Lista życzeń
Koszyk
Twój koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy

Rodzice (620 Wątki)

Kiedy mężczyzna staje się Tatą?

Data utworzenia : 2013-05-01 01:32 | Ostatni komentarz 2022-08-25 07:51

karla.red

5475 Odsłony
43 Komentarze

Czy Wasi mężowie byli przygotowani na pojawienie się maluszka? Czy od pierwszych chwil czuli się ojcami? Czy zajęło im to troszkę więcej czasu? Jeżeli są tutaj tatusiowie napiszcie czy musieliście "dojrzeć" do ojcostwa czy przyszło to naturalnie już przy pierwszym spotkaniu z małym człowiekiem?

2013-05-30 12:39

Do porodu mam jeszcze troche czasu, ale zastanawiam sie czy chce zeby moj partner byl wtedy obok mnie. Jak narazie bardzo czesto dochodzi miedzy Nami do sporow, nie potrafimy sie za bardzo dogadac i mysle ze jest to tez powodem tego ze jako przyszla mama mam inne poglady na wszystko, staram sie dopasowac do rosnacego we mnie szczescia. Natomiast P. Nie wie tak naprawde co go czeka, momentami mam wrazenie ze go nie interesuje, jak maly kopie, to chce zeby przystawil swoja dlon do brzuszka i poczul to co ja a on po chwili ja zabiera. Co prawda czasem pocaluje mnie w brzuch czy poglaszcze, ale wyglada to jakby robil to bezinteresownie. Moze wszystko to zle minie po narodzinach malego?

2013-05-09 08:34

Nasz tatusiek od początku kochał malucha , kładł delikatnie głowę na brzuchu i przemawiał do synka , całował głaskał i przeżywał każdy ruch ze wzruszeniem . Od narodzin nosił na rękach wstawał w nocy i podawał do karmienia , przewijanie ubieranie kąpiele rozmowy czułość i wiele wiele innych też dostał od taty :)

2013-05-07 05:56

A mi się jednak wydaje, że wiele zależy od tego co mężczyzna wyniósł z domu i od niego samego. Każdy ma swoje priorytety. Mój mąż jest bardzo wrażliwy i uczuciowy. Jego rodzice nie dawali ciepła rodzinnego, którego ewidentnie mu brakuje i stara się małej okazać go jak najwięcej, spotęgowane jest to dodatkowo tym, że obecnie przebywamy z dala od siebie - mąż pracuje w Niemczech, a my mieszkamy w Polsce. Niestety mojego męża również nie było przy narodzinach córeczki, lecz gdy trafiłam na patologię ciąży przez większość czasu rozmawiał ze mną przez telefon - " Kochanie, nie martw się, Boli? Biedna moja, dzielna jesteś.". Uważam też, że jeżeli partner powie " Kochanie, chciałbym mieć dziecko " to znaczyło będzie jego dojrzałość do zostania ojcem i wszystko inaczej się potoczy. Wydaje mi się, że większość kobiet, które chcą mieć dzieci "wmawia" to swojemu mężowi w przekonaniu, że on też chce - tyle, że nie zawsze tak jest : z moimi rodzicami było podobnie - mama mówiła, tata po wielu debatach, że jest za młody się zgodził. Tyle tylko, że po niecałych 3 latach mu się znudziło tatusiowanie :/ I do tej pory go nie widuje.

2013-05-06 21:48

Myślę że dla wielu mężczyzn tym bodźcem jest obecność przy narodzinach dziecka! Mój mąż niestety nie był przy mnie gdy rodził się nasz syn. Chorowałam na wirusowe zapalenie oskrzeli, a mąż był przeziębiony. Położne obawiały się jakichkolwiek kontaktów noworodka z jeszcze jedną chorą osobą. Było mi bardzo smutno że nie było go przy mnie i nie widział jak jego syn przychodzi na ten świat. Zobaczył go dopiero po 2 dniach. Nie wiem co mógł przeżywać kiedy nie pozwolono mu wejść na porodówkę. Na pewno było mu przykro, szczególnie że był nastawiony do tego abyśmy ten moment przeżywali razem.

