach. Poród jest wydarzeniem ekstremalnie insynktownym, budzi w kobiecie ogromną waleczność. To, co się dzieje tuż po porodzie, jest też związane z instynktem. Intelekt zaangażowany w ten proces zwykle nie ułatwia, lecz szkodzi. Chciałabym, by matki wierzyły, że potrafią dać życie, urodzić, wykarmić.
Podkreśla Pani rolę bliskich w promocji karmienia, we wspieraniu mamy karmiącej. Jak to robić?
Matki komunikują się między sobą, chociażby przez internet. Warto byłoby zadbać, by to, co się pisze do kobiety z jakimś problemem, miało na celu nie tylko pocieszanie, ale zawierało też rzetelną informację, np. podpowiedź, gdzie zgłosić się w danej sytuacji.
Trudno mi powiedzieć, jak bardzo dla współczesnej kobiety komunikacja przez sieć jest wspierająca. Dla mnie internet to tylko narzędzie komunikacji, nie wsparcia. W moim pojęciu nic nie zastąpi realnego kontaktu. Pewnych rzeczy nie da się robić inaczej, niż to robiły nasze pramatki.
W internecie panuje anonimowość, która ośmiela do krytykowania innych. A krytyka tego, jak kobieta radzi sobie w roli matki, bardzo boli.
Doskonale wiemy, że karmienie piersią to najlepszy sposób żywienia niemowląt i małych dzieci. Mamy na to coraz więcej dowodów. Ale to matka podejmuje decyzję, czy będzie karmić. Jedyne, co możemy zrobić, to - jeśli matka jest gotowa z nami współpracować - uzupełnić jej wiedzę. To wszystko. Nie oceniać. Każdy człowiek ma prawo do popełniania błędów, nie ma idealnych rodziców. Najważniejsze jest to, by rodzice mieli dobrą relację z dzieckiem. Karmienie temu na pewno sprzyja, bo wspiera rozwój więzi, umiejętności społecznych. Dobrze, jeśli matka karmi. Ale najważniejsze jest to, by ona swoje dziecko lubiła i była z nim blisko.
Gdyby mogła Pani spełnić swoje marzenie jako konsultanta laktacyjnego w Polsce - co by to było?
Marzy mi się , żeby wokół matki i dziecka wytworzyć pozytywną aurę wsparcia, która zachęci kobiety do samodzielności. Żebyśmy kobietom nie odbierali zaufania do instynktu, poczucia mocy i sprawstwa. Chciałabym, żeby kobiety wierzyły w to, że urodzenie i wychowanie dziecka nie jest zadaniem ponad siły. My - położne, konsultanci laktacyjni, lekarze - za kobietę nie urodzimy, nie będziemy karmić. Nasza rola gdzieś się kończy. A matki w swojej roli potrafią doskonale się odnaleźć.
Dr Beata Sztyber jest międzynarodowym konsultantem laktacyjnym (IBCLC, CDL), pracownikiem Wydziału Nauki o Zdrowiu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Centrum Nauki o Laktacji, współzałożycielką Polskiego Towarzystwa Konsultantów i Doradców Laktacyjnych
Da się je przezwyciężyć, choć wymaga to trochę cierpliwości. Problemy w karmieniu piersią na początku laktacji ma wiele kobiet. Jeśli tylko otrzymają fachową pomoc i wsparcie bliskich, mogą karmić jeszcze długo.
Są kraje, gdzie na matki karmiące w miejscu publicznym patrzy się krzywo, a przystawiany do piersi jest ledwie co czwarty niemowlak. Gdzie indziej z kolei, matki poją swoim mlekiem dzieci... sześcioletnie!
Wracasz do pracy lub na uczelnię a dziecko nadal pije mleko z Twojej piersi? Przeczytaj o kilku sposobach, które pozwolą Ci pogodzić nowe aktywności z karmieniem piersią.
Karmienie piersią to najlepszy sposób karmienia niemowląt. Przynosi wiele korzyści zarówno dziecku, jak i mamie. Poznaj zalety karmienia naturalnego.
Letni wyjazd z niemowlęciem wymaga pewnych przygotowań, ale jest niezapomnianym momentem w życiu rodziny. Dowiedz się, jak zorganizować sobie wakacje, jeśli karmisz piersią.
U nas nie ma takiej poradni laktacyjne, przynajmniej nikt nic mi nie mowil i nie proponowal jakiekolwiek pomocy. Maluda z czasem nauczyla sie dobrze ssac piers a ja jej podawać. Teraz sama przyjemnosć z karmienia piersią ;) Szkoda , że jest tylko duz...
Lecz nadal dużym problemem jest nakarmienie dziecka w miejscu publicznym. ostatnio w Dzień dobry TVN był poruszony ten temat. I sporo było wypowiedzi na ten temat i nie optujących za tym aby w miejscu publicznym nakarmić piersią dziecko tylko tak ni...
Moja siostra, która mieszka w UK i spodziewa się pierwszego dziecka mówiła mi ostatnio, że śniło jej się jak uczę ją karmić piersią :) bo w moim otoczeniu wszyscy wiedzą, że jestem zwolenniczką karmienia piersią. I niezmiernie miło mi się zrobiło jak...