2013-05-06 15:23

W ciąży myślałam, że ON nie dorośnie. Na 3 dni przed porodem wyruszył na całonocną eskapadę. Ajjj jak mnie denerwował. Myślałam, że żaden będzie z niego ojciec. Ale.... Przy porodzie bardzo mi pomagał, przeciął pępowinę i wziął syna na ręce, po czym.... popłakał się i stwierdził, że jest ze mnie dumny. Już w tedy wiedziałam, że się zmienił. W szpitalu nie dawał się wyręczać. Nie dość, że zajmował się mną to całkiem sam robił prawie wszystko przy małym. Mówił, że gdyby mógł to by go nawet karmił, ale nie ma mleka w cyckach i dlatego jest zazdrosny. Teraz świata poza synem nie widzi. Wiem, że czasem nie ma siły po pracy by zająć się nim, ale w weekendy praktycznie nie wypuszcza go z rąk. Zawsze znajdzie dla niego choćby 5 minut. Idąc do pracy całuje Filipka nawet, gdy ten śpi i przytula gdy wraca z pracy. Nawet nie podejrzewałam, że on tak się zmieni. Dla mnie jest wspaniałym tatą i dla Filipka też. Codzień widzę jak ojcostwo go uskrzydla.

2013-05-06 14:52

karla.red hehe, ja też nigdy nie krytykowałam mojego męża :D zwłaszcza, że zawsze wtedy słucham "No tak, Ty zawsze wszystko robisz najlepiej" :) Kiedyś nie zwracałam na to uwagi, ale teraz wiem, że mój mąż jest jak małe dziecko :D lubi być doceniany nawet jak coś źle robi - w każdym bądź razie, polecam spokojne zwracanie uwagi np. " Kochanie dobrze Ci idzie, ale zobacz/ a może - gdybyś zrobił to tak byłoby Ci łatwiej " - to naprawdę działa :D

2013-05-06 12:40

Ja uważam, że do pewnych czynności np. kąpanie czy usypiające "szuszanie" ojcowie nadają się znacznie lepiej. Mają duże, silne ramiona w których mogą "zamknać" dzidzię, i dziecko czuje się bezpiecznie. Mają niski głos, który uspokajająco wpływa na dziecko. Natomiast my mamy pierś:) Inne jest też samo podejście do dziecka, ja jako matka ciągle się zamartwiam czy wszystko jest dobrze, jedną ręką bawię dziecko ale już myślę o zakupach, o tym co trzeba zrobić, posprzątać, ugotować. Natomiast mój mąż w całości poświęca się dziecku, jest na nim skoncentrowany w 100% i w czasie zabawy sam zamienia się w duże dziecko. Co do opieki czy pielęgnacji uważam, że pewne rzeczy zrobiłabym inaczej , może lepiej. Ale wiem, że dziecku krzywda się nie dzieje, a przy okazji uczy się, że "mama to nie jest to samo co tato".:) A ja odkrywam nowe oblicze mojego męża i jeszcze bardziej go kocham.

2013-05-06 12:04

Myślę, że tak do końca przy pierwszym dziecku nikt nie jest w stanie się przygotować do bycia tatą. Nie wiedząc co nas czeka ciężko sobie coś wyobrażać. Przy drugim dziecku to już trochę inaczej choć też nie do końca bo nastawiasz się na to co było a drugie dziecko robi ci psikusa i jest zupełnie inne:) Ważne żeby dużo rozmawiać z drugą połówką, u nas nieporozumienia wynikały właśnie z tej przyczyny. No i kwestia dotarcia się wzajemnie, bo mam wrażenie, że dopiero dzieci uczą nas wspólnego życia.